Wszystkie nieszcz??cia ?wiata
Do Kermanu przyjechali?my po po?udniu. Jeszcze nie opu?ci?y nas wra?enia spowodowane rowerami w Yazdzie, a tutaj od razu w recepcji hotelu zagadn?? nas facet z ofert? wypo?yczenia nam rowerów. Pomy?leli?my, ?e co? tu nie gra. Albo chce na nas zarobi?, albo z policji. Ale ko?cu dali?my si? namówi?. Nast?pnego dnia gdy wyszli?my z hotelu o 8 rano, go?? ju? by? z trzema (!) rowerami. Zasugerowa? nam, ?e pojedzie z nami i poka?e nam miasto (chyba jednak z policji...) Z drugiej strony taki przewodnik by? nam na r?k?. Pomimo ?e by? pi?tek i wszystko pozamykane, on ca?y czas sypa? pomys?ami jak z r?kawa, gdzie by nas tu jeszcze zabra?. Zobaczyli?my wiele miejsc, do których na pewno sami by?my nie trafili.
Po po?udniu, kiedy to ju? dok?adnie zje?dzili?my ca?e miasto, zatrzymali?my si? w biurze telefonicznym. Kiedy tak czekali?my, a? Rafa? zadzwoni, za oknem wzburzenie, szum. Nadchodzi?a demonstracja polityczna. Kilkaset osób wymachiwa?o transparentami, portretami Chomeiniego i g?o?no krzycza?o. Najpierw m??czy?ni, potem kobiety.
Dla mnie to by?a niepowtarzalna szansa zrobienia kilku zdj??. Zapyta?em naszego przewodnika, czy wolno fotografowa?. On si? strasznie wystraszy?, powiedzia?, ?e jak mnie policja zauwa?y, to zabior? mi aparat, filmy, pobij? i Bóg wie co jeszcze. W ko?cu uleg?, ale prosi?, ?ebym poszed? dalej, ?eby nikt nie widzia?, ?e jeste?my z nim (przewodnikiem). Ja spokojnie pstrykn??em kilka fotek (wszyscy mnie widzieli) i wróci?em do biura. Dziadek stwierdzi?, ?e i tak mnie ?ledzono oraz ?e mam si? nie zdziwi?, jak za par? dni ca?kiem przypadkiem zaginie mi aparat lub baga?.
Przewodnik dalej ci?gn?? temat. Zacz?? opowiada?, ?e ju? go kilkakrotnie przes?uchiwano i bito, ?e w Iranie znacznie si? pogorszy?o po zwyci?stwie rewolucji islamskiej.
Jego k?opoty nie mia?y ko?ca. Kiedy? by? kierowc?, siedzia? ponad miesi?c, bo Afga?czycy w jego autobusie przewozili narkotyki. D?ugo by pisa? o jego nieszcz??ciach i o jego strachu, wspomn? tylko, ?e kiedy jechali?my odda? mu rowery, kaza? nam je zostawi? daleko od jego domu, ?eby nikt go z nami nie widzia?.
Reasumuj?c, dziwny to by? cz?owiek, wszak za rowery oraz towarzystwo nie wzi?? ani riala. Ile prawdy by?o w jego opowie?ciach, tego nie wiem. Ale prawd? jest, ?e od tego dnia baczniej przygl?da?em si? ludziom, którzy "przypadkiem" siadali obok nas na ?awce lub spotykali na ulicy i oferowali pomoc.
Bam
Zamek owszem, niczego sobie. Wart swojej ceny. Jednak najciekawszy w Bamie okaza? si? hostel - najludniejszy i najbardziej turystyczny, jaki spotkali?my.
Dormitory zajmowa? g?ównie blok Europy Wschodniej: Polacy, Czesi i W?grzy, plus dwie kapitalistki z Francji. Okaza?o si?, ?e generalnie Wschód Europy wyje?d?a z domu na miesi?c, pó?tora, obieraj?c sobie za cel jeden, dwa kraje (typu Iran-Armenia, Iran-Pakistan, Iran-Turcja). A kapitali?ci z Zachodu jad? na co najmniej pó? roku. W?a?nie nasze s?siadki, Francuzki, kobiety nieco od nas starsze, planuj? by? w drodze okr?glutki rok, z tego ponad pó? roku w Indiach. Maj? troch? inn? filozofi? podró?owania od naszej. My ponaglani czasem i ubywaj?cymi pieni?dzmi p?dzimy przez kraj, chc?c zobaczy? jak najwi?cej, a jako ?e kraj ciekawy, to ca?y czas w drodze. One powolutku, 3 dni tutaj, tydzie? tam. Mówi?, ?e s? zm?czone tanim podró?owaniem, szukaniem najta?szego hotelu, ci?g?ym targowaniem si?. To poch?ania ich energi? potrzebn? do realizowania dok?adnie okre?lonego nadrz?dnego celu podró?y. Niemal?e nas wy?mia?y, ?e chcemy jecha? do Bandar Abbas tylko po to, ?eby poczu? na twarzy 50 stopni Celsjusza. No có?, my turystyczni szybkobiegacze te? mo?e za par? lat dojdziemy do takich wniosków albo b?dzie nas na takie wnioski sta?.
Bandar Abbas
Im bardziej odradzano nam to miasto, tym bardziej chcieli?my tam pojecha?. Teraz ju? wiemy, ?e nie warto by?o i te? wszystkim odradzamy.
Wysiedli?my z autobusu o czwartej nad ranem i od razu obla? nas pot. Przeczekali?my do wschodu s?o?ca. Miasto zwiedzili?my w godzin?. Mimo ?e s?o?ce by?o za chmurami, z nas ca?y czas p?yn?? pot. Wpad?em na pomys?, ?eby i?? do kina. Kosztuje grosze, a przynajmniej wy?pimy si? dwie godzinki w klimatyzowanej i ciemnej sali. Kiedy wyszli?my z kina, s?o?ce ju? nie by?o schowane za chmurami, by?o parno, duszno i nie by?o czym oddycha?. Przebiegli?my miasto w pogoni za klim?. Od restauracji, do budki z napojami, od sklepu, do restauracji. O 16 po po?udniu na dworzec autobusowy (klimatyzowany), by czym pr?dzej si? st?d wyrwa?.
Zreszt? - to trzeba po prostu prze?y?.