Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
Do Lwowa przez Czarnohor?
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

W schronisku w Dzembroni
Po jakiej? godzinie napotkali?my Hucu?a, który wraca? z krowami z wodopoju. Jedna z nich chcia?a nawet z nami nawi?za? bli?sz? znajomo??, ale wyj?tkowo nie byli?my nastrojeni w tym momencie towarzysko, zatem oddalili?my si? na bezpieczn? odleg?o??, pozostawiaj?c krow? w rozterce. Hucu? potwierdzi?, ?e idziemy dobr? drog?. Ruszyli?my dalej, zw?aszcza ?e od pewnego czasu na drzewach zacz??y si? pojawia? symbole czarnego szlaku. Miejscami ?cie?ka zamienia?a si? w grz?skie b?oto, w które wchodzi?o si? po kostki. Obok widoczne by?y liczne ?lady racic, co dawa?o pozory, ?e mo?e idziemy szlakiem dla dzików czy innych im podobnych. Zacz?? zapada? zmierzch, a siedzib ludzkich ani ?ladu. Ju? zacz??a pojawia? si? przed nami wizja ponownego noclegu na ?onie natury, gdy w ostatniej chwili wyszli?my na ??k?, na której sta?a wiejska chata. W znacznym oddaleniu by?o wida? ?wiat?a nast?pnych. Po sforsowaniu p?otu okalaj?cego chat?, nie?mia?o zapuka?em w drzwi. Otworzy? mi osobnik ubrany w ameryka?skie spodnie moro. W najlepszej ukrai?szczy?nie, na jak? by?o mnie sta?, przeprosi?em za tak pó?ne naj?cie i poprosi?em o mo?liwo?? przenocowania. Jakie? by?o moje zdumienie, kiedy ów cz?owiek odpowiedzia? mi twierdz?co, ?e jak najbardziej... w czystej polszczy?nie. Co si? okaza?o? Otó? zupe?nym przypadkiem znale?li?my si? w schronisku prowadzonym przez Polaka, zwanym potocznie "u Kuby". Gospodarz od razu nakaza? mówi? do siebie po imieniu (strasznie si? irytowa?, gdy z rozp?du mówili?my mu na "pan"), nastawi? wod? na herbat?. Posileni herbat? i zupk? w proszku wdali?my si? z Kub? w dyskusj?. Prowadzi schronisko od lipca do wrze?nia, przywozi turystów, a tak?e oprowadza ich po górach. Schronisko sk?ada si? z jednej izby z pi?trowymi ?ó?kami i kuchni z piecem, kranem zrobionym prawdopodobnie z cz??ci niemieckiego samolotu z II wojny ?wiatowej i du?ym sto?em. Ale - co mo?e by? wa?ne dla wielu - z ty?u w drewnianej przybudówce umiejscowiony jest prysznic, co pewnie jest ewenementem jak na huculskie warunki (dysponuj? namiarami na to schronisko). Na koniec dnia zostali?my pocz?stowani huculskim bimbrem, zaledwie 64-proc.

Rankiem po ?niadaniu i rozliczeniu si? z Kub? ruszyli?my w kierunku drogi na Werchowyn? (?abie). Musieli?my zmieni? pierwotny plan wydostania si? z Dzembroni autobusem, gdy? szybko okaza?o si?, ?e w niedziele ?aden autobus tam nie je?dzi. Przej?cie od schroniska Kuby do drogi na Werchowyn? (nie mo?na nawet tego nazwa? drog?) zaj??o nam jakie? dwie i pó? godzinki, przy czym ca?y czas szli?my czarnym szlakiem. Tu? po wyj?ciu na drog? spotkali?my Krzy?ka i Micha?a, naszych znajomych z Howerli i Jeziora Niesamowitego. Jak si? pó?niej okaza?o, mieli?my wspólnie przeby? wiele kilometrów. Z braku widoków na jakikolwiek transport, ruszyli?my pieszo w kierunku Werchowyny. Maszeruj?c wzd?u? Czarnego Czeremoszu, usi?owali?my ?apa? okazj?, ale z przeje?d?aj?cych z rzadka samochodów nikt nie chcia? nas zabra?. Tak doszli?my do Kra?nika. Tam w sklepie zaopatrzyli?my si? w napoje i ruszyli?my dalej. W tym czasie dyskutowali?my nad mo?liwo?ci? dostania si? do Lwowa. Warszawiacy chcieli dosta? si? do Worochty, gdzie o 4.00 mia? by? poci?g do Lwowa. My uwa?ali?my, ?e lepiej nam b?dzie dosta? si? do Ko?omyi przez Werchowyn?, a stamt?d chyba ?atwiej dostaniemy si? do Lwowa. Tak dyskutuj?c, zatrzymali?my jad?cego busa. Kierowca zacz?? t?umaczy?, ?e nie bardzo ma miejsce, a my, ?e to nic, wygód nam nie trzeba, ?e bardzo prosimy itd. Gdy otworzy? bud? auta, okaza?o si?, ?e spa? tam jego syn, który zosta? brutalnie zbudzony, aby Polakom zrobi? miejsce, i zabrany do szoferki. Podró? busem po wybojach dostarczy?a niesamowitych wra?e?. Kierowca wysadzi? nas na krzy?ówce z Ylci do Werchowyny. Uprzednio si? zapyta? stoj?cych tam m?odzie?ców, czy b?dzie jeszcze dzisiaj jecha? autobus na Worocht?. Pad?a odpowied? twierdz?ca. Na pytanie, ile si? nale?y, us?yszeli?my, ?e na lody dla dziecka i nawet mimo ?e chcieli?my da? troch? wi?cej, nie chcia? si? zgodzi?.

W pobli?u, mimo niedzieli, zobaczyli?my otwarty sklep z kosiarkami do trawy czy czym? takim. Po co taki sklep na wsi? Na moje nie?mia?e pytanie na temat autobusu na Worocht?, pad?a odpowied?, ?e co? dzisiaj? Mowy nie ma. Dzisiaj ?aden autobus na Worocht? nie jedzie. Opad?y nam r?ce. Co zatem robi?? Pani jednak widz?c nasze zrzed?e miny, powiedzia?a na pocieszenie, ?e za chwil?, gdyby nas to interesowa?o, b?dzie jecha? autobus do Werchowyny. Szybko przeanalizowali?my sytuacj?. Stwierdzili?my, ?e mo?e uda nam si? zatem jako? wydosta? stamt?d w stron? Ko?omyi (w ko?cu Werchowyna to stolica Huculszczyzny i co? stamt?d powinno jecha? w sprzyjaj?cym nam kierunku).


Do początku

Poprzednia strona
 1 2 3 4 5 6 7 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Ukraina - Rumunia Ukraina 8 dni objazd + 8 dni wypoczynek   Pozostałe...
Tego autora: Dwa razy Ukraina. Lwów i Kijów

Opracowanie: Dominik Zalewski
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 2001-10-15