22/09/2003
6:00 [0/873]
s? 3 (!!!) stopnie... ciep?a? zimna?
13:53 Tokat [43/916]
Veni, Vidi, ViciJak powiedzia? kiedy? niejaki Juliusz Cezar... "i pomaszerowa? dalej".
16:04 przed Turhal [84/957]
Od prze??czy przed Tokatem droga prowadzi ca?y czas w dó?. W dwie godziny zrobi?em 40 km, a zaliczy?em kilka krótkich przerw po drodze. A za chwil?... b?d? jad?! I to nie byle co, bo gözleme! Moje ulubione jedzenie w Turcji. Troch? to przypomina pakista?sk? parat?, tylko ?e jest z czym? w rodzaju nadzienia. Smakuje mi tak bardzo, ?e musz? od Genca mamy wci?? przepis na ciasto.
Mam chwil?, to mog? si? rozpisa?. Na 13 kilometrze spotka?em Andreasa ze Szwajcarii. Mia? za sob? dok?adnie... 13 kilometrów tyle tylko, ?e z przeciwnego kierunku. Narzeka? bardzo na ci?g?y wiatr w twarz. Nie chcia? mi wierzy?, ?e to ja (!) mam ci?gle wiatr w twarz. Usiedli?my na poboczu, zajadali?my suszone morele od Huseina i rozprawiali?my o "?yciu, wszech?wiecie i ca?ej reszcie". Wida? by?o, ?e bardzo tego potrzebowa?. Ja, nie ukrywam, te?.
Bratnia dusza, która wszystko rozumie bez zb?dnego rozdrabniania si? na najprostrze tematy. Zaj??o nam to dwie godziny. Przed nim d?uga droga do Chin. Wkrótce sko?czy 30 lat. Tak jak ja.
Tak mi ta rozmowa dobrze zrobi?a, ?e zamiast ?apa? stopa (by?o niemi?osiernie zimno i najzwyczajniej nie da?o si? jecha? - po 2 minutach traci?em czucie w d?oniach), wzi??em si? za po??dne kr?cenie. Zacz??em kr?ci? i kr?ci? i... kr?ci?.
A stopa z?apa?em dopiero przed prze??cz? przed Tokatem. I tak, jestem tutaj. Wym?czony, z odciskimi na po?ladkach, ze spalonym nosem, radosny, szcz??liwy i wci?? "g?odny".
17:45 stacja benzynowa za Turhal [100/973]
No i sta?o si? przypadkiem 100 km. Wstaj?c dzi? rano nawet przez chwil? w to nie wierzy?em. Pogoda wróci?a do statystycznej normy. Nie jest mo?e tak "ciep?o" jak jeszcze kilka dni temu, ale jest du?o przyjemniej ni? wczoraj...
Wyruszy?em ju? w sobot?, a zatem dzi? ju?/dopiero 10 dzie?, z czego 9 b?d? 8 w górach. Rowerem zrobi?em do tej pory 973 km. Stopem? Jakie? 350. Jutro powinienem przekroczy? 1000 km! Je?eli wszystko dobrze pójdzie (a pójdzie!), w ?rod? b?d? w Samsun, wyk?pi? si? w Morzu Czarnym (gdy si? w nim zanurz?, nikt ju? nie b?dzie mia? w?tpliwo?ci co do nazwy) i w czwartek raniutko w autobus do Stambu?u. W pi?tek - samolot, poci?g, w sobot? - 5:50 a.m. w pracy...
Jakie to wszystko proste.
23/09/2003 Uygur
8:00 [26/1000]
1000!!!
Si? zrobi?o 1000 km! Si? czuje si? wspaniale. Zm?czone-brudne-szcz??liwe.
16:30 [111/1085]
Znów stacja benzynowa; znów te same pytania - te same odpowiedzi (cho? powoli zaczynam wymy?la? nowe - z nudów). Nie mam ochoty jecha? dalej, wi?c chyba ju? tu zostan?.
Wszystko tu takie inne ni? na wschodzie. Wszystko krzyczy, wyje, tr?bi, piszczy... ha?asuje. Tyle tu ?ycia dooko?a - drzewa, psy, ludzie - i resztki po nich - butelki, butle, buteleczki; worki, torebki i puszki. Wszystko wyrzucone za siebie, w miejsce, którego nie wida?. Pami?tam, jak ch?opak w autobusie do Ercis rozdawa? nam herbat? w foliowych r?kawiczkach (ze wzgl?du na... higien??), a potem pozbierwa? od nas wszystkie te plastikowe, cywilizacyjne resztki-pozosta?o?ci i wyrzuci? ot tak... za siebie w miejsce, którego nie wida?.