Letni wyjazd do Grecji (29.06 - 15.07. 2003) nie by? najlepszym pomys?em. By?o naprawd? gor?co... Ale jak chce si? jecha? z ?on?, która ma urlop tylko w wakacje - nie ma wyj?cia. No chyba, ?e kto? lubi zim?, ale moja ?ona nie lubi p?ywa? w morzu o tej porze roku. Dzieci odmówi?y wyjazdu, wi?c pewnej niedzieli ruszyli?my z Krakowa we dwójk? na po?udnie przez S?owacj? (tu benzyny nala?em do pe?na), W?gry i Jugos?awi?, pardon: Serbi? i Czarnogór?, bo tak si? to pa?stwo teraz nazywa. Na szcz??cie Polacy nie potrzebuj? do Serbii wizy, nie p?ac? te? ?adnych op?at granicznych. Za granic? wymieniamy 100 euro na dinary w banku, gdzie kasjerka próbuje nas oszuka? na prawie 50 euro (w Polsce nie mo?na kupi? dinarów). Poniewa? granice przesz?y nam g?adko, docieramy tego dnia wieczorem do Belgradu, gdzie na przedmie?ciu Zemun po prostu pytamy w przydro?nej restauracji, gdzie jest hotel - i tak trafiamy do eleganckiego hotelu Lav (czyli Lew). Nocleg ze ?niadaniem kosztuje tu 50 euro za dwie osoby lub odpowiednik w dinarach (mo?na p?aci? w euro). Reszta dinarów idzie na op?aty autostradowe i benzyn?.
Nast?pnego dnia w Niszu skr?camy na Sofi?. Musimy jecha? przez Bu?gari?, gdy? nie mamy wiz macedo?skich. Przeje?d?amy przez pi?kny prze?om Niszawy przez Góry Wschodnioserbskie. Bu?garzy na granicy zdzieraj? z nas 19 euro, za to przeje?d?amy ten kraj praktycznie bez zatrzymania, co poleca MSZ ze wzgl?du na bezpiecze?stwo. Po najd?u?szym, 40-minutowym przymusowym postoju na granicy, wje?d?amy do Grecji i kierujemy si? na Saloniki. Tu pilot nie zauwa?a zjazdu na autostrad? i pchamy si? przez zat?oczone miasto, na co tracimy godzin?. Kierujemy si? na Chalkidiki, aby rozbi? si? na jakim? kempingu (w Grecji planujemy noclegi wy??cznie w namiocie). Po d?ugim szukaniu (pytamy si? 3 razy), o zmroku docieramy do kempingu w Agia Triada, który okazuje si?... nieczynny. Nie wierzcie nigdy praktycznym przewodnikom Pascala! Dopiero w pobliskim hotelu dok?adnie opisuj? mi drog? do nast?pnego kempingu, gdzie docieramy o 22.00 i rozbijamy namiot w zupe?nych ciemno?ciach.
Rano nast?puje pierwsze spotkanie Gra?yny z Morzem Egejskim, ale do?? krótkie, bo musimy opu?ci? kemping przed 11. Dzi?ki pomocy przypadkowo spotkanego Polaka (od 25 lat w Grecji) trafiamy w Salonikach na autostrad? i do?? szybko docieramy do Litochoro u stóp Olimpu. Na ryneczku ogl?damy plan okolic miasteczka, dzi?ki czemu trafiamy na drog? do Prionii - niewielkiej polany z tawern? i bezp?atnym parkingiem na wysoko?ci oko?o 1100 m n.p.m., u podnó?y Olimpu. Droga jest w?ska i kr?ta, ale w doskona?ym stanie, tylko ostatnie 500 m jeszcze bez asfaltu, ca?e szcz??cie jest ju? p?asko. Wyjazd do Prionii bez zamiaru wyj?cia na Olimp nie ma sensu - nie ma tam nic ciekawego i nic nie wida?, bo Prioria le?y w g??bokiej kotlinie. Po po?udniu ruszamy do schroniska pod szczytem przez las. Po drodze Gra?yna spotyka kole?ank? ze szko?y, która w?a?nie schodzi ze szczytu wraz ze swoim towarzyszem. (...) Przed schroniskiem przekraczamy pole ?nie?ne, ju? w g??bokim cieniu. Wieczorem na wysoko?ci oko?o 2100 m nie jest ju? gor?co i siedzimy w kurtkach... Rankiem przy pi?knej pogodzie zmierzamy w kierunku dobrze widocznego szczytu, by po 3 godzinach dotrze? do grani na szczyciku Skala, mi?dzy ?atwo dost?pnym szczytem Olimpu - Skolio (2911 m n.p.m.) a najwy?szym Mitikasem (2917 m), który wygl?da st?d du?o gro?niej. Trzeba zej?? ostro w dó? i podej?? ?rednio trudn? drog? (bez ?adnych umocnie?) ?rodkiem depresji. Po najtrudniejszym odcinku zej?cia, Gra?yna postanawia wróci?, jakoby z powodu braku si? (a szczyt ju? na wyci?gni?cie r?ki!). Trudno - sam ruszam na szczyt, a Gra?yna wraca na Skal? i zdobywa Skolio. Ze Skolio mamy ca?? seri? zdj?? Mitikasa i stoj?cego za nim Stefaniego (2909 m). Podobno Zeus siedzia? na Stefanim, st?d te? nazwa Tron Zeusa, a bogowie spotykali si? na ucztach na Mitikasie, cho? nie wiem, jak si? tam mie?cili. Ja schodz? ze szczytu stromym ?lebem mi?dzy Mitikasem i Stefanim, a Gra?yna drog? wej?ciow?, przez zas?ane kamieniami zbocze. Potem ju? tylko troch? nudne zej?cie ze schroniska przez las, a dalej - zjazd nad morze na Wybrze?e Olimpijskie. Jeszcze ostatni rzut oka na szczyt spod kempingu i hop! do morza.