Dziennik podró?y
Uczestnicy wyprawy: Piotr Karwaczy?ski i Piotr Kryszk
Niedziela, 1 sierpnia
21.05
Przed chwil? ruszy? poci?g, którym dojad? z Ostro??ki do Olsztyna. Rower zostawi?em na ko?cu ostatniego wagonu. Sam siedz? nieco dalej, a to z powodu o?wietlenia. Gdy w ca?ym wagonie rozb?ys?y ?wiat?a, u mnie rozleg? si? okropny pisk i nadal panowa?a ciemno??. Ka?dy normalny cz?owiek wytrzyma?by tam jak?? minut?. Ja wytrzyma?em cztery.
23.10
?wiat?o dzia?a - przesta?o piszcze?, ale siedz? tam, gdzie siedzia?em. Nie mam zamiaru oddycha? dymem
papierosowym jakiego? go?cia, który siedzi w pobli?u mojego roweru. Obok ?pi konduktor, wi?c mam
nadziej?, ?e ten pierwszy nie dobierze si? do moich sakw.
Za godzin? Olsztyn i przesiadka na poci?g do Gdyni. Tam jestem umówiony z Piotrkiem przy kasie nr 1. Chyba na ka?dym dworcu jest taka. Od razu (po serdecznym powitaniu oczywi?cie) musimy sprawdzi?, czy jego palnik pasuje do mojego pojemnika z gazem. Przez telefon prosi? mnie o zmierzenie gwintu, ale w mojej butli jest tylko du?y otwór bez gwintu. Mam nadziej?, ?e przez nast?pne 2 tygodnie nie b?dziemy musieli gotowa? na ognisku.
Poniedzia?ek, 2 sierpnia
4.35
W Szczytnie dosiad?o si? dwóch go?ci. Zamierzaj? jecha? autostopem przez Szwecj? do Norwegii i mo?e Finlandii. Szybko si? zgadali?my - przecie? b?dziemy p?yn?li tym samym promem.
Teraz siedz? w Gdyni, czekam na Piotrka. Arek i Konrad poszli szuka? kantoru, bo te na dworcu maj? z?odziejskie ceny - szwedzka korona (SEK) po 49 groszy. Par? dni temu kupowa?em po 46. Tak w?a?ciwie o znajomych z poci?gu te? mo?na by d?ugo opowiada?. Arek je?dzi? kiedy? stopem po Szwecji, rok temu dojecha? do Portugalii. Konrad je?dzi? po Polsce, ale te? opowiada? niesamowite historie, np. podró? po Mazurach ze ?piworem, 3-dniowy deszcz i suszenie si? przy ognisku, spanie w jaki? bunkrach i sza?asach...
Jad? na jaki? miesi?c, a kasy maj? tyle co ja (troch? ponad tysi?c SEK). Konrad jest optymist? i twierdzi, ?e to wystarczy - "mamy bowiem ?ród?o utrzymania" - powiedzia? i wskaza? wzrokiem na gitar?.
7.55
Siedzimy na dziewi?tym pok?adzie. Do startu jeszcze godzina. Palnik oczywi?cie nie pasowa?. Mam nadziej?, ?e Arek i Konrad odkupi? ten nieszcz?sny pojemnik - maj? palnik, ale bez gazu. Palnik Piotrka jest produkcji szwedzkiej, wi?c mo?e tam dostaniemy tani gaz.
12.20
Pomy?ka. To by? pok?ad nr 10. Przez te par? godzin zd??y?em si? kilka razy przespa?, i?? do sklepu, na sto?ówk?, do restauracji, dyskoteki - a na koniec si? zgubi?em. Widoki s? wspania?e - gdzie nie spojrz?, tam widz? Ba?tyk. Tak szczerze, to by?em pod wra?eniem przez pierwsze 10 minut, teraz si? okropnie nudz?. Piotrek ?pi na ?awce przy stoliku. Id? na dziób.
13.10
Piotrek wci?? ?pi. Na dole spotka?em Arka i Konrada. Na statek dostali si? bez biletów. Zap?acili Litwinom po 25 z? za to, ?e ci zamelinowali ich w swoim samochodzie. Za samochód p?aci si? tyle samo, niezale?nie od liczby pasa?erów. W ten sposób obie strony s? zadowolone. Poznali mnie z m?odym Czechem i wspólnie poszli?my do restauracji, w której sta? du?y bia?y fortepian. Szef lokalu pozwoli? Arkowi pogra?. On gra?, a my zaj?li?my miejsca przy stolikach i s?uchali?my. Normalnie od razu pad?oby pytanie "co poda?", ale tym razem si? uda?o. A ceny tam s? takie, ?e gdy nie ma si? 50 z?, to nie warto nawet zagl?da?.
17.50
Po raz pierwszy od paru godzin za burt? widz? co? innego ni? wod?, a mianowicie malutk? skaln? wysepk?, a na niej latarni?. Gdzie? na horyzoncie pokazuje si? l?d - to Szwecja!
22.40
Gdy tylko zeszli?my z promu, czeka?a nas odprawa celna. Kilka pyta? dotycz?cych zasobno?ci naszych portfeli, celu podró?y, no i oczywi?cie pytanie, czy przypadkiem nie wwozimy ze sob? ?ywno?ci (jest to zabronione). Przyznali?my si? do kilku kanapek i bochenka chleba zawieszonego na kierownicy przy moim rowerze. Po ca?ym tym cyrku musieli?my jeszcze poczeka? na Konrada i Arka. Sprzeda?em im gaz za 50 SEK.
Zdali relacj? z w?asnej przeprawy przez granic?: ??dano od nich pokazania pieni?dzy! Po paru minutach po?egnali?my si? i ruszyli?my w swoj? stron?.
Wszystko naoko?o l?ni czysto?ci?, ulice szerokie, wsz?dzie ?cie?ki rowerowe, ale... No w?a?nie. Drogi prowadz? prosto z miasta do miasta, a ?cie?ki rowerowe czasem wzd?u? jezdni, czasem zbaczamy kilkaset metrów, ?eby znale?? si? w jakiej? wiosce, której nie ma nawet na mapie. Troch? przez to pob??dzili?my, wi?c zjechali?my na drog? g?ówn? i dalej ju? jazda po niej. Po paru kilometrach wypatrzyli?my przydro?ny parking, a ?e ju? zmierzcha?o, postanowili?my sp?dzi? noc tutaj. Na parkingu rzecz niespotykana w Polsce: ma?y domek, a w nim toalety, umywalnie. Wszystko czyste, z ciep?? wod? i za darmo! Ugotowali?my na ognisku ma?e co nieco i poszli?my spa?. Jutro jazda na Olandi?.