Od Dimy w?a?nie po raz pierwszy dowiedzieli?my si? o znacznej w
tym kraju przewadze liczebnej kobiet nad m??czyznami i o tym, ?e
rosyjska mafia w naszym wyobra?eniu ju? nie istnieje. Dima, tak jak
wszyscy inni ex-mafiozi, zaj?? si? legalnym biznesem, kombinuj?c
jedynie jak unikn?? podatków. Niebezpieczni ludzie pono?
powybijali si? kilka lat temu, a ci, którzy prze?yli i nie
chcieli "sporz?dnie?", przenie?li swe bojówki do zachodnich
s?siadów. Opini? t? potwierdzali potem ju? wszyscy, ?miej?c
si? nieco z naszych wcze?niejszych wyobra?e?.
Pono? jedyn? wspó?czesn? "mafi?" w Rosji jest milicja. Przy
wje?dzie do ka?dego miasta stoi posterunek "GAI", którego
omin?? nijak nie mo?na. Milicjanci i kierowcy tak ju? przywykli do
haraczu, ?e kiedy kto? powie "nie", milicjanci zaskoczeni
ostatecznie machaj? r?k?, szkoda im bowiem czasu na wypisywanie
protoko?u. Nasz dziarski Dima odmawia? wszystkim, co nas nie dziwi,
bo na swej drodze min?? ju? ponad 20 GAI, a "stawki" wahaj? si? od
50 do 500 rubli. S?yszeli?my te?, jak milicjant, nie mog?c niczego
zarzuci? kierowcy, spyta? "a popi? macie co?".
D?ugo czekali?my, a? zatrzyma si? "nowy ruski". Mieli?my jednak
szcz??cie. By? to ostatni kierowca na naszej drodze do Barnaula.
By? niezwykle weso?y i pomocny. Wydzwania? ze swego telefonu
komórkowego do naszego przyjaciela - Ikara, potem czeka? z
nami na niego przy drodze. Pewnie zabra?by nas do siebie, gdyby
Ikar nie przyszed?. Nasz "noworuski" zdziwi? si?, ?e nie mamy kamery cyfrowej,
przecie? kosztuje "tylko" kilka tysi?cy USD. Poleci? nam wi?c
szuka? z?ota w A?taju i wzbogaci? si? nieco przed dalsz?
podró??.
Po drodze do Barnaula zatrzymali?my si? jeszcze w Tjumieniu u
Leny. Jej ojciec zgromadzi? poka?n? kolekcj? aparatów
fotograficznych. Kiedy kupowa? ciekawy aparat, wkrótce okazywa?o
si?, ?e nie ma do niego b?on, kiedy pojawi?y si? b?ony, nie mia?
odpowiedniego aparatu. Tak powstawa?o niemal ma?e muzeum.
Rodzina Leny interesuje si? astronomi?. Toru? jest im wi?c znany
jako miasto Kopernika. Po raz pierwszy mamy okazj? pokazywa? nasze
slajdy o tym mie?cie. Rano opuszczamy t? przemi?? i ciep?? rodzin? i znów stajemy
na drodze.
Zaczynaj? si? znane z pocztówek, które kiedy?
przywióz? mi tata, syberyjskie obrazy. Podmok?e tereny i
brzozy, miejscami po?amane i obumar?e. Nad ranem wszystko
przys?ania mg?a, któr? po chwili przegania s?o?ce. Nieliczne,
ma?e, drewniane wsie po drodze lub wi?ksze, gdy w okolicy jest
ko?choz. W Nowosybirsku o 6.00 nad ranem trz?siemy si? z zimna. No
có?, Syberia - my?limy i wyci?gamy z plecaka kurtki. Dziwimy
si? widz?c biegn?cych do pracy w koszulkach i letnich jeszcze
sukienkach mieszka?ców. Przywykli? Po dwóch godzinach
przypieka nas s?o?ce, temperatura si?ga niemal 30 stopni, trzeba
si? rozebra?.
Ikara odwiedzamy w ma?ym miasteczku pod Barnaulem o popularnej tu
chyba nazwie Sybirskij. Nasz przyjaciel przemyca nas przez bram?.
Miasteczko jest zamkni?te, niegdy? by?o nawet tajne z uwagi na
swój wojenny charakter. Zamieszkuj? tu jedynie wojskowi ze
swymi rodzinami. Na obrze?ach stoj? rakiety, pewnie gotowe do lotu.
?ycie p?ynie tu jednak normalnie. Jest szko?a, s? sklepy, basen. W
sobot? jest dyskoteka, któr? odwiedzamy, by popatrze? jak ta?czy
?ona Ikara - Alona. Pracowa?a niegdy? w teatrze dramatycznym i
rzeczywi?cie ta?czy profesjonalnie. Zaczynamy ju? rozpoznawa?
najpopularniejsze rosyjskie hity. Zastanawiaj?ce, jak ma?o
zachodniej muzyki s?yszy si? tu w radiu czy telewizji.
Ikar pracuje na Politechnice w Barnaulu na wydziale informatycznym.
Od czasu do czasu prowadzi zaj?cia ze studentami, ale przyznaje, ?e
woli prac? z maszynami. Ma niezwykle spokojn? natur?. Alona jest
jego przeciwie?stwem. ?piewa, ta?czy, maluje, marzy o podró?ach,
nie znalaz?a jeszcze swego miejsca. Jej artystyczne usposobienie
ka?e jej szuka? niemal wiecznie. Pokazuj? nam Barnaul. Na wysokim
brzegu Obu w nazw? miasta uk?adaj? si? gigantyczne litery, jak w
Hollywoodzie.
Kupujemy map? Górnego A?taju i wyruszamy do s?siedniej
Republiki, w osnute legendami góry. Pierwszym przystankiem jest wioska Czema?. Nad zalewem stoi tylko jeden namiot. Mieszka w nim ma?y Kostia, strzeg?cy roweru wodnego.
Poniewa? ju? po sezonie, jest to jego ostatnia noc. Przyrz?dzamy na
ognisku wspóln? kolacj?. Pijemy herbat? z balsamem. Wyrabia
si? tu ich wiele z przeró?nych górskich zió?.
Kostia mówi, ?e jutro b?dzie kiepska pogoda, bo mg?a nad
rzek? unosi si?. Rano ?wieci jednak s?o?ce, ruszamy wi?c w
góry.