Ale oto most! G?ówny cel naszej wyprawy:
Zaczyna si? on w Nyborg, przyjemnym miasteczku, które dotychczas by?o centrum przewozów promowych na g?ówn? wysp? Danii, Zelandi?.
W kwietniu 1998 otwarto podmorski tunel d?ugo?ci 18 kilometrów, którym je?d?? poci?gi. A 1 czerwca otwarto most nad Wielkim Be?tem, drugi co do wielko?ci wisz?cy most na ?wiecie (wi?kszy znajduje si? w Japonii).
Cz??? zachodnia mostu opiera si? ma?ej niezamieszka?ej wyspie w ?rodku cie?niny, Sprog(, i jest "niska": 18 metrów nad poziomem wody (dla wyobra?enia: budynek 6-pi?trowy ma oko?o 18 metrów wysoko?ci). Od Sprog( zaczyna si? w?a?ciwy most wisz?cy. Mog? pod nim przep?ywa? statki oceaniczne o wysoko?ci 65 m. Most zawieszony jest na pylonie o wysoko?ci 200 m, linie no?nej o d?ugo?ci 3 km. Lina jest spleciona z metalowych drutów o ?rednicy pó? centymetra do grubo?ci 85 cm.
Most jest przecudnej urody: ze wszystkich stron morze, g??boko pod nami statki, konstrukcja lekka i elegancka. Ogl?da? go mo?na, niestety, tylko z samochodu, nie ma ?cie?ki dla pieszych.
Z mostu ju? nieca?e 150 km do Kopenhagi. Ale wcze?niej Roskilde, dawna du?ska stolica. W katedrze o pó?nocnym wygl?dzie (czerwona ceg?a, smuk?e wie?e) pochowani s? du?scy królowie. Kaplice z pi?knymi grobowcami. Nie wiedzia?am, ?e w przypadku grobowców tak?e kierowano si? mod?. Na przyk?ad sarkofagi z epoki napoleo?skiej wygl?daj? jak meble: z wygi?tymi nó?kami w kszta?cie lwów, cz?sto wyrze?bione w czarnym marmurze, tak jakby by?y przykryte narzucon? niedbale czarn? materi?.
W Roskilde jest te? ciekawe muzeum z pi?cioma zrekonstuowanymi statkami Wikingów, wydobytymi z dna portu. W roku 1000 zosta?y one celowo zatopione, aby napastnikom zablokowa? wej?cie do portu. Miejscowi wiedzieli, jak je omija?. Mo?na tam obejrze? ró?ne typy statków, od oceanicznego statku handlowego, przez ?ód?-prom, a? do statku wojennego. W muzeum mo?na te? sp?dzi? czas aktywnie, na przyk?ad na kursie budowy ?odzi z drzewa albo na p?ywaniu ?odzi? Wikingów. Próby p?ywania obserwowali?my z mostku: ?ód? z szesnastoma wio?larzami, którzy nie za bardzo mogli sobie poradzi? z d?ugimi wios?ami, a ju? zupe?nie ze wspólnym rytmem... Ale wygl?da?o to tak ciekawie, ?e warto by by?o kiedy? spróbowa?.
W Roskilde wszystkie hotele by?y zaj?te, wi?c przenocowali?my w motelu ko?o autostrady. Co? okropnego: barak z dykty, ?ó?ka ustawione wzd?u? ?cian tak, ?e mogli?my si? styka? albo g?owami, albo stopami, paj?czyny, prysznic jak z hoteli robotniczych. Cena za to: 100 marek! W ogóle wszystkie hotele, w których nocowali?my w Danii, by?y w stosunku do niemieckich gorsze, ale za to o wiele dro?sze.
Dlatego z ulg? przyj?li?my nast?pnego dnia wielkomiejsko?? Kopenhagi.
Jest ona, jak wszystkie stolice, pi?knym miastem. Pa?ac królowej, parki, pi?kne ci?gi ulic, ko?cio?y. Stra? pa?acowa w staro?wieckich czapkach z nied?wiedziego futra, ale wyposa?ona w najnowsz? bro? szybkostrzeln?. Nowoczesne budynki portowe. W?ród nich, troch? na uboczu, ma?y ko?ció?ek, jakby ?ywcem przeniesiony ze wschodniej Anglii. Przeznaczony jest dla angielskich marynarzy i nale?y do "Anglika?skiej diecezji europejskiej w Gibraltarze". Czy? nie czuje si? w tej nazwie ?opotu ?agli?