08.05.2003, czwartek
Na szcz??cie rano udaje nam si? wreszcie wyjecha? - jako pierwsi klienci czekamy w kasie po miejscówki. O godz. 10.00 wyje?d?amy do Handaye. Docieramy tam na 17.00, strasznie zadowoleni, ?e jeste?my z powrotem we Francji. Tu bez problemu mo?na dogada? si? po angielsku, mamy do dyspozycji wygodne poci?gi bez dodatkowych op?at itd.
Czekamy ca?e popo?udnie, jaka? pani w bufecie nieopodal daje nam gor?c? wod? i wreszcie mo?emy zje?? co? ciep?ego - zupki z Polski, do których kupujemy u niej bagietk? za 70c. Posileni, o godz. 22.45 jedziemy do Pary?a: prawdziwej damy w?ród stolic Europy. Samopoczucie mamy dobre, cho? stracili?my kolejny dzie?, jeste?my te? troch? brudni, ale wyspani i podekscytowani wizyt? w Pary?u.
09.05.2003, pi?tek
Du?o chodzenia, ale op?aca?o si?. Pary? nie osza?amia mo?e tak jak Rzym, ale jest pi?kny. Dostojna wie?a Eiffla, ?uk Triumfalny, prze?liczny dziedziniec Luwru, Notre Dame, Pantheon, uliczne kawiarenki...
Moulin Rouge troch? nas rozczarowuje - ma?y, niczym si? nie wyró?niaj?cy i na dodatek w dzielnicy sex-shopów, a na placu Pigalle pr?dzej mo?na kupi? kondomy ni? kasztany. Na cmentarz Pere-Lachaise, miejsce spoczynku Morrisona czy Chopina, nie mamy ju? czasu, ale i tak mo?emy zaliczy? dzie? do udanych.
Zadowoleni i potwornie zm?czeni udajemy si? na dworzec Gare de I'Est, sk?d o godz. 17.49 mamy poci?g do Wiednia. B?dziemy tam na 8.30. Dobrze, ?e Wiede? ma troch? mniej dworców, znalezienie w?a?ciwego dworca i spisanie po??cze? zajmuje nam rankiem kilka godzin!