Na pocz?tku zjedli?my wielkie arbuzy, które kupili?my przed odjazdem. Zjad?em pó? i zaraz mnie pogoni?o. Od tego momentu ze zdwojon? si?? marzy?em o prysznicu. Pó?niej na obiad zjedli?my kupiony jeszcze w Esfahanie suchy ju? ira?ski chleb z d?emem.
Przez poci?g kilkakrotnie przesz?a kontrola policyjna z wykrywaczami metali. Przeszukiwali i badali nie tylko nasze baga?e, ale i ca?y przedzia?. Kontrole te wi?za?y si? z tym, ?e w ostatnich tygodniach w Pakistanie w poci?gach zdarza?y si? zamachy bombowe. Cz?sto tak?e sprawdzano bilety i to?samo?? podró?nych.
Kiedy wjechali?my w góry, poci?g jecha? wolno po kr?tych torach. Po drodze mijali?my wiele tuneli i ma?ych stacyjek. Na wi?kszo?ci z nich opisana by?a wysoko?? nad poziomem morza. Widok pustynnych gór by? niesamowity. Wszystko w jednym, piaskowym kolorze, ale za to ró?norodno?? formacji skalnych oraz ich bezkresno?? sprawia?y, ?e cz?owiek czu? si? jak jedno ma?e ziarenko na tej bezkresnej pustyni. Pomi?dzy ska?ami cz?sto spotka? mo?na by?o wyschni?te rzeki i strumienie, w niektórych z nich znajdowa?y si? nawet jeszcze ka?u?e wody. Suche koryta rzek by?y bardzo du?e, co sugerowa?o, ?e i tu dociera czasem niema?y deszcz. Pustynne góry to jeden z najwspanialszych widoków, jakie kiedykolwiek widzia?em. Chcia?bym kiedy? powróci? tam i przemierzy? je jeepem.
Po kilku godzinach jazdy dojechali?my do jakiej? wi?kszej stacji i tam w ko?cu mogli?my kupi? co? zimnego do picia. Na peronie mo?na by?o nie tylko si? napi?, ale i co? przek?si?. Potrawy smakowa?y wspaniale i spokojnie najadali?my si? nimi. Podawano takie same dania jak w restauracjach, które mo?na by?o zje?? na miejscu lub wzi?? na wynos.
Postoje trwa?y zazwyczaj kilkana?cie minut; po czym maszynista tr?bi? i poci?g bardzo wolno wytacza? si? z peronu. Dopiero w tym momencie wi?kszo?? pasa?erów, którzy wyszli na peron, wsiada?a z powrotem do wagonów. Na stacjach mo?na by?o te? zmoczy? sobie g?ow? i chustki - ach co za rozkosz. W po??czeniu z zimn? col? - szczyt pustynnego szcz??cia.
Wi?kszo?? tubylców bardzo nam si? przygl?da?a. Obserwowali nas, gdy wychodzili?my na peron, a tak?e przez okna wagonu. Niektórzy tylko przechodzili i si? gapili, a inni, bardziej zaciekawieni, wr?cz przystawali i si? nam przygl?dali. Pokazywali sobie co?, dyskutowali i dziwili si?, nie wiadomo czemu. Ale rekordzist? by? jeden m?ody ch?opak jad?cy tym samym poci?giem, a mo?e nawet i w tym samym wagonie, który wychodzi? na peron poprzygl?da? si? nam na ka?dej stacji.
W nocy te? by?o bardzo gor?co. Spa?em tym razem na pod?odze. Na dodatek gdzie? w ?rodku nocy prze?yli?my nalot pche? pustynnych czy czego? takiego. Wpad?a do przedzia?u chmura pche? i zacz??a nas gry??, w?azi? pod ubranie i dalej gry??. Aby si? od nich odizolowa?, przykry?em si? cienk? firank?, któr? zreszt? wioz?em jako tak? prymitywn? moskitier?. I rzeczywi?cie nie dobiera?y si? do mnie, ale zrobi?o mi si? tak gor?co, ?e nie mog?em wytrzyma?. Wybór: pogryzienie czy podduszenie, by? naprawd? trudny. Kiedy pch?y ju? sobie polecia?y, spryskane ró?nymi detergentami, i wyszed?em spod firanki, by?em ca?y mokry. Nied?ugo po tym nalocie wysiad? wspó?towarzysz naszej podró?y, zabieraj?c ze sob? pi?? wielkich walizek-skrzynek, które trzyma? pod siedzeniami.