Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
Z Teheranu do Afganistanu
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

Wreszcie docieramy na dworzec (Janub Terminal). Jak zwykle jest tu mnóstwo ludzi, naganiaczy i ró?nych sprzedaj?cych. Co chwil? kto? nas zaczepia i chce nam co? sprzeda?. Autobus do Damghand wyje?d?a wyj?tkowo punktualnie, bilety po 15.000R (volvo, wersja luksusowa). Siedzimy na pierwszych siedzeniach i mo?emy dobrze ?ledzi? drog?. Kierowca nawet cz?stuje nas herbat?. Autobus porusza si? w ?ó?wim tempie - korki, korki i jeszcze raz korki. Potem jest ju? autostrada i jedziemy z pr?dko?ci? 80 km/h. Co 30-40 km s? punkty kontrolne, gdzie kierowcy oddaj? tachometr i maj? sprawdzane dokumenty.

Na miejsce przyje?d?amy po godz. 21, ale poniewa? nie ma tu dworca, wysiadamy w centrum. Pytamy, gdzie mo?na rozbi? namiot. W pobli?u jest park i kiedy kierujemy si? w jego stron?, ga?nie ?wiat?o w ca?ym mie?cie. Ko?o nas robi si? t?ok, rzadko zagl?daj? tu tury?ci. Jaki? facet zaprasza nas na próg swojego domu i chce pocz?stowa? herbat?. Idzie do domu i po chwili (pewnie naradzi? si? z ?on?) zaprasza nas do siebie na noc. Jeste?my zadowoleni, ?e nie musimy rozk?ada? namiotu i jest si? gdzie umy?. ?ona szykuje pocz?stunek: brzoskwinie, morele, ogórki i oczywi?cie herbat?. Gospodarze maj? dwie pi?kne córki, ale niestety nie mówi?ce po angielsku, chocia? podobno si? uczy?y. Rozmowa na migi i za pomoc? rozmówek jest standardowa. Nasz gospodarz jest fryzjerem i dumnie pokazuje swój salon na parterze domu. Pó?nym wieczorem jemy kolacj?: jajka na twardo, jajka sadzone, pomidory, jogurt, chleb, a do tego farsi-cola. Ja jak zawsze zajadam si? jogurtem. Chocia? mamy ?piwory, dostajemy materace i czyst? po?ciel. D?ugo nie mo?emy zasn??, dom stoi przy g?ównej ulicy, ca?? noc je?d?? samochody.

Dzie? 3.

Poci?g do Mashadu Budzimy si? wcze?nie, gospodarze ju? jedz? ?niadanie, g?o?no s?uchaj? radia. O dalszym spaniu nie ma mowy. Do jedzenia dostajemy ser z chlebem i domowe ciasteczka. Potem gospodarz oprowadza nas w zawrotnym tempie po miasteczku (60 tys. mieszka?ców). Poniewa? nie ma tu dworca autobusowego i nie wiadomo, o której s? autobusy do Mashadu, decydujemy si? wi?c na przejazd poci?giem. Idziemy do biura podró?y, aby kupi? bilety. Panienka przy komputerze nie mo?e zrozumie?, o co nam chodzi (chocia? gospodarz jest z nami), potem przez pó? godziny wypisuje dwa bilety na ekspres (25.075R), ruszaj?c si? jak mucha w smole. Czego? takiego jeszcze nie widzia?am. Gospodarz na szcz??cie musi wróci? do salonu i mo?emy sami po?azi? po miasteczku. Troch? czasu sp?dzamy te? w kawiarence internetowej. Niestety, internet chodzi bardzo wolno, mo?na si? w?ciec. Wszyscy zwracaj? uwag? na moje go?e stopy, nie wiem dlaczego, tutejsze kobiety te? maj? go?e. Mo?e moje s? inne? Na bazarze zatrz?sienie pistacji, ale tylko do sprzeda?y hurtowej i nikt nie chce nam sprzeda? nawet jednego kilograma. Wypraszaj? nas nawet z jednego sklepu.

Wracamy po baga?e. Jeste?my zaproszeni na obiad: wo?owina w sosie z soczewic? i papryk?, frytki, rejhan (zielenina), sa?atka z pomidorów i ogórków, jogurt i, oczywi?cie, chleb. Potem jest sjesta, ale ja jak zwykle nie mog? zasn?? i robi? notatki. Na podwieczorek jemy melona, ogórki, czere?nie i morele - do oporu. Po posi?ku obowi?zkowa herbata. Robimy kilka zdj?? i idziemy na dworzec. Dopiero po 10 minutach bierzemy taksówk? (cwaniacy - pod domem gospodarza chcieli 2000R, a po 1 km ju? tylko 900R).

Na pustym dworcu jest sklep, w którym oprócz artyku?ów spo?ywczych mo?na naby?: lodówk?, pralk?, piec gazowy, dywan, odkurzacz, wideo, termos, garnki, buty, koszule m?skie, past? do butów, ?arówki i jakie? artyku?y chemiczne. Poci?g spó?nia si? 25 minut. Na szcz??cie s? przedzia?y. Wraz z nami wsiada facet z synem mówi?cy po angielsku i m?oda dziewczyna, która, gdy widzi, jak si? uk?adamy do snu, jedno obok drugiego, jest zbulwersowana naszym zachowaniem i chce si? przenie?? do innego przedzia?u. Niestety, nie znajduje wolnego miejsca i musi si? jako? po?o?y? w tym swoim czadorze na?o?onym na inne cz??ci garderoby. K?adzie si? po mojej prawej, od strony okna.

Dzie? 4.

Na granicy ira?sko-afga?skiej Niestety, ju? o 3 nad ranem jeste?my w Mashadzie. Na dworcu mnóstwo pielgrzymów. S? ?awki i mo?na dalej spa?. Ja zostaj? z baga?em, le?? na nim i ?pi?, a Rafa? idzie zwiedzi? sanktuarium Imama Rezy, które zwiedza?am przed rokiem. Nie dane mi jednak pospa?, ci?gle kto? mnie zaczepia i chce rozmawia?. Na dworcu mnóstwo policji, wszyscy wychodz?cy i wchodz?cy s? kontrolowani. Po powrocie Rafa?a idziemy na piechot? do centrum, jakie? 3 km. Przed wyjazdem do Afganistanu chcemy jeszcze wej?? do kawiarenki internetowej, jednak jest jeszcze nieczynna.


Do początku

Poprzednia strona
 1 2 3 4 5 6 7 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Podpatrywanie Bliskiego Wschodu Notatki z Iranu Iran. Migawki   Pozostałe...
Tej autorki: W podró?y do Wietnamu - przez Rosj?, Chiny i Laos

Tekst: Ma?gorzata Maniecka
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 2003-11-05