Swastyka - symbol szcz??cia
W drodze powrotnej taksówkarz wysadza nas w centrum Kathmandu, tu? przy placu Durbar. Gdyby nie poubierani w zwyk?e koszule i t-shirty Nepalczycy i gromada sko?nookich turystów poobwieszanych nowoczesnymi aparatami fotograficznymi, czuliby?my si? jak po wyj?ciu z wehiku?u czasu, który przeniós? nas o kilka stuleci wstecz. Dooko?a wznosz? si? budynki udekorowane charakterystycznymi potrójnymi dachami, kamienne pos?gi zwierz?t i bogato zdobione drewnianymi rze?bami klasztory buddyjskie.
Centralne miejsce zajmuje wzniesiona na kilkustopniowym pode?cie budowla po?wi?cona ?iwie. W okolicy wznosz? si? ?wi?tynie Kriszny, Wisznu i, przyozdobiona erotycznymi p?askorze?bami, ?wi?tynia Jagannath. Co jaki? czas pomi?dzy zwyk?ymi lud?mi dostrzegamy bosych, poobwieszanych koralami m??czyzn w bajecznie kolorowych szatach. ?wi?ci m??owie przechadzaj? si? leniwie b?d? przyjmuj?c pozycj? lotosu sadowi? si? na prastarych murach. Pogr??eni w medytacji niewiele sobie robi? z otaczaj?cej ich rzeczywisto?ci.
Na drzwiach domów i murach ?wi?ty? co jaki? czas wida? wymalowane swastyki. Zbezczeszczony przez Hitlera symbol, którym u nas najch?tniej pos?uguj? si? skinheadzi, tutaj nie zadziwia nikogo. S?oneczny Krzy?, b?d?cy pierwotnie symbolem ognia, obecnie przynosi dobrobyt i szcz??cie.
Chwila w tropikach
- Zatrzymajcie si?, gdyby zacz??o pada? - J?drek wydaje ostateczne instrukcje i nie zwa?aj?c na protesty kierowcy, wdrapuje si? na dach kolorowego autobusu. Szybko udaj? si? za nim. Kiedy próbuj? postawi? nog? na metalowej drabince, s?ycha? trzask rozrywanych kraciastych spodni. Na szcz??cie dokonali?my zakupów hurtowych, jedna para kosztowa?a 8 z?.
Autobus mknie w stron? Pokhary, miasta po?o?onego na wysoko?ci 900 m n.p.m., tu? u stóp Himalajów. Trzymaj?c si? kurczowo metalowych barierek, sycimy si? rajskim widokiem, rozpo?cieraj?cym si? po obu stronach. Sprzed pokrytych s?omianymi dachami lepianek machaj? do nas u?miechni?te maluchy. Pofa?dowany teren zajmuj? porozmieszczane tarasowo pola ry?owe, na których brodz?c po kostki w wodzie uwijaj? si? nepalscy rolnicy.
Nagle droga zaczyna wznosi? si? pod gór?. Otwarte przestrzenie zast?puje powoli tropikalny las, w którym zaczyna dominowa? ciemna, miejscami zgni?a ziele?. Na chwil? znikamy w mlecznobia?ej mgle. Pe?na zakr?tów droga wygl?da zdradziecko. Po jednej stronie wznosz? si? ogromne szczyty, poprzecinane stru?kami kilkudziesi?ciometrowych wodospadów, z drugiej straszy przepastna g??bia. Zaprawiony w bojach kierowca niewiele sobie robi z trudnych warunków jazdy. Na wszelki wypadek przed ka?dym zakr?tem wciska jedynie dono?ny klakson.
Blisko jak do ?a?cuta
Na przyjazd autobusu czekaj? t?umy naganiaczy poubieranych w bia?e koszule. Hotelowi wys?annicy od razu oblegaj? pojazd. Obok tabliczek z nazwami pensjonatów pojawia si? kartka z wypisanym czarnym flamastrem nazwiskiem: "Mr. Guzik Krzysztof". Krzysiek zanosi si? ze ?miechu. - Nie przypominam sobie, ?ebym mia? tu jak?? rodzin?.
Darmowa taksówka zawozi nas pod Hong Kong Hotel, po?o?ony w najbardziej atrakcyjnej cz??ci Pokhary, tu? nad jeziorem Phewa. "W tafli jeziora odbijaj? si? szczyty masywów Annapurna i Dhaulagiri. Szczególnie pi?kny jest widok na nepalski Matterhorn. Gór? nazywa si? rybim ogonem, z uwagi na osobliwy kszta?t jej szczytów." - czytam w przewodniku.
Do najwy?szych gór ?wiata mamy zaledwie 15 km (to nawet mniej ni? z Rzeszowa do ?a?cuta...). Czym pr?dzej biegniemy je zobaczy?. Nic z tego, dooko?a tylko deszczowe chmury. Na pocieszenie pozostaje nam obejrzenie przepi?knych widokówek i ?niadanie na tarasie wype?nionym rytmicznym odg?osem b?bnów.
Po po?udniu je?dzimy po mie?cie, po drodze zatrzymuj?c si? w co ciekawszych miejscach. Jaka? ?wi?tynia, pó?niej jaskinia po?wi?cona jednej z bogi?, pe?na stalagmitów, wilgotna i ob?lizg?a, i jeszcze niesamowity w?wóz rzeki Seti - szeroka na 4,5 metra szumi?ca dziura o 10-krotnie wi?kszej g??boko?ci.
W Pokharze zaznajamiamy si? z nowym typem nagabywaczy. Proponuj? kilkudniowe trekkingi i sp?ywy górskimi rzekami. By sta? si? uczestnikiem jednej z wypraw, wystarczy troch? wolnego czasu i jakie? 20-30 dolarów dziennie. - Mo?e innym razem? - odpowiadamy za ka?dym razem.