Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
Dziennik z podró?y do Indii
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

13.09.1997

Na dworcu w Ahmadabadzie rozk?adamy si? na pod?odze w poczekalni (jak wszyscy porz?dni podró?ni) i dosypiamy do rana. Po otwarciu booking office kupujemy bilety na wieczór i jedziemy do centrum.

W Ahmadabadzie jest tylko pi?? zabytków i wszystkie udaje si? nam zwiedzi? w ci?gu dwóch godzin. Fantastyczna jest ?wi?tynia Dada Harivao (?) - praktycznie ca?a wkopana w ziemi? (na kilka pi?ter). Sceneria jak z "Indiany Jonesa" i szkoda tylko, ?e przyg?upi rykszarz nie potrafi nam powiedzie?, komu to wszystko jest po?wi?cone. Równie? opisy w sanskrycie rzucaj? niewiele ?wiat?a na nurtuj?ce nas pytania.

Du?e wra?enie robi te? ?wi?tynia Mahaviry. Kiedy nikt nie patrzy, udaje mi si? uderzy? w wisz?cy na korytarzu dzwon - strasznie ha?asuje. Przed ?wi?tyni? trafiamy na jaki? festiwal czy procesj?. Ca?a masa kolorowo ubranych ludzi, muzyka, s?onie, powozy itp. Otacza nas t?um ludzi. Wszyscy chc? nas dotkn??, zamieni? cho? jedno s?owo. Tury?ci prawie nigdy tu nie przyje?d?aj?, wi?c stanowimy dla tych ludzi wi?ksz? atrakcj? ni? ich miasto dla nas. Takie odwrócenie ról jest bardzo ?mieszne, a Bartek mówi, ?e czuje si? jak "Bia?y Zdobywca". Dostaj? od kogo? w prezencie monet? z Mahatm? Ghandim i ruszamy dalej.

Po obejrzeniu wszystkiego, co tylko mo?liwe, wybieramy si? na popo?udniowy seans do kina. Znajdujemy sobie film ameryka?ski i wchodzimy. Ca?a sale przesi?kni?ta jest zapachem st?chlizny, zamiast ekranu jest bia?a ?ciana, a gruba warstwa brudu przykrywa dok?adnie wszystko. W czasie trwania seansu sala wype?nia si? po brzegi, a najdziwniejsze, ?e nikomu nie przeszkadza ha?as, z jakim Hindusi zajmuj? swoje miejsca. Dla nich nie jest wa?na akcja. Wszyscy przyszli tu tylko po to, by obejrze? kilka scen erotycznych. Nikt nie czeka do ko?ca - gdy staje si? jasne, ?e "momentów" wi?cej nie b?dzie, kino pustoszeje momentalnie. Po filmie, którym uraczono nas w autobusie, prosta ameryka?ska produkcja staje si? nie lada prze?yciem kulturalnym (nie my?la?em, ?e do?yj? takiej chwili). Bardzo zabawne by?y te? obrazki wy?wietlane przed filmem. Zakazuj? one palenia i... plucia (!) w kinie.

Po seansie szwendamy si? bez celu po mie?cie, by w ko?cu w ma?ej restauracyjce znów wróci? do planowania dalszej podró?y. Wieczorem rozsiadamy si? w poczekalni i kolejno korzystamy z dworcowych pryszniców - dziwne, ?e nikt nie pomy?la?, by zainstalowa? co? takiego w Polsce. Od?wie?eni czekamy na nasz nocny poci?g do Bombaju.

14.09.1997

Bombaj. To tu ma zako?czy? si? nasza wyprawa do Indii. Na lotnisku, oczywi?cie, nie udaje nam si? dowiedzie? nic konkretnego. Pewne jest tylko, ?e nie ma samolotu do Stambu?u. Próbujemy wi?c co? ustali? w biurach w centrum miasta. Tu z kolei lot do Teheranu kosztuje mniej wi?cej tyle, co do Warszawy. Zrezygnowani postanawiamy poszuka? hotelu. I tu spotyka nas kolejna niespodzianka. Dooko?a s? tylko banki i biura. Jest te? troch? sklepów, ale ani ?ladu taniego hotelu. Jedyny, jaki znajdujemy, jest pe?ny. Zm?czeni chcemy co? zje?? i znów Hindusom udaje si? nas zaskoczy? - w niedziel? wszystkie restauracje s? zamkni?te. Ta, do której w ko?cu trafiamy, ma oczywi?cie ceny dopasowane do nie wiadomo czego. Kierownictwo wprowadzi?o na dodatek doskona?y przepis zrównuj?cy wszystkich klientów: nikt nie dostaje no?a. O ile pomys? ten nie przeszkadza Bartkowi w jedzeniu zupy, o tyle ja mam spore problemy ze swoj? baranin?...

Najedzeni, po raz setny obliczamy czas, jaki nam pozosta?. Wychodzi, ?e gdyby?my nie robili w drodze powrotnej ?adnej przerwy, to mo?emy jeszcze skoczy? do Goa. Decyzja zapada b?yskawicznie. Idziemy jeszcze tylko zobaczy? Gate of India, a potem prosto na dworzec autobusowy.

Autobus w?a?nie odje?d?a, a my przecie? zostawili?my baga?e w przechowalni. Po raz kolejny przep?acamy wi?c w prywatnym biurze i chwil? pó?niej jedziemy do Goa.

Bartek jest nieco przybity - nie zd??y? zobaczy? s?ynnej ulicy bombajskich prostytutek. W ogóle nie mieli?my okazji zbyt dobrze przyjrze? si? miastu. Bez w?tpienia jest to jednak najbardziej cywilizowane miejsce w Indiach (w jednej z toalet widzia?em nawet papier!). Nie je?d?? tu ryksze, ludzie chodz? normalnie ubrani i wszystko wygl?da nieco inaczej. Anglicy pozostawili tu po sobie trwa?y ?lad. Jest to najwi?ksza z indyjskich metropolii i czuje si? to na ka?dym kroku.

15.09.1997

Nad ranem docieramy do Panaji. St?d autobus za grosze dowozi nas do Calangute Beach. Jaki? ch?opiec prowadzi nas do ma?ego hoteliku (Clisher). Ma?e ?niadanie i zaczynamy urlop - idziemy si? wyk?pa? w oceanie. Fale s? niesamowite. Kiedy Bartek rozmawia ze mn? stoj?c ty?em do oceanu, jedna z nich za?amuje mu si? nad g?ow? i miesza go z piaskiem na dnie. Widok jest zabawny. Ze ?miechu a? si? pop?aka?em.


Do początku

Poprzednia strona
 ...7 8 9 10 11 12 13 14 15 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Vashisht - wioska niedaleko Manali Ladakh Autostrada do nieba, czyli Manali-Leh Highway   Pozostałe...

Tekst: Marcin Czapiewski
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 1998-08-10