W?druj?c sobie dalej po Moskwie docieramy na Arbat i ko?o stacji Arbatskaja fundujemy sobie po dwa pyszne kebaby (tutaj to ju? szaurma, a nie szawierma jak w Petersburgu) i piwo niewskoje. Dalej kluczymy sobie uliczkami, mijaj?c ró?ne ambasady, a? w ko?cu docieramy pod Bia?y Dom, który nie tak dawno próbowano zawojowa? czo?gami. W ogóle specyficzne miejsca s? tu na ka?dym kroku - przechodzimy np. ko?o wielkiego, ?wietnie chronionego gmachu ambasady ameryka?skiej. A jaki? rok czy dwa lata temu na ?rodku ulicy, w bia?y dzie?, przed budynkiem zatrzyma? si? samochód, wysiad?o dwóch go?ci, ostrzela?o ambasad? z granatników, z powrotem wsiad?o do samochodu, który spokojnie odjecha?. Oczywi?cie, nie uda?o si? wykry? winnych.
Nocleg mamy za?atwiony u jakiego? znajomego znajomego etc. Aleksiej okazuje si? bardzo sympatyczny, troch? mówi po polsku, bo kiedy? mia? dziewczyn? Polk?. Po raz pierwszy od dziesi?ciu dni mog? umy? z?by w ciep?ej wodzie... Aleksiej poszed? na imprez?, a ja odkry?em w jego wideotece Vabank, i to po polsku, wi?c po raz setny obejrza?em ten film i poszed?em spa?.
2.07
Rano zabieramy plecaki i zostawiamy w przechowalni, kamierze chranienia, na Dworcu Bia?oruskim. Szybko jemy na mie?cie ?niadanie i ruszamy w okolice ?u?ników, ?eby zobaczy? Nowodiewiczy Monastir - wspania?y kompleks cerkiewny, ogrodzony wielkimi murami, wybudowany w 1524 roku. A? dziw, ?e rok temu go przeoczy?em. Wysiadamy na stacji metra Sportiwnaja i po krótkich poszukiwaniach odnajdujemy drog? do kompleksu. Kiedy id?c wzd?u? murów odnajdujemy wreszcie wej?cie, okazuje si?, ?e dzisiaj kompleks jest zamkni?ty. Jak mówi policjant stoj?cy przy wej?ciu - z powodu "inspekcji sanitarnej". A wi?c nici ze zwiedzania... Jedziemy na Arbat, pó?niej idziemy Smole?sk?, w ko?cu docieramy do Bulwaru Twerskiego, gdzie jemy pyszne bliny (nale?niki) z kawiorem i po starorusku. Po prostu rewelacja, a za wszystko p?acimy 2 USD. Do tego bierzemy sobie zimny kwas chlebowy...
Pó?niej w?óczymy si? jeszcze troch? po Moskwie, kupujemy niewskoje piwo i ?adujemy si? do poci?gu. Tak jak przypuszcza?em - jest jak w saunie. Termometr wskazuje 35 stopni i ledwie dajemy rad? na naszych wierchnich po?kach. W Wiazmie kupujemy jeszcze piero?ki z kartoszk? i lody (zupe?nie rozpuszczone).
3.07
Po ca?onocnej walce z karaluchami doje?d?amy do Brze?cia. Tam szybko - obmien waljuty, kolejka po bilety, deklaracja, odprawa... Drewniane ?awki z miejscówkami do Terespola, most, pod którym swe bure wody toczy Bug - i ju? jeste?my z powrotem w Polsce...