Rasool w rozmowie powoli si? rozkr?ca?, ca?y czas do czego? zmierza?. Po dwóch godzinach gadania o niczym w ko?cu zapyta? o kobiety w Polsce. Jak wygl?da nawi?zywanie znajomo?ci, czy mo?na z nimi rozmawia? i tym podobne. Zacz?? ?ali? si? na swój los m?odego Ira?czyka, któremu nie wolno nawet na osobno?ci porozmawia? z dziewczyn?, szko?y podstawowe i ?rednie nie s? koedukacyjne, ba, nawet autobusy miejskie s? podzielone i m??czy?ni siedz? z przodu, a kobiety z ty?u. Wiele dowiedzieli?my si? o sposobie zawierania ma??e?stw w Iranie. Zgodnie z tradycj?, aran?owaniem ma??e?stwa zajmuj? si? matki samych zainteresowanych i od nich wszystko zale?y, a do czasu ?lubu narzeczony widzi tylko twarz swojej wybranki. Rasool zag??bia? si? w co raz to wi?ksze szczegó?y, a pytania dla nas wydawa?y si? coraz ?mieszniejsze. Cz?owiek nawet sobie nie wyobra?a w jakich zabobonach mog? ?y? wykszta?ceni jakby nie by?o ludzie.
Jak si? pó?niej okaza?o, wi?kszo?? naszych rozmówców w ko?cu schodzi?a na ten sam temat.
Masuleh
Z Tabrizu wyjechali?my autobusem nocnym w stron? Rashtu. Ciekawostk? by? film w autobusowym wideo. Film ira?ski, melodramat, a muzyka Chopina. Mi?o natkn?? si? na odrobin? ojczyzny w obcym kraju.
O dziewi?tej rano byli?my w Masuleh. By? pi?tek. Oprócz nas tego dnia przyjecha?o tutaj jeszcze milion "pi?tkowych" (tzn. niedzielnych) turystów. Du?o m?odzie?y.
Dziwne - dziewczyny, kusz?, prowokuj? swoim ubiorem (jak na ira?skie warunki oczywi?cie). Ubrane w d?insy, T-shirty, bez swoich czarnych kwefach, tylko z chustk? na g?owie, spod której wystaj? d?ugie, czarne w?osy. Do tego jeszcze lekki makija? i z istot cieni robi? si? atrakcyjne kobiety.
Same Masuleh raczej takie sobie, spodziewa?em si? czego? wi?cej. Na szcz??cie znalaz?o si? dla nas miejsce w restauracyjce na ?wie?ym powietrzu z widokiem na malownicz? dolink?, gdzie za cen? dwóch zam zamów przele?eli?my pó? dnia upajaj?c si? lenistwem, od czasu do czasu czytaj?c ksi??k?.
Teheran
Tym razem zemsta Su?tana dopad?a Rafa?a. Teheran zwiedzi?em praktycznie sam.
Miasto ogromne, g?o?ne - ca?y czas s?ycha? d?wi?ki klaksonów, zawsze zat?oczone, mimo sze?ciopasmowych ulic. Nad g?ównym placem (Khomeini Square) góruje budynek urz?du telekomunikacyjnego z wielkimi antenami na dachu. Obok stacja metra - tak niepozorna, ?e przechodz?c ko?o niej wiele razy w ogóle jej nie zauwa?a?em.
Uk?ad sklepów jest podobny jak straganów na bazarze. Ich skupiska maj? bardzo bran?owy charakter. Je?eli akurat jeste?my na ulicy z ksi?garniami, to na pró?no szuka? tutaj ciuchów. Z drugiej strony, gdyby tu by? jaki? sklep z odzie??, to i tak nie mia?by wi?kszego powodzenia, bo który Ira?czyk szuka ciuchów na ulicy z ksi?garniami. Zjawisko to popada w taka skrajno??, ?e znalaz?em nawet skwer, z dwudziestoma sklepami z kartkami urodzinowymi.
Ale wracaj?c do spaceru. Kiedy Rafa? le?a? blady w pokoju hotelowym (hotel Khazar Sea znajduje si? na ulicy z cz??ciami samochodowymi) ja wybra?em si? na poszukiwanie kafejki internetowej. Wyszed?em z hotelu, min??em ksi?garnie, wy?ej wspomniane sklepy z kartkami urodzinowymi, 2 kilometry telewizorów, pralki, lodówki, piece centralnego ogrzewania i doszed?em do ciuchów. Tutaj zacz??em si? pyta? o internet (mia?em mniej wi?cej namiary, ?e to gdzie? w pobli?u). Niestety, nikt nie wiedzia?. W ko?cu trafi?em na ogromn? hal? z setkami sklepików komputerowych.
Po pó? godzinie znalaz?em - ale nie typow? kafejk? internetow? - po prostu kto? pozwoli? mi skorzysta? z komputera w biurze. Kiedy tak pisa?em sobie maile, podszed? do mnie jeden z pracowników tego? biura i zapyta?, czy nie chc? skosztowa? "Iranian food". Czemu nie. Po chwili jad?em sobie kurczaka z ry?em, siedz?c przed monitorem i klepi?c na klawiaturze. Oczywi?cie, zap?aci?em tylko za internet, jedzenie by?o gratis.