Okazuje si?, ?e hotel Spring Flower to miejsce pobytu wielu orygina?ów - artysty-malarza Ormianina, Amerykanina z mojego pokoju i Polaka z Australii (dwóch ostatnich to wyznawcy spiskowej teorii, godnej "Z Archiwum X").
11.05.2001 - wstaj? wcze?nie, aby zd??y? na autobus do Hamy.
Autobus do Hamy odje?d?a o 8.30. Bilet kosztuje 65 SP (niestety, moja reszta "zapodzia?a si?" bileterowi). W Hamie nie ma dworca autobusowego - autobus zatrzymuje si? przed biurem. Niedaleko jest hotel Riad, gdzie zostaj? na noc (225 SP). Zaraz po rozgoszczeniu si? jad? do Crac de Chevalers - najpierw do Homs (17 SP), potem Qala't Hosn. Niestety, nie zauwa?am zjazdu do zamku, kierowca zapomina o mnie i... l?duj? nad granic? z Libanem. Jad? stamt?d minibusem sam. Wydaje mi si?, ?e z kierowc? ustali?em cen? 150 SP, a jemu - ?e 300 SP (on nie mówi? po angielsku, ja po arabsku), dochodzi do k?ótni, któr? t?umaczy bileter w zamku. Ostatecznie p?ac? 200 SP. Wst?p do zamku kosztuje 300 SP. Jest to niesamowita budowla, wygl?daj?ca, jakby zbudowana na potrzeby hollywoodzkiego filmu o zamku Camelot.
Ogl?dam zamek zewn?trzny, zamek wewn?trzny, wspania?? sal? rycersk?, ogromny piec do chleba, sk?ady oliwy i m?ki, prost? sal? sypialn? dla rycerzy, ?a?nie. Z wie?y rozpo?cieraj? si? pi?kne widoki. O dziwo, na miejscu jest wielu zwiedzaj?cych Syryjczyków (cho? niektórzy np. sikaj? w ruinach).
Do Homs wracam minibusem (25 SP), potem przesiadam si? na kurs do Hamy (15 SP). Id? jeszcze obejrze? nurije - ogromne ko?a wodne, zbudowane, aby pompowa? wod? do miasta, obecnie b?d?ce jego g?ówn? atrakcj? turystyczn?. Pierwsze z kó? znajduje si? w samym ?rodku miasta. Wokó? niego rozci?ga si? park, pe?en wypoczywaj?cych mieszka?ców. Do nast?pnej nuriji id? wzd?u? rzeki. Miejscowi ch?opcy skacz? tam do niej. Ostania nurija to najwi?ksza Al-Muhamadija. Wracam do centrum przez dzielnic? chrze?cija?sk?, ko?o cytadeli. Na kolacj? wybieram si? do knajpki po?o?onej w pobli?u czterech nurji z Besznijjat. (smaczne jedzenie 230 SP + 60 SP do?? kiepskie piwo barada). Przed powrotem do hotelu id? do dzielnicy chrze?cija?skiej i kupuj? w sklepie z alkoholem wino i arak na prezenty (150 SP - jedne z najlepszych). W sklepie jest ca?kiem spory ruch...
Po powrocie do hotelu decyduj? si? jecha? do Damaszku minibusem za 200 SP - jest drogi, ale za to wcze?nie rano i od razu do centrum.
12.05.2001. Okazuje si?, jak zwykle, ?e przep?aci?em - wyje?d?amy z opó?nieniem, a wysadzaj? mnie przy dworcu i pakuj? do minibusa (na szcz??cie za niego nie p?ac?). Tym razem id? do hotelu Al-Haramein, nocleg w dormitorium kosztuje 185 SP. Postanawiam jecha? do Bosra. Autobusy odje?d?aj? z dworca Baramke (bilet kosztuje 55 SP, ale mnie darowuj? 5 SP, bo nie maj? wyda? - niesamowite...) G?ówna atrakcja to cytadela (wst?p 300 SP), czyli obudowany murami rzymski amfiteatr. Zbudowany z czarnego kamienia, z doskona?? akustyk?, jest rzeczywi?cie niesamowity. Po obejrzeniu amfiteatru przechodz? przez rzymskie ruiny, a potem id? ulic?, gdzie ludzie mieszkaj? w domkach zbudowanych pomi?dzy staro?ytnymi ruinami. Na koniec docieram do wspania?ej Bab-al Hawa (Bramy Wiatrów). Spotykam dwójk? przemi?ych dziewczynek, z którymi ucinam sobie pogaw?dk? (no powiedzmy :-)). Autobus powrotny odje?d?a z dworca za rogiem (55 SP, jad? tym o 16.00, pó?niej s? jeszcze o 18.00 i 20.00). Po powrocie do Damaszku jem w "Worker's Club" za 210 SP (sma?one kurczaki i piwo). Nie wida?, ?eby jedli tam robotnicy, raczej warstwy wy?sze...)
W hotelu spotykam par? bardzo mi?ych Polaków, opowiadamy sobie o naszych podró?ach.