Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
Wej?cie na Mont Blanc
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

Spa? poszli?my jak zwykle o zmroku. Na tej wysoko?ci chyba my?li si? wolniej, bo po raz pierwszy od kilku dni zapomnia?em za?y? po?ówk? aspiryny, co ma zapobiega? chorobie wysoko?ciowej i istotnie obudzi? mnie w nocy ból g?owy, ale po za?yciu aspiryny znik? bez ?ladu. Nie byli?my dobrze zaaklimatyzowani, bo przecie? w dwa dni podeszli?my prawie 3300 metrów ró?nicy wzniesie?. W nocy zacz??em si? dusi? w ?nie. Kiedy budzi?em si? i zacz??em szybciej oddycha?, wszystko by?o w porz?dku, ale kiedy znowu usypia?em, organizm zapomina? o szybszym tempie oddychania i znowu si? dusi?em. Wreszcie za którym? razem zrozumia?em, ?e budzi mnie nadmiar dwutlenku w?gla i po prostu odwróci?em si? na materacu g?ow? w przeciwn? stron? ni? reszta wspó?towarzyszy. I to pomog?o. Ale czemu nie zrobi?em tego od razu, je?eli robi? to cz?sto na wyjazdach (i cho?by zrobi?em tak w Tete Rousse)?

Atak szczytowy

Ju? w nocy zacz?li pojawia? si? pierwsi alpini?ci. Wstali?my zgodnie z planem o 5, ale widz?c jak bardzo s? przemarzni?ci, zwlekali?my z wyj?ciem. Szczególnie ja boj? si? zimna, gdy? po na?ykaniu si? zimnego powietrza zaraz dostaj? ataku kaszlu. Wychodzimy dopiero po wschodzie s?o?ca, czyli o 7.15. Jest ?adnie, cho? istotnie troch? zimno i wieje lodowaty wiaterek od wschodu. Idziemy na lekko, gdy? po zdobyciu szczytu wrócimy do schronu. Jest ju? blisko - tylko 440 m ró?nicy wzniesie?. Ju? po chwili spotykamy wracaj?cego ze szczytu Litwina. Po wyj?ciu na niewielkie wypi?trzenie grani (4513 m n.p.m.) robimy jedyny na podej?ciu odpoczynek i po raz pierwszy poprawiam raki - zawi?za?em je zbyt lu?no (przy za mocno zawi?zanych rakach mo?na ograniczy? kr??enie krwi w nogach i odmrozi? je). Oczywi?cie, tempo podej?cia jest odpowiednie do wysoko?ci. Niestety, po chwili musz? jeszcze raz poprawia? raki i zostaj? z ty?u za Szczepanem. Po pewnym czasie zaczynam go niepotrzebnie goni?, mijaj?c grupki zmierzaj?ce na szczyt. Troch? si? zadysza?em i niepotrzebnie na?yka?em zimnego powietrza w p?uca. Droga jest ?atwa, dopiero w pobli?u szczytu idzie si? w?sk? grani? . Na zdj?ciu wida? te? cie? stoj?cego na szczycie Szczepana.

Szczyt (4807 m n.p.m.) jest ca?kowicie pokryty ?niegiem i jest na nim rozszerzenie, gdzie wszyscy si? zbieraj?, ale nie ma t?oku. Zauwa?amy wbit? w ?nieg litewsk? chor?giewk?. Zatrzymujemy si? tylko na kilka minut, kto? nam robi zdj?cie na tle Aiguille du Midi i Chamonix. W przeciwie?stwie do Szczepana jestem na nim u?miechni?ty . Szczepan dopiero du?o potem przyzna? si?, ?e czu? jaki? ucisk w piersi. Zapomnia?em go przepyta?, jak si? czuje, szczególnie, ?e ja czu?em si? doskonale. T?umaczono mi, ?e to euforia (któr? zwi?ksza zmniejszona ilo?? tlenu w powietrzu), ale chyba to nie wyja?nia wszystkiego.

Jest godzina 9 rano. Szczepan dzwoni do ?ony: "Zgadnij, gdzie jeste?my?" Ja wypowiadam sakramentalne "Jam jest pos?g cz?owieka na pos?gu ?wiata" i ju? po chwili zaczynamy schodzi?. Szczepan pomkn?? w dó?, a ja maj?c w pami?ci upadek kobiety na Mer de Glace id? powoli, nie dowierzaj?c swoim umiej?tno?ciom chodzenia w rakach. W dó? idzie si? lekko, ca?kiem tak samo jak w niskich górach. Pos?uguj? si? kijkami, co nie jest bezpieczne w razie upadku, ale po sforsowaniu kolana wiosn?, teraz troch? boj? si? o nie na stromych zej?ciach, a droga wydaje si? ?atwa. Jednak to z?udzenie.

Kiedy spotkali?my si? w Vallocie, Szczepan opowiedzia? mi wydarzenie, którego by? ?wiadkiem. Id?cy przed nim facet nagle znikn?? mu z oczu na ostatnim, stromym zej?ciu przed schronem. Zobaczy? tylko, ?e polecia? g?ow? do przodu. Gdy doszed? do miejsca, gdzie si? to zdarzy?o, zobaczy? tylko ?lad na ?niegu zmierzaj?cy w prawo od wydeptanej drogi, biegn?cej grani?, gdy? w?a?nie w tym miejscu stok by? lekko nachylony w t? stron?. Spod Vallota osobi?cie widzia?em, ?e delikwent le?y oko?o 500 m ni?ej. Polecia? po stromym stoku, z kilkoma lodowymi zerwami. Wed?ug relacji Czechów wsta? po upadku i jakoby w szoku pobieg? przed siebie i wpad? do szczeliny. Ja widzia?em ju? tylko plecak i dwie czarne plamy (mo?e r?kawice?), które toczy? wiatr. Mo?e pobieg? za nimi? Za chwil? zjawi? si? wezwany ?mig?owiec i desantowa? ratownika, który zagl?da? do szczeliny. My tymczasem weszli?my do schronu, ?eby napi? si? herbaty i spakowa? si?. Nikogo ze wspó?spaczy ju? nie by?o. Po wyj?ciu zobaczyli?my tylko, ?e nad rannym (wyci?gni?tym ze szczeliny) stoi kilku ratowników i co? robi?. ?mig?owca nie by?o. Znajomy alpinista powiedzia?, ?e je?li nie by?o kamieni, powinien prze?y? taki upadek.


Do początku

Poprzednia strona
 1 2 3 4 5 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Europa z biletem Interail Korsyka - dzika wyspa Korsyka   Pozostałe...
Tego autora: Grecja '2003

Opracowanie: Krzysztof Szuba
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 2002-10-20