Dworzec South Terminal te? jest bardzo du?y i wygl?da jak grzybek (podobnie jak dworzec w Kielcach). Na dworcu Magda posz?a do toalety, a tam, gdy tylko ?ci?gn??a chustk?, us?ysza?a krzyk. To po prostu Iranki wzi??y j? za faceta. I nie ma si? co dziwi?: bez czadoru, w spodniach, w koszuli w krat? i obci?ta na je?a w ?adnym wypadku nie mog?a przypomina? ira?skiego kanonu kobiety.
Autobus do Esfahanu odje?d?a? pó? godziny pó?niej, ko?o 18.00. W tym dworcowym g?szczu nasz przyjaciel Hamid odnalaz? autobus, który jecha? do Shirazu (my mieli?my wysi??? w Esfahanie). Bilety kupili?my w kasie. Z ka?dego autobusu wyje?d?aj?cego z dworca przera?liwie krzyczeli ch?opcy z obs?ugi, zwo?uj?c pasa?erów, którzy jeszcze nie znale?li autobusu w kierunku, w którym si? udawali. Podczas jazdy ch?opcy ci zajmowali si? roznoszeniem wody pasa?erom. Zdarza?o si?, ?e wyjazd by? poprzedzony krótk? modlitw? do Allaha. Wi?kszo?? autobusów przemierzaj?cych Iran to stare mercedesy, produkowane w Iranie na licencji. Nie mia?y klimatyzacji, tylko otwierane okna, ale za to siedzenia by?y bardzo wygodne. W niektórych autobusach by?o tylko 27 miejsc, tak ?e w jednym rz?dzie by?y trzy siedzenia; dwa po jednej stronie a jedno po drugiej. Ka?de siedzenie mia?o dwa oparcia, rozk?ada?o si?, a pasa?erowie mieli wi?cej miejsca na nogi ni? w nowoczesnych, pi?ciogwiazdkowych autobusach. Nad ka?dym siedzeniem wisia?y jednorazowe plastikowe kubki na wod? roznoszon? podczas jazdy. Woda ta to roztopiony lód, który kupowano przy drogach w punktach sprzeda?y lub bezpo?rednio w fabrykach lodu. W ka?dym wi?kszym mie?cie znajduje si? taka fabryka. Trzeba przyzna?, ?e jest to sporych rozmiarów firma wytwórcza. Du?ym zaskoczeniem by? dla nas widok cz?owieka na rowerze, wioz?cego sporych rozmiarów kostk? lodu.
Do Esfahanu
Wieczorem opuszczali?my Teheran, który jest miastem bardzo rozleg?ym i otoczonym przez góry. Od pó?nocy s? to góry Elbrus si?gaj?ce 5600 m n.p.m. Za nimi rozci?ga si? niezwykle zielone wybrze?e Morza Kaspijskiego. Wje?d?ali?my na autostrad? na po?udnie. Przy wje?dzie na ni? ustawiono cokó?, na którym znajdowa? si? rozbity samochód - troch? przypominaj?cy nasz? nys? - a w drzwiach tego samochodu by?a zgnieciona i oblana czerwon? farb? kuk?a cz?owieka. To bardzo osobliwy znak nakazuj?cy uwa?n? jazd?. Trzeba przyzna?, ?e na dobrych i stosunkowo pustych ira?skich drogach mo?na by?o rozwija? niema?e pr?dko?ci. Po sze?ciu godzinach jazdy dojechali?my do Esfahanu. W sumie, licz?c od Stambu?u, to 60 godzin w autobusach z ma?ymi przerwami. Dworzec w Esfahanie, jak zreszt? wi?kszo?? w Iranie, znajdowa? si? na obrze?ach miasta.
Do hotelu Amir Kabir, który polecali nam znajomi, pojechali?my taksówk?. By?a druga w nocy i hotel by? zamkni?ty. Dopiero gdy zacz?li?my porz?dnie puka?, pojawi? si? w bramie kto? z obs?ugi i o?wiadczy?, ?e nie ma miejsc. Jako ?e mówi? po angielsku, wyt?umaczyli?my mu, ?e bierzemy ka?de miejsce, nawet na pod?odze. I tak znale?li?my si? w ma?ym pokoju modlitw. By?o w nim bardzo gor?co, a na pod?odze le?a? mi?kki dywan. Po wymarzonym prysznicu po?o?yli?my si? spa?. Oko?o 5 rano obudzi? nas jaki? ma?y ch?opiec i usi?owa? nas gdzie? zaci?gn??. Okaza?o si?, ?e zwolni? si? pokój po jakich? S?owakach i mamy si? tam przenie??. Nie pozwolono nam si? najpierw wyspa?, a potem przenie??, bo zajmowali?my pokój modlitw. Hotel by? jednopi?trowy, z niedu?ym podwórkiem w ?rodku i fontann?, przy której sta?o kilka stolików. Wi?kszo?? zatrzymuj?cych si? tu turystów to m?odzi, zagraniczni tury?ci, tacy jak my. Podczas naszego pobytu spotkali?my dwóch Belgów, którzy mieli wizy turystyczne - za 100 USD, czyli tyle, ile nasze dwustronne tranzytowe. Oni jednak musieli mie? wykupione trzy noclegi w Iranie, a z Belgii mogli kupi? tylko noclegi w bardzo drogich hotelach. Nocleg w tym hotelu kosztowa? 10000 riali (1USD = 5600 riali), czyli 1000 tomanów (toman to taka nieoficjalna jednostka, w której podawane s? ceny; 1 toman = 10 riali).