Zabierzcie mnie do Polski!
Nikomu nigdzie si? nie spieszy. Pojazd rusza po trzech godzinach, kiedy ju? wszystkie miejsca s? zape?nione. Kolejni pasa?erowie, zabierani grupkami z pustynnych osad, siadaj? na podwójnych siedzeniach trójkami b?d? rozk?adaj? si? na pod?odze.
- Jeste? moim przyjacielem - oznajmia na wst?pie siedz?cy obok dwudziestokilkuletni Pakista?czyk. Chwil? pó?niej, wycieraj?c nos o brudn? firank?, pyta, ile kosztuje mój zegarek. Strasznie dziwi go fakt, ?e nie mam ?ony. Sam dorobi? si? ju? dwójki dzieci i, co oznajmia z dum?, ...czterech kochanek.
Dalsza dyskusja sprowadza si? do tego, ?eby w drodze powrotnej zabra? go do Polski. Raz ju? próbowa? czmychn?? nielegalnie do Niemiec. Grupce uciekinierów uda?o si? pokona? Afganistan, rosyjscy policjanci byli jednak bardziej czujni. Ostatnim miastem, które zobaczy?, by?a Moskwa.
Pok?on Allachowi
Po piachu wolno przemieszczaj? si? ?uczki wielko?ci pi?cioz?otówek. Ich ?ywot nie jest sielank?. Co chwil? który? ginie pod obut? w sanda? stop? mieszka?ca male?kiej osady. Szybko cofamy si? do klimatyzowanego autobusu. Temperatura na zewn?trz dochodzi do 50 stopni. Powietrze jest tak suche, ?e na naszych cia?ach nie pojawia si? ani jedna kropla potu. Cud, ?e spluwana przez mojego s?siada ?lina, nie wyparowywuje, zanim zderzy si? z powierzchni? ziemi.
Potwornie zm?czeni próbujemy zasn??, kiedy nagle z g?o?ników wydobywa si? pot??ny g?os przytaczaj?cy wersety z Koranu. Chwil? pó?niej zachodzi s?o?ce, a nasz autobus powoli zatrzymuje si? na ?rodku pustyni. M??czy?ni wychodz? na zewn?trz, rozk?adaj? na piachu sp?owia?e dywaniki i zaczynaj? bi? pok?ony w kierunku Mekki. Szukaj?c jak najwygodniejszych pozycji, zastanawiamy si?, co nas jeszcze mo?e spotka?.
Za r?k? z m??czyzn?
Facet podrzynaj?cy gard?a kozom i obdzieraj?cy je ze skóry, m??czy?ni z nied?wiedziami na smyczach, zaprz?gni?te w os?y riksze i rozk?adaj?ce si? na chodniku zw?oki kota - to ju?, b?d?ca stolic? Belud?ystanu, Quetta. Miejsce ma?o przyjemne, tyle ?e miejscowi s? jakby bardziej przyja?ni.
U?miechaj? si? do nas dzieciaki w poobdzieranych ubraniach, sprzedawcy egzotycznych owoców i piekarze pilnuj?cy chleba wypiekanego w przypominaj?cych studnie piecach. Od pozostania tutaj skutecznie odstrasza zapach unosz?cy si? z brudnych rynsztoków. Bierzemy prysznic w niewielkim hotelu, kosztujemy soku z wy?ymanego bambusa i czym pr?dzej udajemy si? na stacj? kolejow?.
Spotykamy s?siada z autobusu (tego od czterech kochanek). Pomaga nam przebrn?? przez kolejowe formalno?ci, po czym ?egna si? i oddala trzymaj?c za r?k?... m??czyzn?. Ciekawe, dlaczego wcale nas to nie dziwi.
Wsiadaj?c do wagonu oznaczonego jako "Economic class" nie wiemy jeszcze, ?e b?dzie to jeden z najpowa?niejszych b??dów tej wyprawy...
Cz??? 4. W krainie Sikhów
Mam 40 stopni gor?czki, wymioty i biegunk?. Pokój w pakista?skim hotelu przypomina sal? szpitaln?. Wokó? czterech, przykrytych prze?cierad?ami ?ó?ek, wznosz? si? ?ciany wy?o?one bia?ymi kafelkami. Na stoliku stoi apteczka z coraz mniejszym zasobem leków. Nawet nie zastanawiamy si?, co mog?o mi zaszkodzi? - sok z bambusa, ?liwki kupione u ulicznego handlarza, czy mo?e napój mango, do którego przez przypadek wpad?a pakista?ska mucha.
Reszta pojecha?a za?atwia? powrotne wizy w ambasadzie ira?skiej. Na razie za nami 13 dni podró?y i zaledwie 4 noce sp?dzone w hotelach. Rodz?ce si? podejrzenia o ukryty masochizm, próbujemy usprawiedliwi? faktem, ?e do wymarzonych Indii pozosta?o zaledwie 25 km.
Economic class
30 kilometrów na godzin?, w tym kraju chyba nikt nigdy si? nie spieszy. Poci?g z Quetty wyruszy? w licz?c? 1200 km tras? o godz. 12. W zakurzonym przedziale sp?dzili?my równe... 40 godzin.
Pi?kne by?y tylko nazwy - "Pakistan Railway" i "Economic class". Za 20 dolarów otrzymali?my trzy miejsca siedz?ce, umieszczon? nad nimi prycz? i i?cie masakryczne warunki podró?y.
Pocz?tkowo sk?ad skierowa? si? na po?udnie. Za zakratowanymi oknami rozpo?ciera?y si? kamieniste równiny poprzecinane korytami wyschni?tych rzek, poci?g przeje?d?a? pomi?dzy skalistymi wzniesieniami i co chwila znika? w kilkudziesi?ciometrowych tunelach. W ?rodku w tym czasie przybywa?o ?ó?tego py?u. Po pierwszej godzinie jazdy siedzenia pokrywa?a milimetrowa warstwa kurzu.