No i jeste?my we Florencji. Ca?kiem przyjemna mie?cina z okaza?? bazylik? Duomo, babtysterium z rze?bionymi drzwiami z br?zu. Plac della Signoria te? w miar? interesuj?cy... zast?py pos?gów (niestety, nasz przewodnik nie wyja?nia dok?adnie, co przedstawiaj?). O godz. 20.55 wyje?d?amy do Pizy. Wie?? ju? musimy ogl?da? w ?wietle reflektorów, ale i tak bije od niej nieodparte wra?enie wielko?ci. W drodze powrotnej wst?pujemy na prawdziwe w?oskie gelato... mniam. O 2.46 w nocy mamy poci?g do Francji.
05.05.2003, poniedzia?ek
Jeste?my w kraju ?abojadów. Prawie na godz. 10 trafiamy do Nicei, stamt?d godzin? pó?niej, o 10.48 do Cannes. S?ynny kurort nadmorski ma rzeczywi?cie swój urok i styl, ale my?leli?my, ?e jest bardziej ekskluzywny. ?adna piaszczysta pla?a znakomicie nadaje si? na odpoczynek przy butelce francuskiego wina. Na pami?tk? robimy zdj?cia z odbitymi ko?o pa?acu festiwalowego d?o?mi znanych gwiazd i ruszamy w dalsz? drog?. W Championie robimy spore jak na nas zakupy: cola - 30 centów, napój niegazowany - 60 centów, ciastka w opakowaniu po 3 paczki - 1 euro, wino - 1,65, woda mineralna 5l - 1,65, bagietka - 65 centów, du?y d?em - 1 euro, pudding - 20 centów.
Do Marsylii mamy ?atwe po??czenie - stamt?d o godz. 1.16 mamy poci?g do Hiszpanii. Chyba niezbyt dobrze wygl?damy, gdy czekamy na dworcu, bo ?yczliwy Francuz daje nam ciastka czekoladowe.
06.05.2003, wtorek
Witamy w Barcelonie! Hm... miasto przeci?tnej urody, a hiszpa?skie koleje s? najgorsze spo?ród tych, z jakimi do tej pory mieli?my do czynienia: wszystkie poci?gi z dop?atami, zimno, niewygodne siedzenia, do tego w informacji nikt nie mówi po angielsku.
Barcelona nie wyró?nia si? niczym szczególnym - deptak Las Ramblas, pomnik Kolumba przy nabrze?u, par? ko?ció?ków, katedra de la Santa Creu, Camp Nou. Szczególne wra?enie robi? na nas pos?gi z ludzi. P?acimy po 6 euro ekstra i pó?nym wieczorem jedziemy do Madrytu. Bilety trzeba rezerwowa? du?o wcze?niej, ale mamy szcz??cie, bo mi?y konduktor znajduje dla nas jakie? miejsca.
Mamy nadziej?, ?e stolica Hiszpania bardziej nas urzeknie, ale ju? wiemy, ?e nie b?dzie ?adnej pogody. Zakupy robimy tego dnia równie? w supermarkecie Champion: 3 pasztety i 3 tu?czyki za 2 euro, pomidor i ogórek razem 30c, bagietka 70c, wino ok. 50c, chipsy ok. 50c.
07.05.2003, ?roda
Madryt okazuje si? o wiele ciekawszym miejscem. Ma ten plus, ?e s? tu dwa dworce, a mi?dzy nimi przystanki kolejowe, na których zatrzymuj? si? poci?gi, wi?c nie musimy porusza? si? tylko pieszo. Zwiedzamy plac Mayor z typowymi hiszpa?skimi balkonami, pa?ac Real z ?adnym ogrodem pe?nym rze?b, Puerta del Sol, czyli Bram? S?o?ca, centrum miasta z popularnym miejscem spotka? przy pomniku nied?wiedzia i krzaka truskawkowego oraz stadion Santiago Bernabeu. Wst?pujemy do McDonalda na rodeo burgera po 1 euro, kupujemy narodowe hiszpa?skie piwo cruzcampo za ok. 1 euro 1 litr i czekamy na wyjazd z miasta. Pojechaliby?my na wybrze?e - do tych poci?gów nie trzeba dop?aca?, ale pogoda nie jest zach?caj?ca, wi?c wracamy do Francji. Oko?o godz. 22 i 23 s? dwa poci?gi: Handaye na zachodzie i Port Bou na wschodzie. Oko?o 17.00 próbujemy zarezerwowa? miejsca... Katastrofa - jest ju? za pó?no! Tym razem nie trafiamy na mi?ego konduktora i noc sp?dzamy na dworcu i pod dworcem, gdy go zamykaj?. Obs?uga w informacji wyra?nie nas ignoruje, nikt nie mówi ani s?owa po angielsku... oj, chyba nie polubimy Hiszpanii.