Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
Dziennik z podró?y do Indii
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

06.09.1997

Rano zg?aszam si? na dalsze badania. Pobieraj? ode mnie ró?ne próbki i k?ad? mnie do ?ó?ka. W sumie nie mog? narzeka?. Pokój jest klimatyzowany. Naoko?o mnie biegaj? trzy Hinduski, kilku lekarzy i paru ludzi, których zaj?cia nie sposób okre?li?. Dostaj? wszystko, o co poprosz?. Przeszkadza mi tylko kroplówka. Ca?y czas mam te? gor?czk?. W?a?ciwie przesypiam ca?y dzie?.

07.09.1997

Teraz dopiero mog? rozkoszowa? si? ?yciem. Katar mi przeszed?, gor?czki prawie nie ma, czuj? si? dobrze. Wyniki bada? s? takie sobie. Mam zatrucie salmonell? - musz? odpoczywa? i je?? tylko owoce.

Dzie? mija naprawd? mi?o. Wypisuj? kartki do znajomych, czytam sobie ksi??k?, rozmawiam z Anglikiem chorym na malari? (dziel? z nim pokój) i oczywi?cie objadam si? owocami. Co chwila kto? sprawdza, jak si? czuj?. To jest ?ycie. Wieczorem wpada Bartek. Ca?y dzie? wylegiwa? si? w hotelu (wszystkie zabytki zd??y? zobaczy? wczoraj) - mam nadziej?, ?e nie b?dzie na mnie w?ciek?y. Mamy dwa dni opó?nienia.

08.09.1997

Kolejny dzie? w szpitalu. ?pi?, jem, czytam i rozmawiam z Jimem - Anglikiem z malari?.

09.09.1997

Wychodz? na w?asn? pro?b? ko?o po?udnia. Koniecznie chc? zobaczy? Taj Mahal. Ta budowla naprawd? robi ogromne wra?enie. Ca?a z bia?ego marmuru, w ?rodku wysadzana kamieniami sprowadzonymi ze wszystkich stron ?wiata. Nie jest mo?e zbyt wielka, ale i tak niesamowita. Przepi?kny jest te? ogród naoko?o. To chyba pierwsze miejsce w Indiach, w którym panuje taki porz?dek. Kapitalne s? kosiarki do trawy. Sp?dzam tu sporo czasu.

Chc? zobaczy? co? jeszcze, ale przedtem trzeba si? czego? napi?. Znów mam okazj?, by si? przekona?, jak niewiarygodni s? Hindusi. Wszed?em tylko po sok, a ju? po chwili mia?em siatk? pe?n? prezentów dla znajomych i rodziny. Na dodatek zosta?em jeszcze zawieziony do "jubilera" (przeja?d?ka skuterem to prze?ycie samo w sobie). Przy tym narodzie ?ydzi to amatorzy (je?li chodzi o robienie interesów).

W hotelu spotykam si? z Bartkiem i razem jedziemy do szpitala, gdzie robi? mi ostatnie badania i zaopatruj? w zapas lekarstw na najbli?sze dwa tygodnie. Wyruszamy na dworzec autobusowy. Do rykszarza, oczywi?cie, nie dociera, ?e mamy ju? kupione bilety i dlatego zostajemy obwiezieni po wszystkich okolicznych "biurach podró?y". Pocz?tkowo czu?em nawet pewne wyrzuty sumienia, ?e tak bardzo wykorzystujemy innego cz?owieka (my dwaj + plecaki, a ryksza nie ma przerzutek...). Kiedy jednak tak nas wozi bez sensu, a do ludzi w "biurach" te? nic nie dociera, zaczyna mi by? powoli wszystko jedno.

W ko?cu docieramy na miejsce. Jeszcze tylko ostatnie k?ótnie o cen? i mo?emy ju? spokojnie czeka? na autobus. Oczywi?cie "Delux" ma tu kompletnie inne znaczenie ni? w Europie, ale jak na tutejsze warunki standard jest przyzwoity. Szybko zasypiam, ?eby nie patrze? na to, co wyprawia kierowca...

10.09.1997

Oko?o 5 docieramy do Jaipuru. Zamiast poszuka? hotelu pod dworcem na w?asn? r?k?, pozwalamy si? prowadzi? rykszarzowi. Hotel nazywa si? "Hilton", ale z prawdziwym "Hiltonem" niewiele ma wspólnego. Recepcja wygl?da jeszcze przyzwoicie, ale pokój jest ju? jakim? nieporozumieniem. Nie chce nam si? jednak szuka? niczego innego, wi?c bierzemy, co daj?.

Wstajemy w po?udnie i wybieramy si? na zwiedzanie miasta. Baga?e zostawiamy na dworcu autobusowym (znowu musimy odwiedzi? po drodze wszystkie "biura", gdzie ka?dy usi?uje nas przekona?, ?e do Udajpuru nie kursuj? pa?stwowe autobusy Delux - oni si? chyba ju? nigdy nie naucz? mówi? prawdy).

Udaje si? nam zobaczy? tylko City Palace, bo w jednym ze sklepów z pami?tkami pozwalamy si? wci?gn?? w rozmow? z w?a?cicielem - przeci?ga si? ona na kilka ?adnych godzin. W mi?dzyczasie dostajemy propozycj? zostania pomocnikami sprzedawcy (mamy mu nagania? europejskich klientów), a miejscowy przepowiadacz przysz?o?ci wró?y nam z r?k i nóg (niestworzone historie). Czas mija bardzo mi?o i ledwo zauwa?amy, gdy robi si? wieczór. Do dworca wracamy spacerkiem, co ze wzgl?du na odleg?o?? zajmuje nam sporo czasu. Indyjska ulica po deszczu jest bardzo trudna do przej?cia. Trzeba ca?y czas uwa?nie patrze? pod nogi. Bartkowi udaje si? po drodze poklepa? ?wi?t? krow?, ale fakt ten nie ma ?adnych specjalnych nast?pstw (nic si? nie wydarzy).

Na dworcu podchodzi do nas Francuz, który rozpaczliwie szuka pomocy w znalezieniu autobusu do Udajpuru. Ogromn? frajd? sprawia mi patrzenie, jak ten cz?owiek si? miota, gdy o 22.30 (oznaczonej jako godzina odjazdu) autobusu nawet nie wida?. Robi si? jeszcze zabawniej, gdy autobus w ko?cu przyje?d?a, ale nie mo?e znale?? miejsca do zaparkowania. Oburzenie Francuza nie ma granic, ale on jest w Azji dopiero od trzech dni...


Do początku

Poprzednia strona
 ...5 6 7 8 9 10 11 12 13... 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Vashisht - wioska niedaleko Manali Ladakh Autostrada do nieba, czyli Manali-Leh Highway   Pozostałe...

Tekst: Marcin Czapiewski
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 1998-08-10