P?askowy? Nasca
Nasca s?ynny jest na ca?y ?wiat. To nawet tylko dla niego zlatuj? si? do Peru tysi?ce turystów. W Nasca bez problemu znajduje si? pokój w jednym z bardzo wielu ma?ych, ale czystych i bezpiecznych hotelików. G?ówn? atrakcj? Nasca s? tajemnicze rysunki. Mo?na je zobaczy? zarówno z wysokiej wie?y jak i z lotu ptaka. Oczywi?cie, oba widoki s? nie do porównania. Wie?a zlokalizowana jest par? kilometrów za Nasca, tu? przy drodze, zwanej troch? na wyrost Autostrad? Panameryka?sk?. Do niej doje?d?aj? taksówki lub zatrzymuj? si? mi?dzymiastowe autobusy, gdy poprosi si? o to kierowc?. Wst?p na kilkunastometrow? wie?? kosztuje oko?o 1 USD. Z jej platformy mo?na zobaczy? tylko dwa rysunki i to nie za bardzo dok?adnie. Autostrada przecina p?askowy?, przebiegaj?c tu? obok dwóch rysunków. Dawniej tzw. tury?ci je?dzili po rysunkach samochodami, lecz od kilkunastu ju? lat jest to zabronione i ?cigane prawem (dzi?ki Marii Reiche). Rysunki mo?na tak?e zobaczy? z ma?ego samolotu. Lotnisko znajduje si? par? kilometrów za miastem. Turystów dowozi tam taksówka lub organizator wycieczki (je?li si? j? wykupi). Bilet jest do?? drogi, bo kosztuje 45 USD za 45 minut lotu. (najta?sz? ofert? znale?li?my pó?niej w Lanperu - 35 USD). Loty odbywaj? si? od rana (od godz. 9) do popo?udnia. My mieli?my wyj?tkowego pecha, bowiem pomimo zjawienia si? o ustalonej godzinie na lotnisku i mimo kilkunastu samolotów stoj?cych na pasach lub lataj?cych, oczekiwali?my a? do godziny 13. Parokrotnie awanturowa?em si?, ale na niewiele si? to zda?o. Zawsze by?y jakie? inne grupy lub co? specjalnego. G?odni (bo poradzona nam, by nie je?? ?niadania) i ci?gle napastowani przez sprzedawców koszulek dotrwali?my do naszego lotu. K?opoty te nie dotyczy?y tylko naszej dwójki, ale równie? pary Australijczyków (bardzo sympatycznych).
W ko?cu nasz samolocik wyl?dowa? (jaka? Cesna, ca?kiem nie?le wygl?daj?ca), ale na pró?no by oczekiwa?, ?e oto wreszcie wsiadamy. Nie. Teraz pilot ma 40-minutow? przerw? (po ka?dym locie). Wreszcie wsiadamy. Jest nas w samolociku wraz z pilotem (strasznym grubasem) 6 osób. Peruwia?czyk przekr?ca starter maszyny, a tu nic. Silnik kompletnie nie chce zaskoczy?. Po 10 minutach prób oznajmiono nam, ?e samolot nie jest sprawny. Przylecia? jaki? mechanik, który ku naszemu przera?eniu zacz?? wywija? kluczami w bebechach maszyny. Na szcz??cie (nasze) nic nie naprawi?. I co teraz ? Ano zawieziono nas na inny pas startowy i tutaj nast?pna kolejka. Znowu odstali?my swoje 50 minut. Wreszcie lecimy. Zm?czeni, g?odni i spragnieni tego spektakularnego widoku. Samolocikiem niewidoczny dla nas wiatr rzuca jak pi?k?, ?o??dek zaczyna o sobie przypomina?. Nigdy nie mieli?my ?adnych problemów w samolocie, natomiast t? maszyn? ?mia?o mo?na by nazwa? "ma?ym rzygaczem". Nie dosz?o do kulminacji, ale by?em ju? bliski. A maszyna rycza?a jak setki poci?gów. Trudno by?o zrozumie? pilota (nowego, smuk?ego, mniej wa??cego od poprzednika i sympatycznego), staraj?cego si? przekrzycze? huk silnika. Pokazuj?c rysunki, pilot przewraca? maszyn? raz na lew? (dla turystów z jednej strony kabiny), raz na praw? stron?. Manewry te by?y tak szybkie, ?e ci??ko by?o podziwia? widoki. Próbuj?c zwalczy? zawroty g?owy i odruchy wymiotne, ?ona zacz??a fotografowa?, a ja filmowa?. I tu ci?g dalszy naszego pecha. Aparat zacz?? odmawia? pos?usze?stwa. To? to Olympus, za który dali?my ponad 1500 z? i co? dziad nawali?? Nie, bardzo szybko okaza?o si?, ?e jest on na tyle inteligentny, ?e je?eli nie ma pewno?ci wykonania dobrego zdj?cia, to on go nie zrobi. Ale dlaczego nie b?dzie dobrego zdj?cia? Sprawa wyja?ni?a si? bardzo szybko, gdy tylko chwyci?em kamer?. Otó? zarówno kamera, jak i aparat, dostosowywa?y ostro?? automatycznie, a tymczasem plastikowe szyby Cesny by?y porysowane. Te wady powodowa?y, ?e w gruncie rzeczy aparat i kamera ustawia?y ostro?? na skazy szyb, a nie na rysunki na ziemi. O otwarciu okna nie mo?na by?o nawet marzy?. Tak walcz?c z czasem (samolocik bowiem tylko przez kilkana?cie sekund wisia? nad ka?dym rysunkiem), mechanik? i elektronik? sprz?tu i fizjologi? cz?owieka, zerkali?my na map?, zastanawiaj?c si?, ile to jeszcze rysunków trzeba zobaczy?. To? to paranoja! Co?, co mia?o by? niesamowit? przygod?, by?o ni?, ale w innym zupe?nie znaczeniu. Wreszcie wyl?dowali?my. Na gumowych nogach wype?zli?my z samolotu. Przygl?dali si? nam inni tury?ci, czekaj?cy jeszcze na swoj? kolejk?. Teraz przypomnieli?my sobie nieco zielone twarze innych, którzy ko?czyli wycieczk? przed nami, a którym przygl?dali?my si? wcze?niej z u?miechem.