Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
Ukraina - Rumunia
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

Ko?omyja
W ko?cu pojawi? si? asfalt i nowa nadzieja. Jeden zjazd w dó? i wszystko si? zmieni?o - roz?o?y?em r?ce, napi?em si? wiatru i s?o?ca, wykrzycza?em co? do nieba i ju?! Nabra?em si? na reszt? dnia, a optymizmu by?o mi bardzo potrzeba, bo pó?niej nast?pi?o oberwanie chmury (a raczej ca?ego stada chmur). Wcze?niej jednak na chwil? zatrzyma?em si? w mie?cie Ha?ycz (dawniej Halicz). W okolicy jest kilka interesuj?cych zabytków, a chyba najcenniejszym cerkiew ?w. Pantalejmona w wiosce Szewczenkowe, wybudowana ju? w XII w. Przedzieraj?c si? co chwila przez gromady g?si i stado krocz?cych ca?? szeroko?ci? drogi krów, dotar?em na szczyt cerkiewnego wzgórza. Cerkiew by?a niestety zamkni?ta, ale jej o?wietlone s?o?cem bia?e mury pi?knie kontrastowa?y z ciemnym niebem, na którym zaczyna?y si? gromadzi? czarne chmury.

No i te chmury mnie w ko?cu dopad?y. Musia?em sp?dzi? dwie godziny w przydro?nym zaje?dzie w towarzystwie zacinaj?cego deszczu, piorunów i g?o?nego ukrai?skiego disco polo (ale stek i piwo Obolon by?y super!). Mimo deszczu, humor mia?em dobry, bo czy deszcz i przymusowe czekanie jest w ko?cu a? takie z?e? (Jeszcze nie wiedzia?em, ?e przyjdzie dzie?, w którym b?d? blisko zmiany tego pogl?du...) Pogna?em mokr? szos? na po?udnie, chlustany raz po raz strumieniami wody zmieszanej z b?otem przez przeje?d?aj?ce ci??arówki. Tak to dotar?em do du?ego miasta Iwano-Frankiwsk (dawniej Stanis?awów), gdzie si? pogubi?em i zda?em na pomoc miejscowych. Nie by? to dobry pomys?, bo akurat ci?gle trafia?em na niezbyt trze?wych osobników, z których ka?dy mia? inny pogl?d na temat "któr?dy do Ko?omyi". Tu?anie si? po obrze?ach miasta zaj??o mi tak d?ugo, ?e zacz??o si? ?ciemnia?. By?em ju? troch? (no, dobra - bardzo!) zdesperowany, tu?a?em si? po jaki? dziwnych uliczkach, szukaj?c stoj?cej na podwórku osoby i kawa?ka trawy na namiot (co nie jest ?atwe, bo tamtejsze przydomowe ogródki prawie w ca?o?ci zaj?te s? przez warzywa i drzewa). W ko?cu cudem trafi?em na nocleg do gara?u niejakiego Miszy, który okaza? si? bardzo go?cinny, proponowa? nawet nocleg w domu. Gara? mi wystarcza? - by? suchy i ciep?y. Misza przyniós? kolacj?, któr? zjedli?my na masce zdezelowanego Moskwicza i zapili?my obowi?zkowo szklaneczk? wódki "Arktika".

Zabo?otiw
24.7 Iwano-Frankiwsk - Storo?ynec 147 km

Postanowi?em zostawi? zapad?e wsie i pojecha? g?ówn? drog?. Plus by? taki, ?e szybko po?yka?em kilometry na niez?ej szosie, minus - samochody i nuda. W ten sposób poprzez Ko?omyj? wkroczy?em w dolin? rzeki Czeremosz na ukrai?sk? Bukowin?. Nie dojecha?em jednak do Czerniwców, najwi?kszego miasta tego rejonu, tylko omin??em je przez Storo?ynec. Pocz?tkowo by?o rewelacyjnie - mija?em ?liczne wioski, droga by?a p?aska. A? tu si? zacz??o! Jeden podjazd za drugim, a? do wyczerpania. A droga jak po bombardowaniu! W niektórych miejscach musia?em podprowadza? rower, a nawet raz u?y? kompasu, bo w tej dzikiej okolicy oznakowa? nie by?o ?adnych. Przeczyta?em, ?e w Storo?yncu jest polska parafia i tam w?a?nie chcia?em dotrze? przed zmrokiem. Ta ch?? przespania si? na plebanii dawa?a mi si?? do dalszej jazdy. W ko?cu dotar?em, ale ju? w kompletnych ciemno?ciach, bo jedyne nocne ?wiat?o pochodzi?o od przeje?d?aj?cych aut. Znalaz?em plebani?, gdzie przywita? mnie ksi?dz Franciszek - niezwykle uprzejmy cz?owiek. Miejsca go?cinne by?y zaj?te, ale wystarczy?a mi salka katechetyczna i gor?cy prysznic. Wieczorkiem posiedzieli?my chwil? na ?aweczce, ksi?dz pocz?stowa? mnie piwkiem i opowiedzia? co nieco o tutejszej parafii. Obejmuje oko?o tysi?ca Polaków, z czego oko?o trzystu jest w samym Storo?yncu (po polsku Storo?y?cu). Po?egnali?my si? w ko?cu, a ja zm?czony po?o?y?em si? w wygodnym ?ó?ku (czyli na pod?odze, na macie izolacyjnej).


25.7 Storo?ynec - Nowy So?oniec 120 km

Rano na miejscowym targowisku zrobi?em zakupy (przepyszny ciemny chleb jad?em przez kilka dni i ci?gle by? ?wie?y!) i pomkn??em w kierunku Rumunii, mijaj?c ciche okolice, pachn?ce pola i kobiety prowadzaj?ce krowy na smyczy (albo na ?a?cuchu, naprawd?!). Jeszcze przed granic? widzia?em dwuj?zyczne napisy, dowód mieszanej ludno?ci ukrai?sko-rumu?skiej na tych terenach.

Granic? przekroczy?em w mie?cie Siret, gdzie zajrza?em na najwi?kszy ?ydowski cmentarz w Rumunii Widzia?em go tylko z pobliskiego wzgórza, bo nijak nie mog?em znale?? wej?cia. Mimo to, wra?enie by?o niesamowite - tysi?ce chwiejnych nagrobków rozsianych w?ród traw.

Pocz?tek wizyty w Rumunii by? ma?o zach?caj?cy - przez obecno?? ciemnych i przez to pos?pnie wygl?daj?cych Cyganów, których tu oczywi?cie pe?no, czu?em si? jako? nieswojo. Na dodatek, zosta?em "dla ?miechu" obrzucany jab?kami przez jaki? debili na przeje?d?aj?cym wozie. Na szcz??cie, to by?a jedyna tego typu przygoda podczas ca?ego wyjazdu.


Do początku

Poprzednia strona
 1 2 3 4 5 6 7 8 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: W krainie Draculi Ukraina 8 dni objazd + 8 dni wypoczynek   Pozostałe...
Tego autora: Vashisht - wioska niedaleko Manali Ladakh Autostrada do nieba, czyli Manali-Leh Highway   Pozostałe...

Tekst i zdj?cia: Arek Kubala
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 2006-07-03