Zrobiwszy ma?e zakupy, wrócili?my na dworzec, gdzie kupili?my bilety na poci?g, wariant najta?szy, "obszczyj wahon", 6,50 UAH. W tym samym czasie pojawi?a si? trzyosobowa ekipa naszych. Wygl?dali niet?go, tak jakby zdobywali te góry na kolanach, ledwo trzymali si? na nogach. Stwierdzili?my, ?e góry mog? jednak powa?nie zm?czy?. Prawda okaza?a si? jednak bardziej brutalna. Jak si? po chwili dowiedzieli?my, ich stan nie wi?za? si? ze zm?czeniem, ale z tym, ?e spotkali ukrai?skich turystów. Natrafili na szlaku na jak?? ekip? Ukrai?ców, którzy w imi? przyja?ni polsko-ukrai?skiej uraczyli ich swojskim bimbrem. Po wypiciu kilku wznios?ych toastów ich stan lekko si? pogorszy?. Ukrai?cy jak gdyby nigdy nic, po imprezie wzi?li swoje manele i pomaszerowali dalej. Chyba tylko dzi?ki dobremu sercu jakiego? cz?owieka, który ich podwióz?, jako? znale?li si? na dworcu. Niemniej kontakt z nimi by? nieco utrudniony.
Korzystaj?c z tego, ?e poci?g mia? by? dopiero oko?o 4.00 rano, a na dworcu byli?my praktycznie sami, postarali?my si? nieco zdrzemn??. Zbudzi?y nas jakie? podejrzane d?wi?ki dobiegaj?ce z okolic peronów. Po wystawieniu g?ów z poczekalni, szcz?ki nam opad?y. Na peronach i w okolicach dworca g??bi?y si? ogromne t?umy ludzi, co chwil? zreszt? podje?d?a?y busy czy inne pojazdy, które dowozi?y nowych. Na peronach zalega?y góry toreb, kartonów, a nawet rowerów. Zacz?li?my si? obawia?, jak uda nam si? wsi??? do poci?gu, bo przecie? kierowani sk?pstwem kupili?my bilety bez miejscówek, próby pertraktacji z kasjerk? sko?czy?y si? stwierdzeniem "Teper nemaje" (teraz nie ma). Okaza?o si? jednocze?nie, ?e zostali?my przydzieleni do wagonu nr 3. Có? nam by?o robi?? Pozostawa?a wizja stoczenia walki przy wsiadaniu do poci?gu.
Ok. 4.00 da?o si? s?ysze? d?wi?ki nadje?d?aj?cego poci?gu. Na peronach zapanowa? harmider. Poci?g zatrzyma? si?. T?umy rzuci?y si? do wagonów. Rozlega?y si? krzyki z pytaniami, gdzie stoj? poszczególne wagony. Nas dobieg? z dalekiego ko?ca okrzyk "wahon tri!". Rzucili?my si? p?dem w tamtym kierunku, omal nie zaliczaj?c kontaktu z miejscow? gleb?, bo ziemia by?a bogata w wystaj?ce fragmentu betonu. Za nami gna?a spora cz??? peronu. Okaza?o si?, ?e wagon trzeci by? ostatni w sk?adzie. Czemu zatem trzeci, a nie pierwszy? Uda?o nam si? dosta? do ?rodka, co nie by?o takie proste, bo wej?cie by?o umiejscowione dosy? wysoko. Uda?o nam si? nawet zaj?? miejsca. Po chwili pojawi? si? konduktor, sprawdzi? bilety, po czym ?artuj?c poinformowa?, ?e tu obok ?pi samotna dziewczyna i ?eby?my si? tym zaj?li i zapewnili jej towarzystwo na noc. Nas jako? nie poci?ga?a ta kusz?ca propozycja, udali?my si? zatem od razu spa?. Jednocze?nie nasz towarzysz Krzysiek z Warszawy nie?wiadomie zaryzykowa? wizyt? w toalecie. Po?piech, z jakim powróci?, i ob??d w jego oczach definitywnie zniech?ci? nas do odwiedzenia tego przybytku.
Do Ivano-Frankivska by?o w miar? spokojnie. Dopiero w tym mie?cie frekwencja pasa?erów w wagonie znacznie wzros?a. Co trzeba przyzna?, ludzie tak starali si? po?cie?nia?, ?eby ka?dy móg? gdzie? usi??? i faktycznie raczej nikt nie sta?. I tak oto oko?o 12.00 po po?udniu dojechali?my do Lwowa. Oczywi?cie, jak tylko wyszli?my z dworca, dopadli nas taryfiarze, proponuj?c podwiezienie do granicy (za jedyne 100 UAH!) lub w dowolny zak?tek miasta.
Przy Dworcu Podmiejskim po?egnali?my si? z Krzy?kiem i Micha?em, którzy zmierzali ju? do granicy. My za? udali?my si? tramwajem pod otrzymany wcze?niej adres, gdzie mo?na by?o wynaj?? pokój. Adres dostali?my od studentów z Poznania spotkanych na Popie Iwanie. Mieszkanie mie?ci si? przy ulicy Dudajewa 16/1, w samym centrum, boczna ulica od Prospektu Szewczenki (dawna ulica Akademicka). Jest w?asno?ci? Polaków, w?a?cicielk? jest pani Emma Matysik (tel. 743838). Cena chyba najni?sza w mie?cie - 2 USD za noc (standard to 5 USD). W pokoju trzy ?ó?ka, ale mo?na te? ?mia?o spa? na pod?odze.
Po za?atwieniu formalno?ci z gospodyni?, rzucili?my nasze graty i na miasto. Chcieli?my co? zje?? konkretnego, bo ile mo?na jecha? na zupkach z torebek. Przed wizyt? w niepewnych lokalach odstraszy?y nas opowie?ci naszych warszawiaków, którzy zajadali si? pielmienami, a potem im powiedziano, ?e mi?so do tych pyszno?ci pozyskiwane jest ze szczurów! Nie wiem, ile w tym prawdy, ale na Ukrainie wiele rzeczy jest mo?liwe. Nam uda?o si? trafi? do ca?kiem przyjemnej pizzerii. I trzeba przyzna?, pizza bardzo nam smakowa?a, do tego poprawiona piwkiem obo?on z lodóweczki i zrobi?o si? ca?kiem przyjemnie. Tak pokrzepieni obeszli?my jeszcze rejony Starego Miasta z Rynkiem. Znale?li?my te? placówk? Ukrtelekomu (co? a la nasza Telekomunikacja Polska S.A.), sk?d uda?o nam si? zadzwoni? do Polski. O dziwo, Patrykowi uda?o si? dodzwoni? na polsk? komórk?, a zap?aci? jak za rozmow? z telefonem stacjonarnym (dla zainteresowanych - trzeba wykr?ci? 8-10-48 i numer komórki bez zera na pocz?tku). Koszt za 1 minut? z Polsk? - 2,66 UAH.