13.05.2001. Ostatni dzie? w Syrii po?wi?c? na ogl?danie Damaszku i zakupy. Nie czuj? si? za dobrze. Chyba jestem troch? chory. Pogoda si? popsu?a - po wczorajszym wspania?ym s?o?cu znowu pada. Ogl?dam targ ptaków (w klatkach ró?ne ptaszki, cz?sto ?apane tak?e w drodze do Polski). Id? na targ rzemie?lniczy niedaleko Muzeum Wojskowego, a potem na bazar. Do?? d?ugo spaceruj? uliczkami Starego Miasta. Ogl?dam (z zewn?trz - wst?p 300 SP) pa?ac Azima (bardzo podobny do pa?acu z Hamy, gdzie Azim by? namiestnikiem, zanim zosta? namiestnikiem Damaszku). Po d?u?szych poszukiwaniach odnajduj? rzymski ?uk, wyznaczaj?cy pocz?tek dzielnicy chrze?cija?skiej (mocno zaniedbany). Niedaleko znajduje si? patriarchat prawos?awny. W dzielnicy chrze?cija?skiej s? liczne sklepy z pami?tkami, niestety, s? to g?ównie drogie wyroby z miedzi, srebra i z?ota. W ko?cu zakupy robi? w sklepiku niedaleko meczetu Omajjadów - za pi?kny pistolet, ?wieczniki i glinian? kaczuszk? p?ac? 1000 SP. W jednej z cukierni kupuj? ciastka (s?odkie, t?uste i ci??kie) - 150SP/kg oraz kandyzowane owoce (10 SP/szt.)
Po powrocie do hotelu czeka mnie niezbyt mi?a niespodzianka - moje baga?e s? wystawione na zewn?trz pokoju, bo panu w recepcji wydawa?o si?, ?e ju? si? wyprowadzam. Po krótkiej rozmowie sytuacja szybko si? wyja?nia, ale musz? przenie?? si? do innego pokoju. P?ac? 10 USD za taksówk? na lotnisko. Wymieniam jeszcze 70 DM, a poniewa? kantor jest zamkni?ty, id? do biura turystycznego obok. W czasie przechadzki po mie?cie spotykam dwóch mi?ych Syryjczyków, fotografów. Cho? s?abo mówi? po angielsku, udaje mi si? dowiedzie?, ?e b?d? pracowa? w Niemczech i bardzo podziwiaj? USA. Tak wi?c tak?e tutaj istniej? du?e rozbie?no?ci pomi?dzy oficjaln? propagand? i odczuciami zwyk?ych ludzi. Na bazarze dokupuj? jeszcze fajny wazonik za 200 SP. Jem szisz kebab (z col? - 50 SP).
W hotelu odbywam d?ug? pogaw?dk? z wcze?niej poznanymi Polakami i Ukrai?cem - dziennikarzem, pisz?cym opowiadania o odwiedzonych krajach (Turcji, Syrii).
Budz? mnie o 1.15. Taksówk? mam o 1.30. Jednak nikt nie przyje?d?a. W ko?cu recepcjonista bierze taksówk? z s?siedniego hotelu. Bez przeszkód doje?d?am na lotnisko. Tu znowu mam problemy - zakupiony wcze?niej pistolet zostaje uznany za zabytek, wart 5000 USD. Po pó?godzinnych konsultacjach mog? go wreszcie zabra?, ale pod warunkiem, ?e nie wwioz? go nigdy do Syrii...
Dalej wszystko przebiega bez wi?kszych komplikacji - p?ac? 200 SP op?aty lotniskowej i chc? co? kupi? w sklepie wolnoc?owym. Jednak nie przyjmuj? tam funtów syryjskich - zostan? mi na pami?tk?.
W samolocie tym razem frekwencja jest wi?ksza - podró?uje jakie? 15 osób. Lot mija bez przeszkód i rano, 14.05.2001 jestem na Ok?ciu w Warszawie.
Moja mi?a podró? dobieg?a, niestety, ko?ca.