Znów zmiana widoków, ale dalej pe?no wody i gór. W Grodas znów ?aweczka pod sklepem, znów po jednej puszce lekkiego piwa. Kupujemy ?ososia na grilla i ch?opcy ruszaj? dalej. Ja chc? zrobi? jeszcze zdj?cie jeziora, jad? w kierunku brzegu i gdy wyje?d?am zza budynku patrz? jak oniemia?y. Po drugiej stronie jeziora o?wietlony s?o?cem stok, a nad nim wielka chmura. Jest ciemnogranatowa i wida?, ?e niesie w sobie mnóstwo wody. Strzelam zdj?cie i p?dz? za reszt?. Gdy ich dop?dzam te? ju? zd??yli odwróci? si? za siebie i wiedz? o chmurze.
Wspinamy si? dolin? naszpikowan? gospodarstwami rolnymi. Kierunek mamy dobry, uciekliby?my chmurze, gdyby tak bestia nie p?dzi?a. Deszcz. Dopada nas mi?dzy dwoma przystankami autobusowymi. Do nast?pnego nie jest jednak daleko i chowamy si? wnet w jego przytulnych trzech ?cianach i pod jeszcze przytulniejszym dachem!
Teraz to ju? ulewa. Pod dachem mie?cimy si? wraz z rowerami wi?c na razie nie jest ?le. Jest jeszcze miejsce na roz?o?enie jednorazowego grila, rozpalamy i k?adziemy na niego kupione ?ososie i z?owione dorsze.
Po niespe?na dwóch godzinach kr?cimy dalej mokr? szos?. Woko?o znów pe?no b??kitnego nieba. Na prze??cz nie doje?d?amy dzisiaj. Droga wyprowadza nas wreszcie powy?ej rolniczej cywilizacji, przecina poprzeczn? dolin? i w tym miejscu du?y parking ze s?ynnymi ju? norweskimi ubikacjami. Z lewej dolin? zwie?cza pot??na góra w kszta?cie przypominaj?ca Matterhorn. Kawa? p?askiego terenu odleg?y od naszej ubikacji o jakie? trzy rzuty kamieniem pozwala nam na rozbicie obozu. W lasku kar?owatych brzóz staj? nasze dwa namioty i rozpi?te mi?dzy drzewami zadaszenie na wypadek deszczu. Jest jeszcze wcze?nie wi?c mo?emy zbija? b?ki do woli. Na parkingu jest te? kiosk czynny do 22. W?a?ciciel po zamkni?ciu kiosku sprz?ta jeszcze ubikacje. Z trzech zostawia otwart? na noc t? dla inwalidów. Najlepsz?, bo najprzestronniejsz?. Mimo ponownego zachmurzenia podziwiamy widoki. Nasz Matterhorn pogniewa? si? chyba, bo skryty w chmurze. Podziwiamy te? star? konstrukcj? mostu na starej, zast?pionej dzi? asfaltow?, drodze.
Podczas kolacji sk?ada nam wizyt? stado krów. Chodz? sobie mi?dzy namiotami jakby to one mia?y w nich spa?. Dzi? wielkie k?piele i pranie. Przestronna ubikacja wielko?ci du?ej ?azienki ma nieograniczon? ilo?? ciep?ej wody. Jest w dech?. Jako ostatni jest w kolejce Tomek, ten, który ma zawsze najwi?cej czasu. Oko?o 2 w nocy wychodz? do naszej ?azienki pogoni? go do spania. Po pó? godzinie puka do naszego namiotu, ?e jest gotowy. Dobranoc!
Postój
Pada w nocy, pada rano. Mo?emy spa? do woli co wykorzystuje przede wszystkim Tomek. Wczesnym popo?udniem idziemy pod Matterhorn. Kilkugodzinna w?drówka, u celu której nasza góra znów si? na nas pogniewa?a. Odkrywamy wysoko w dolinie ca?e osiedle domków letniskowych. Ka?dy Norweg ma prawo otrzyma? od króla kawa?ek terenu w przez siebie wybranym miejscu, gdzie stawia sobie domek. St?d tyle domków na ma?ych wysepkach czy w innych, niedost?pnych miejscach. Wyobra?nia Norwegów, je?eli chodzi o wybór terenu, nie zna granic. Szcz??ciarze. Na sta?e mieszkaj? te? cz?sto w bardzo zwariowanych miejscach. Pa?stwo ma obowi?zek zapewni? ka?demu, oboj?tne gdzie mieszka, ten sam standard ?ycia, aby miejsce zamieszkania nikogo nie krzywdzi?o. Mieszkaj? przepi?knie, rami? w rami? z natur?. Tylko, jak mówi Micha?, je?d?? w wi?kszo?ci starymi autami. Pogoda ca?y czas si? poprawia, decydujemy si? jednak zosta? tu na drug? noc. Znów odwiedziny, tym razem kozy. Jedna dobiera si? do flagi przytroczonej do roweru. Koza podobno zje wszystko. Ale laba. Znów k?piele i spanko.