Wiecznie szcz??liwy dzieciak
Dosiada si? do nas dwóch m?odziutkich ch?opców. Maj? co najwy?ej po 8-10 lat. Prosz?c chocia?by o jedn? rupi?, zaczynaj? opowie?? o swojej dzielnicy. Kiedy dostaj? dych?, patrz? na banknot tak, jakby w swoim dotychczasowym ?yciu nie trzymali w d?oniach takiej sumy pieni?dzy. Znikaj? na chwil?, po czym przynosz? ?liwki zanurzone w s?odkim syropie. Dwie porcje dla siebie, dwie dla nas.
- Whisky nie jest dobra - oznajmia jeden z malców, pokazuj?c nam zataczaj?cego si? m??czyzn?. - Ten cz?owiek te? nie. Zaraz po tym s?yszymy histori? o kasjerze z pobliskiego kina, który zawsze wygania go sprzed drzwi wej?ciowych. Opowie?? przerywa pojawienie si? rikszy z bia?ymi na pok?adzie.
Widz?c, ?e si? zatrzymuj?, ch?opak porozumiewawczo si? u?miecha i puszcza do nas oko. Nie mija nawet 10 sekund, jak stoi obok pojazdu i przybieraj?c zmarnowan? min?, prosi o drobne. Nie dostaje nawet z?amanego pajsa (odpowiednik naszego grosza). Kiedy wraca u?miech z powrotem rozja?nia jego dziecinn? twarz. Po chwili namys?u oznajmia. - You give me money, I'm happy. They don't give me, I'm too happy. Zanim jeszcze dociera do nas tre?? komunikatu, wiemy, ?e mówi ?miertelnie powa?nie.
Uliczna sypialnia
Nocn? cisz? wype?niaj? jedynie oddechy ?pi?cych m??czyzn. Zm?czone cia?a le?? na prymitywnych wózkach, schodach i namiastkach chodników, wy?cielonych starymi kocami. Ostatni ze sprzedawców zamykaj? dobytek i k?ad? si? przed drzwiami sklepów. - To nie s? bezdomni - t?umaczy brodaty sikh. - Przyje?d?aj? tu do pracy z odleg?ych miejscowo?ci. Po kilku miesi?cach wracaj? do swoich rodzinnych domów, przywo??c ze sob? troch? pieni?dzy. Za miesi?c pracy dostaj? 2-3 tys. rupii. ?pi? na ulicy, bo tak jest taniej.
Wszystkie dni s? takie same. Czas jakby sta? w miejscu, tylko w sakiewkach powoli przybywa skrz?tnie uciu?anych pieni?dzy. Wracaj?c do hotelu, zastanawiamy si? nad wymy?lnymi problemami, dr?cz?cymi mieszka?ców naszego kraju - rachunki za telefon komórkowy, zepsute wideo, czy niesp?acona rata kredytu bankowego. Chory m??czyzna, któremu wcze?niej dali?my kilka rupii, nie maj?cy poj?cia o takich sprawach, pozdrawia nas szczerym u?miechem...
Cz??? 6. S?o? dla Wa??sy
Rankiem pod drzwi hoteli i restauracji podje?d?a m?ody ch?opak na rowerze. Rozwozi wianki uplecione z kolorowych kwiatów. Wi?zanki trafiaj? na o?tarzyki przyozdobione zdj?ciami i pos??kami tutejszych bogów. Zapalaj? si? kadzide?ka, s?ycha? cichutkie modlitwy, rozpoczyna si? kolejny dzie? w 10-milionowym Delhi.
- Mo?e by?my co? zjedli? - pyta J?drek w??czaj?c telewizor. Indyjskie teledyski... Informacje z dzia?a? w Kaszmirze... Pani Chmurka zapowiadaj?ca 40-stopniowy upa?... - No, nie?le. Szkoda, ?e nie wspomnia?a o wilgotno?ci powietrza. Bierz kas? i wychodzimy.
Diabelskie przyprawy
Kolorowo ubrany, przypominaj?cy wygl?dem Jezusa hipis, jest Jugos?owianinem. Przyjecha? tu 6 lat temu, odnalaz? Kriszn? i ani my?li wraca? do kraju. Kiedy w trakcie rozmowy, pomi?dzy angielskie s?owa wtr?camy co? w ojczystym j?zyku, z pobliskiej restauracji s?yszymy radosne nawo?ywanie: - Jeste?cie z Polski? Zapraszam na ?niadanie.
W?a?ciciel baru szybko przygotowywuje stolik. Z dumn? min? opowiada o swojej wizycie w naszym kraju. Za?atwia? interesy w Koszalinie, Poznaniu i Krakowie. - Bardzo ?adne stare miasto i olbrzymia ?wi?tynia chrze?cija?ska - chwal?c si? znajomo?ci? geografii, k?adzie na stole dymi?ce potrawy.
Zupa pachnie niebia?sko, smakuje natomiast piekielnie. Pierwszy ?yk nafaszerowanego diabelskimi przyprawami p?ynu wykr?ca nam twarze. Nowy przyjaciel ?mieje si? tylko i zaprasza do wspólnego zdj?cia. Spod lady wyci?ga sporej grubo?ci album, wype?niony niemal identycznymi fotkami. Zmieniaj? si? tylko bia?e postacie obejmowane ramieniem gastronoma-biznesmena.