P?ywaj?ce wyspy
Po drodze na wysp? Uros po?o?on? na Jeziorze Titicaca wst?pili?my na p?ywaj?ce wyspy. Wyspy te zbudowane s? z trzciny o nazwie totora. Grubo?? powierzchni wyspy wynosi oko?o 1,5-2 m, a ?rednica do 150 m. Na Jeziorze Titicaca mo?na znale?? oko?o 100 takich wysp. Cz??? z nich jest stale zasiedlona przez Indian, ale mo?na te? trafi? na kilka wysp "komercyjnych". Jak w Disneylandzie, na wyspy te pó? godziny przed pierwszymi turystami przyp?ywaj? Peruwia?czycy z Puno. Przebieraj? si? w stroje regionalne, rozk?adaj? swoje bambetle i rozpoczynaj? "?ycie na wyspie". Oczywi?cie, po odp?yni?ciu ostatnich turystów Indianie wracaj? do swych domów na sta?ym l?dzie. Aby odwiedzi? prawdziwe p?ywaj?ce wyspy, wystarczy jednak wspomnie? o tym przewodnikowi stateczku lub w biurze podró?y. P?ynie si? do nich oko?o1,5-2 godzin z przystani z Puno. Podró? jest bardzo ciekawa, widoki wspania?e (szczególnie powroty, po zachodzie s?o?ca) i bezpieczne. Naprawd? warto.
Boliwijskie La Paz
Z Puno pojechali?my autobusem do Boliwii, do La Paz, przez graniczne miasteczko Desaguadero. Pocz?tkowo zamierzali?my odwiedzi? Copacaban?, ale z powodu blokady dróg w tym rejonie zmienili?my plany. W Desaguadero zmieniali?my autobus, z peruwia?skiego na boliwijski, i przekraczali?my granic?. Troch? by?o z tym zamieszania, ale wszystko dobrze si? sko?czy?o. Nie spotkali?my ?adnych Polaków, kilkoro Szwedów i dwójk? Czechów. Stoj?c prawie 3 godziny na granicy, mieli?my mo?liwo?? podziwia? ruch przygraniczny. Jakie? ciekawe typy ludzkie przesuwa?y si? przed nami.
Do La Paz dociera si? po po?udniu. Tutaj panuje troch? inny zwyczaj znajdowania hotelu. Nie ma, jak w Peru, naganiaczy lub "przedstawicieli" hotelarzy, ale trzeba samemu szuka? wolnych pokoi. Zostawi?em wi?c ?on? z plecakami pod Katedr? ?w. Franciszka (o przepi?knej fasadzie), a sam zgin??em prawie na pó?torej godziny w centrum miasta. Wreszcie znalaz?em miejsce w hotelu Florida. Powróci?em po ?on? i baga?e. I tutaj nast?pna ciekawostka. Poniewa? hotel po?o?ony by? do?? daleko i trzeba by?o zasuwa? pod górk? (zreszt? w La Paz wsz?dzie jest pod górk?), postanowili?my z?apa? taxi. Zatrzyma?em chyba kilkana?cie zupe?nie pustych taksówek, ale ?adna nie chcia?a nas zabra?. Kierowcy t?umaczyli, ?e wóz trzeba zamówi? przez radiotaxi. A po co mam zamawia?, gdy stoj? przy nim i jest pusty? Bez dyskusji. Wreszcie w pobliskiej restauracyjce zamówi?em oczywi?cie przez radiotaxi samochód, który zjawi? si? po kilku minutach. Kierowca jednak tak s?abo zna? miasto, ?e musia?em mu mówi?, jak dojecha? do hotelu. Par? razy l?dowali?my w tych samych miejscach, nim pilotowanie wzi??em w swoje r?ce.
La Paz to nieformalna stolica Boliwii. Jest to wielomilionowe miasto po?o?one w kanionie, którego ?ciany opadaj? prawie 500 metrów w dolin?. Miasto dzieli si? na tzw. dolne (najstarsza cz???) i górne. Górna cz??? to g?ównie satelickie osiedla biedoty (Alto), wch?oni?te obecnie przez miasto. Ta cz??? le?y prawie 500 m powy?ej cz??ci dolnej. A i dolna cz??? jest bardzo zró?nicowana ekonomicznie i architektonicznie. S? rejony w La Paz, które zupe?nie nie ró?ni? si? na pierwszy rzut oka od g?ównych metropolii po?udniowoameryka?skich czy te? europejskich. Tu znajdziemy supermarket i ekskluzywne sklepy, salony samochodowe i mody. Ludzie z bogatych cz??ci miasta nieraz nie znaj? cz??ci biednej, zdarza si? bowiem, ?e nie opuszczaj? swojej dzielnicy. Dzielnice "bogatych" s? wr?cz samowystarczalne - z rozbudowan? sieci? szpitali i szkó?. Stare centrum to okolice wokó? Katedry ?w. Franciszka - okaza?ej budowli o bardzo ciekawej fasadzie i wn?trzu. La Paz to tak?e drapacze chmur, cho? znacznie ni?sze ni? w Stanach.