Szybko nawi?zali?my znajomo?ci. Na postojach, licz?cych niekiedy nawet po pó?torej godziny, b?yskawicznie obst?powali nas ??dni wiedzy tubylcy. Sk?d jeste?cie, gdzie i po co jedziecie - nawet najm?odsi Pakista?czycy zadawali pytania w j?zyku angielskim. Nic dziwnego, ju? w podstawówce przez cztery godziny w tygodniu ucz? si? tego j?zyka.
Jako ?e bia?y m??czyzna stawiany jest w hierarchii wy?ej od tutejszej kobiety, niejednokrotnie s?yszeli?my pochwa?y na temat naszych bladych, ale pono? pi?knych cia?. Nie oby?o si? bez prezentów, w?ród których pierwsze miejsce zaj?? srebrny sygnet ze szmaragdem. Niestety, okaza? si? zwyk?? podrób?.
Teraz Polska
Z morderczego poci?gu w ko?cu wysiedli?my w miejscowo?ci Lahore. Przed nami dotar? tu ju? polski przemys?. Wi?kszo?? taksówek je?dzi po mie?cie poobklejana reklamami opon z D?bicy. Na drugi rodzimy akcent natkn?? si? mo?na kupuj?c piank? do golenia. Instrukcja w ojczystym j?zyku oznajmia, ?e specyfik zosta? sprowadzony prosto z ?odzi.
Pomimo ?e jest to drugie co do wielko?ci miasto w Pakistanie, na pierwszy rzut oka wydaje si?, jakby?my wyl?dowali w obskurnych, przepe?nionych lud?mi slumsach. Dopiero wycieczka riksz? do angielskiej dzielnicy The Mall pozwala przenie?? si? w ?wiat przypominaj?cy nieco bardziej Europ?. Tutaj znajduj? si? wielkie hotele, banki i budynki rz?dowe. Pomi?dzy gotyckimi katedrami natykamy si? na muzeum w stylu mogolsko-wiktoria?skim i nowoczesny Meczet Shohada. W Muzeum Lahore mo?na obejrze? interesuj?c? kolekcj? obrazów, rze?b i przedmiotów pochodz?cych z doliny Indusu. Miejsce to zaciekawi na pewno wielbicieli Rudyarda Kiplinga. To tutaj, w latach 1875-1893 pracowa? jego ojciec. Na przeciwko budynku czytelnicy powie?ci "Kim" mog? obejrze? znane z ksi??ki dzia?o Zamzana Gun.
Karakoram Highway?
Po dwóch dniach szprycowania si? paracetamolem i czarnymi pastylkami z w?glem jako tako staj? na nogach. - Nic ci nie by?o, jak mnie dopad?o w Chinach, przez tydzie? pi?em tylko gorzk? herbat? - beztrosko stwierdza Janusz, po czym biegnie zamówi? taksówk? na d?bickich oponach. Chwil? pó?niej ponownie zmierzamy na wschód.
Informacji z ambasady nie mo?na raczej uzna? za rewelacyjne. Na ulicach Teheranu w?a?nie demonstruj? studenci, st?d tury?ci z Europy nie s? zbytnio po??dani w tym mie?cie: - Niewiele mog? obieca?, prosz? zadzwoni? za jakie? dwa tygodnie - tylko tyle powiedzia? konsul. Jad?c ciasn? taksówk?, na wszelki wypadek obmy?lamy zast?pcze warianty powrotu do domu. W zm?czonych umys?ach rodzi si? plan przeprawy drug? co do wielko?ci drog? na ?wiecie - Karakoram Highway. Potem Chiny, Kirgizja i Rosja. Zanim to jednak nast?pi, postanawiamy odwiedzi? Nepal.
Energetyczne ow?osienie
Pierwsze od kilkunastu dni piwo smakuje wy?mienicie. Siedz?c w cieniu wielkiego fikusa, czekamy na Janusza, który jakie? 20 minut temu znikn?? za drzwiami kantoru wymiany walut. Indyjska biurokracja jest przera?aj?ca. Setki papierów, potwierdzenia, ksero paszportu - wszystko tylko po to, by wymieni? 50 dolarów.
- Wiecie co, chyba jeste?my w Indiach? - z tej okazji, spryskuj?c si? wod? z hydrantu, czekamy na jaki? cud. Na deskach obok m?ody Niemiec skr?ca si? z bólu. Jeszcze przez najbli?szych kilka dni nie we?mie do ust ?adnej substancji g?stszej od wody. Podsuwane pod nos lekarstwa odtr?ca z niesmakiem.
Prosto z granicy jedziemy do Amritsaru. Miasto to, za?o?one w 1577 roku przez czwartego guru Sikhów, jest g?ównym o?rodkiem kultu tej religii. Na ka?dym kroku spotykamy brodatych m??czyzn w turbanach. Niczym biblijny Samson od dnia narodzin nie ?cinaj? w?osów, chowaj?c je pod zwojami kolorowych materia?ów. Wystarczy zajrze? do tutejszych publikacji, aby przeczyta?, ?e "ludzkie w?osy stanowi? ?ród?o ?yciowej energii".
800-tysi?czna metropolia niewiele ró?ni si? od tych, które odwiedzili?my dotychczas. Jedyn? nowo?ci? s? bezpa?skie krowy, wa??saj?ce si? wsz?dzie bez zamierzonego celu.
Z?ota ?wi?tynia
Po?rodku starego Amritsaru wznosi si? najwi?ksza sikhijska ?wi?tynia, Hari Mandir. Odwiedzaj?c to przepi?kne miejsce, a? nie chce si? wierzy?, ?e za bia?ymi, marmurowymi murami otaczaj?cymi ogromny plac, na ka?dym kroku czekaj? ?ebracy wyci?gaj?cy r?ce po ja?mu?n?.
Przed wej?ciem obowi?zkowo ?ci?gamy buty i zakrywamy g?owy. M??czy?ni, przytrzymuj?c si? metalowych ?a?cuchów, zanurzaj? si? w ?wi?tym jeziorze otaczaj?cym budowl?. Od pokrytej kilkudziesi?cioma kilogramami z?ota kopu?y odbijaj? si? promienie zachodz?cego s?o?ca. Jej kszta?t przedstawia odwrócony kwiat lotosu, symbolizuj?cy trosk? Sikhów o losy ?wiata.
Uzbrojony we w?óczni? stra?nik wskazuje nam prowadz?c? do ?rodka grobl?, zwan? Mostem Guru. Zbli?aj?c si? do budynku, coraz wyra?niej s?yszymy nabo?ne ?piewy kap?ana, odczytuj?cego wersety ze ?wi?tej ksi?gi. Przed wej?ciem zostajemy pocz?stowani s?odkim ciastem prasaad. Wedle starego zwyczaju opuszczaj?c ?wi?tyni?, nale?y si? nim podzieli? z mijanymi po drodze lud?mi.
Kiedy wewn?trz na moment przykl?kamy obok t?umu wiernych, bajkowa sceneria wokó? sprawia, ?e zapominamy o ca?ym otaczaj?cym nas ?wiecie...