W ?rodku du?e, bogate pomieszczenia, pe?ne starych mebli, obrazów i majestatycznych rze?b. Bywa tu czasami królowa Beatrix, gdy bierze udzia? w jakiej? oficjalnej uroczysto?ci. Zm?czeni zwiedzaniem, wracamy wieczorem do Bredy. Tak jest przez trzy dni, chocia? chcieliby?my sp?dzi? tu nawet i kilka miesi?cy, bo tak nas urzek?a atmosfera miasta. Trafiamy na pi?kn? pogod?, s?o?ce ?wieci przez ca?y czas naszego pobytu i ani odrobiny holenderskiej m?awki i zachmurzonego nieba.
Nast?pnego dnia po zjedzeniu ?ledzika w znanym nam ju? kiosku udajemy si? do Madame Tussaud, krainy woskowych figur. Gdy kupujemy bilet, m?oda kasjerka przygl?da si? napisowi na mojej koszulce. Zdziwiony pytam, co j? tak zainteresowa?o. Odpowiada mi, ?e zna t? nazw?, bo jej rodzice byli tam w ubieg?ym roku. Na koszulce jest napisane "Kraków".
Przygl?damy si? woskowym figurom, które przy wej?ciu wprowadzaj? nas w dawne ?ycie Holendrów. Jest typowy, holenderski dom z ca?ym wyposa?eniem, a woskowi ludzie wygl?daj? jak prawdziwi. Wchodzimy do du?ej ober?y i widzimy, jak w kominku pali si? autentyczny ogie? i czu? sw?d dymu. Na pi?trze zaczyna si? wystawa znanych postaci. Wystawa jest ci?gle uaktualniana, zale?nie od tego, o kim g?o?no na ?wiecie w danej chwili. Jest du?o figur postaci znanych Holendrom z ich telewizji lub wydarze? sportowych, które nic nam nie mówi?. Dalej to ju? ?wiat polityków i artystów. Wida? Billa Clintona jak stoi u?miechni?ty obok kanclerza Kohla, a Tina Turner wskazuje na Roda Stewarda. Jest te? papie?, który stoi obok Charlie Chaplina, a z góry na nich spogl?da towarzysz Lenin. Robimy sobie kilka zdj?? i wychodzimy z budynku.
Po drodze do poci?gu przechodzimy przez s?ynn? "dzielnic? czerwonych latarni". Mijamy dwa lokale z odpowiednimi wystawami i stoj?cymi w drzwiach panienkami w odpowiednich pozach i strojach.
Obok jest ko?ció? i w?a?nie rozbrzmiewa g?os zegara na jego wie?y. Takie s?siedztwo mo?e zdarzy? si? tylko w Amsterdamie!
Nast?pnego ranka idziemy do domu Anny Frank, która jest znana na ca?ym ?wiecie z pisanych w ukryciu pami?tników. Przed domem spora kolejka i trzeba czeka? blisko pó? godziny. W ko?cu wchodzimy i ogl?damy poszczególne wystawy przedstawiaj?ce histori? ukrywania si? ?ydów, a? do odkrycia ich kryjówki przez Niemców. Z dwu ukrywaj?cych si? tam rodzin ocala? tylko ojciec Anny. To on po powrocie do domu odnalaz? jej pami?tnik, który zdoby? pó?niej mi?dzynarodow? s?aw?. Przy wyj?ciu z domu jest ma?a ksi?garnia po??czona z wystaw? "Pami?tnika" w ró?nych j?zykach. Dziwnie troch? wygl?daj? wydania w j?zyku chi?skim i arabskim. Znajdujemy te? kilka polskich wyda?, a kilka ksi??ek ostatniego, polskiego wydania jest w sprzeda?y. Kupujemy, b?dzie to nasza pami?tka z Amsterdamu, która ju? w domu, na pó?ce, b?dzie nam przypomina? to miasto.
Po wyj?ciu siadamy nieco zm?czeni na murku obok ko?cio?a. Podchodzi do nas ameryka?ska turystka z grubym przewodnikiem w r?ku i pyta nas, czy nie wiemy, gdzie znajduje si? pomnik postawiony ku czci poleg?ych w czasie wojny homoseksualistów. Troch? zdziwieni rozgl?damy si? dooko?a. To, co uwa?ali?my za murek, jest faktycznie pomnikiem ze stosownym, wyrytym napisem.
Jeszcze jeden przejaw tolerancji w Amsterdamie.
Przed odjazdem ma?a przechadzka po starej dzielnicy, Jordan. Spotyka si? tu tylko pojedynczych przechodniów, a wsz?dzie jest spokój i cisza. Mo?na tu znale?? ciche kawiarenki, sklepy z wyrobami rzemios?a artystycznego i stare, obro?ni?te winoro?l? budynki. Wracaj?c poci?giem, mamy pewien niedosyt. Zbyt ma?o czasu na ca?kowite prze?ycie tego miasta, jego atmosfery i ciekawej zabudowy.
Trzeba przyjecha? tu jeszcze raz i to na d?u?ej.