Dalej pojechali?my tym samym poci?giem, którym wyjechali?my z Budapesztu. Za oknem jawi?y nam si? przepi?kne, zielone, rumu?skie góry, ci?gn?ce si? kilometrami, a? za oknem zrobi?o si? ciemno. W poci?gu spotkali?my m?odego go?cia, który troch? mówi? po angielsku. Zacz?? nam opowiada? o niebezpiecze?stwach, jakie czyhaj? na podró?nych, zw?aszcza zagranicznych, od czego na jaki? czas odechcia?o nam si? spa?. Zw?aszcza ?e nas?uchali?my si? o tym jeszcze przed wyjazdem. Nic tylko szalej?cy z no?ami Cyganie. Ca?e szcz??cie nie spotkali?my ?adnego rzezimieszka. Za to spotkali?my w poci?gu Polaka, który wybiera? si? samotnie na wakacje do Bu?garii, ale nie by? szczególnie rozmowny. I tak po ca?onocnej je?dzie docieramy ko?o 8 rano do Bukaresztu.
Ju? na dworcu z?apa? nas naganiacz i zaprowadzi? prosto do biura przewozowego Toros. Biuro to polecali nam zreszt? przed wyjazdem znajomi. Znajdowa?o si? ono w blaszanej budzie naprzeciw dworca. Tam po krótkim targu zgodzili?my si? na 20 USD, p?atne w twardej walucie. Tomek jeszcze da? naganiaczowi dolara, nie wiadomo po co, i zaraz zapakowali nas do taksówki, któr? podjechali?my do autobusu. Taksówka to stara dacia, a kierowca nie oszcz?dzaj?c samochodu szybko wióz? nas przez miasto - brudne ulice, stare samochody, odrapane tramwaje, ogólnie - szarzyzna. Jedynie monumentalny pa?ac Ceausescu b?yszcza? w?ród tego wszystkiego. Rzeczywi?cie zrobi? na nas wra?enie.
Taksówk? wjechali?my na jaki? ogrodzony plac, na którym sta?y autobusy. By?y nawet nowe i fajne, czego si? nie spodziewali?my. Wyjechali?my z godzinnym opó?nieniem, bo co chwil? taksówki dowozi?y nowych podró?nych. Oprócz nas w autobusie by?o jeszcze dwóch Polaków i wytatuowane rumu?skie prostytutki jad?ce na zarobek do Turcji. Zaraz po wyje?dzie rozdano wszystkim ?niadanie: rogalik babuni, orzeszki, sok i chyba jakie? ciastka. Zaraz potem zacz?to zbiera? op?aty na kontrole drogowe i celników. Nie dali?my, ale trzeba by?o si? o to wyk?óci?. Nasi ziomkowie zap?acili bez dyskusji, reszta te?. Po pó? godzinie doje?d?amy do granicy, któr? przekraczamy starym promem rzecznym, co trwa dosy? d?ugo. Co ciekawe, nieopodal wida? most nad Dunajem, podczas gdy my m?czyli?my si? ze dwie godziny - skandal. Najpierw trzeba by?o czeka? w kolejce na prom, potem trzeba si? by?o na ten prom za?adowa?, przep?yn??, wy?adowa?, przej?? odpraw? i w ko?cu mo?na by?o ruszy?. Ale to jeszcze nie wszystko: ledwo przejechali?my 200 metrów, a tam nast?pna odprawa i kontrola.
No, ale w ko?cu uda?o si? opu?ci? granic?. Jechali?my przez pi?kny, górzysty kraj, po pustych drogach, bo samochód spotyka si? tu niezmiernie rzadko, a je?li ju?, to jaki? dostawczy albo policj?. Dlatego te? nie potrafi?em sobie wyt?umaczy?, czemu drogi s? tu takie zniszczone. Wsz?dzie po drodze obraz n?dzy. Wszystko jednak rekompensowa? nam widok przepi?knych gór za oknem i ?piew, raz Turków, a raz Rumunek w autobusie. Co dwie godziny mieli?my przystanki, na których obs?uga autobusu nie odmawia?a sobie jad?a. My mieli?my jeszcze kanapki z domu.
Do tureckiej granicy dotarli?my pó?nym wieczorem. Podczas kontroli baga?y, na specjalnych ?awach sprawdzani byli wszyscy. My akurat niezbyt szczegó?owo. Wcze?niej musieli?my kupi? wiz? za 10 USD. Przy budce wisia? cennik op?at wjazdowych dla ró?nych narodowo?ci. Najciekawsz? pozycj? znale?li?my dla Rumunów: 20 DM op?aty za zanieczyszczanie ?rodowiska. Do Stambu?u dojechali?my oko?o 2 w nocy po 62 godzinach od wyjazdu z domu.
Wreszcie Stambu?
Po przyje?dzie mo?na by?o zosta? do rana w autobusie, ale my mieli?my namiar na tani hotel Villa Marmara. Po uprzednim targu o cen? wzi?li?my taksówk?, która zawioz?a nas pod Hotel Marmara. Ale ten hotel na pewno nie by? tani - mia? kilkana?cie pi?ter, a w recepcji fontann?. I znowu k?ótnia z taksówkarzem, tym razem o to, ?e zawióz? nas nie pod ten hotel. Sprawdzili?my w komputerze w recepcji - hotelu Villa Marmara nie by?o. Kierowca znacznie obni?y? cen? za kurs, ale mimo to, w deszczu obelg z jego strony, poszli?my z?apa? inn? taksówk? do schroniska studenckiego niedaleko centrum. Od razu zacz?li?my od targu o cen? na ?mier? i ?ycie. Potem, ju? na miejscu, dalej targi. Wytargowali?my w ko?cu dobr? cen?, ale w rezultacie przez pomy?k? zap?acili?my prawie podwójnie. Taksówkarz gapi? si? na nas jak na idiotów, i wcale mu si? nie dziwie, bo o tym, ?e zap?acili?my dwa razy wi?cej ni? wytargowali?my, przekonali?my si? dopiero, gdy odjecha?. Pewnie takich jak my jeszcze w swoim ?yciu nie widzia?. No, ale po prawie trzech dniach jazdy mog?o nam si? to zdarzy?.