Po miesi?cu tu?ania si? po Indiach zdecydowa?am si? wreszcie wyruszy? do Nepalu, który by? celem mojej podró?y. W Katmandu mam odby? swoj? wakacyjn? praktyk? w szpitalu przez trzy tygodnie. Indie s? ci??kim krajem do podró?owania. Ca?a magia, jaka wydaje si? kojarzy? z Indiami, cz??ciowo znika gdzie?, w?ród naci?gactwa, oszustw, biurokracji. Gdyby nie Mateusz, którego pozna?am w Indiach, pewnie nie dotar?abym do Nepalu.
Z Gorakhpur po trzech godzinach jazdy autobusem docieram do Sonauli. Jad? z pewnym Nepalczykiem, który ku mojemu zaskoczeniu okazuje si? szczery i przyja?nie do mnie nastawiony. Ciekawe, ?e tubylcy przekraczaj? granic? bez dokumentów, nawet si? nie zatrzymuj?c. Jest tu jedna wyj?tkowo szeroka ulica, któr? trzeba i?? prosto i po 10 min dociera si? do samej granicy. Oczywi?cie, masa Hindusów oferuje przejazd za "jedyne" 50 rupii mówi?c, ?e to a? 2 km. Nie trzeba nawet szuka? immigration office, urz?dnicy sami wzywaj?, je?eli si? je przeoczy. Wiza na dwa miesi?ce kosztuje 30 USD. Od granicy do przystanku autobusowego w Bhairawa znowu nie daj? si? naci?gn?? i bior? zbiorowego jeepa za 5 rupii.
Katmandu
Tak wi?c wkraczam do Nepalu z wielkimi nadziejami. Droga publicznym autobusem do Katmandu trwa ponad 9 godzin, jednak widoki s? przepi?kne, wprawiaj? jakby w trans (koniecznie trzeba siedzie? po lewej stronie). To, co mnie zaskakuje, to doskonale utrzymane drogi i pracuj?cy na nich profesjonalnie wyposa?eni robotnicy. Potem dowiedzia?am si?, jak cz?ste s? tu lawiny kamieni, które potrafi? zablokowa? drog? na par? dni. Do Katmandu docieram w nocy. Oczywi?cie kto? zapomnia?, ?e mia? mnie odebra?, i dopiero po paru telefonach zjawia si? tutejszy student i zabiera mnie do domu. Od razu wida?, ?e to ch?opak z wy?szych sfer (przepuszcza mnie w drzwiach, co nie jest tu typowe).
Przez nast?pne trzy tygodnie mieszkam w prywatnym domu Center of Healing na Maharajganj. Jest to prawdziwa oaza spokoju. Jest tu wszystko, co niezb?dne: ma?a kuchnia, taras na dachu, gdzie robi si? pranie, ogród, a nawet siedz?cy sedes (zamiast dziury w pod?odze), ma?a biblioteka i komputer. Wielu ludzi przyje?d?a tu na par? tygodni, ?eby si? relaksowa?. Trzeba jednak wstawa? o 7 rano na dwugodzinne zaj?cia jogi. Pó?niej s? jeszcze kurs masa?u tajskiego i wieczorne medytacje. Przez jaki? czas b?dzie tu lekarka medycyny chi?skiej z Hongkongu, która ka?dego rana wykonuje dochodz?cym pacjentom akupunktur?. Jest tu mnóstwo ciekawych ludzi, z Anglii, Jugos?awii, Niemiec, Rumunii, Stanów. Ja jednak musz? chodzi? do szpitala na par? godzin dziennie (mam praktyk?).
Codziennie na kolacj? przygotowywany jest dal bhat (ry? z g?stym soczewicowym sosem i przyprawionymi warzywami). Po ca?ym dniu wszyscy spotykamy si? w jadalni i gadamy do pó?na albo wychodzimy na Thamel. Katmandu jest wprost stworzone dla turystów, ka?dy wieczór mo?na sp?dza? w barach lub restauracjach z przepysznym jedzeniem. ?eby si? upi?, trzeba jednak wyda? troch? wi?cej pieni?dzy, bo alkohol jest drogi.
Po przyje?dzie do Katmandu dobrze jest pojecha? do Central Immigration. Tu jest bardzo dobra i mi?a informacja turystyczna, ka?dy dostaje bezp?atnie przydatn? map? miasta i ma?y informator. Jest to nowoczesny budynek jednak poza centrum, trzeba wzi?? tuk tuk do Bag Bazar i i?? dalej pieszo.
Pod koniec sierpnia obchodzone jest dwudniowe ?wi?to kobiet. Dzie? pierwszy wype?nia ob?arstwo i lenistwo. Dzie? drugi jest bardzo widowiskowy, kobiety poszcz?, ubieraj? si? w czerwone sari i stoj? przez ca?y dzie? w prawie dwukilometrowej kolejce do ?wi?tyni boga Shivy Pashupatinath, by modli? si? o dobrego m??a. Bior?c pod uwag?, ?e wci?? wi?kszo?? z nich ma niewielki wp?yw na wybór m??a, nie mo?na si? dziwi?, ?e robi? co mog?.
Tubylcy bardzo lubi? ?wi?towa?, ich fantazja nie zna granic. Niestety, bardzo cz?sto w te dni zabija si? i sk?ada w ofierze bogom nawet dziesi?tki kóz i bawo?ów. Podobno uwalnia to ludzkie dusze cierpi?ce w cia?ach zwierz?t. Jedyn? tego zalet? jest po?ywny posi?ek dla wielu niedo?ywionych ludzi.