Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
Brzydka Afryka
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

Pi?? kilometrów od centrum miasta jest bazar. Miasto jest zorganizowane tak, ?e centrum po?o?one jest nad rzek?. S? tam budynki rz?dowe, par? sklepów, kilka restauracji, ze trzy hotele. Od centrum ci?gnie si? asfaltowa ulica prowadz?ca do bazaru Mamadou Mbaiki (zwanego te? Cinque Kilo, bo jest pi?? kilometrów od centrum). Bazar to dok?adne przeciwie?stwo centrum. Z tamtego miasta mo?na pojecha? do Pary?a, z bazaru mo?na wyjecha? w interior (tam jest tradycyjny przystanek autobusowy). Bazar to drugie miasto, o podobnym obszarze jak tamto i strukturze niew?tpliwie skomplikowanej i zapewne niezbyt znanej. Bazar to prawdziwe miasto, zarówno o?rodek handlu, jak i rozrywki, tu mo?na naprawi? samochód i straci? portfel. Mo?na tam kupi? wszystko, co potrzebne: klapki, aluminiow? misk?, w?dzon? ma?p? czy krokodyla, ?eb krowy, desk?, orzeszki ziemne, arbuza, ananasa, materia? na sukienk?. Nie przychodzi si? tam tylko po to, ?eby co? kupi? czy sprzeda? - s? stragany (na straganach siedzi si? na ladach) w ogóle prawie pozbawione jakiegokolwiek towaru. To prawdziwe miasto, wi?c na bazarze mo?na i co? za?atwi?, poplotkowa?, poczu?, jak jest. Miasto ze swoimi dzielnicami plemiennymi i wyznaniowymi, z dzielnicami n?dzy i bogactwa.

Wodospad w Boali
Wycieczka do Boali

Zrobili?my sobie dwie wycieczki: do Boali na pó?noc i do M'baiki na zachód. Wiedzieli?my, ?e w Boali s? pi?kne wodospady, ale po przyje?dzie okaza?o si?, ?e jest tam tylko zapora wodna. Dojazd do niej pilnowany jest przez szlaban i bosego ciecia, myj?cego sobie nogi na drodze. Nie wpu?ci? nas i kaza? jecha? do miasta po zezwolenie od dyrektora. Dyrektor jest gdzie? na bazarze i jak popytamy, kto? nam go poka?e; zreszt? takiego dygnitarza trudno nie zauwa?y?. Po drodze jeszcze zabrali?my jakiego? ?o?nierza, który mówi?, ?e mo?e nam za?atwi? wjazd. Niestety, autorytet ?o?nierza nie wystarczy?. W ko?cu rozmin?li?my si? z samym dyrektorem. Szybko wrócili?my, a cie? po naleganiach ?o?nierza da? nam porozmawia? z szefem. Okaza?o si?, ?e to fajny go??, mówi po rosyjsku, bo studiowa? w Leningradzie. Pozwoli? nam pojecha? na zapor?, jednak na miejscu znów dwóch cieciów domaga?o si? albo zezwolenia na pi?mie, albo osobistej zgody dyrektora. Przywie?li?my wi?c dyrektora, zadowolonego, ?e jego ludzie darz? go takim szacunkiem. W ko?cu - bardzo dumny - sam pokazywa? nam ten strategiczny obiekt. W?a?ciwie nic ciekawego, ale zostali?my chwil? d?u?ej, ?eby nie popsu? mu przyjemno?ci.

Okaza?o si?, ?e wodospady, dla których tu przyjechali?my, jednak s?, ale kilka kilometrów w dó? rzeki. Droga by?a tak kiepska, ?e ostatnie pó? kilometra przeszli?my piechot? wzd?u? wsi. Wodospadów nie wida?, ale wida? elektrowni? wodn?, która nas nie interesuje. Wreszcie dochodzimy do ?cie?ki prowadz?cej na miejsce i faceta inkasuj?cego po 1500 franków CFA (2,5 USD) za ogl?danie wodospadów. Gdyby trzeba by?o p?aci? za ogl?danie elektrowni, to jeszcze uznaliby?my, ?e mo?e miejscowi maj? jakie? zas?ugi w budowie albo wybudowano j? na terenie wsi i co? im elektrownia zniszczy?a. Ale nie, elektrowni? mo?na ogl?da? za darmo. Uznali?my, ?e poniewa? nasza wycieczka liczy chyba z 8 osób, to nie sta? nas na taki wydatek i lepiej obej?? posterunek i nielegalnie poogl?da? wodospady. I tym, oczywi?cie, wywo?ali?my wojn?. Ca?a wie? nie?le ?yje z tych op?at, jaki? 20 dolarów dziennie, i, oczywi?cie, ca?a wie? przysz?a si? awanturowa?. Sko?czy?o si? na tym, ?e dwóch z nas obejrza?o wodospady gratis, a ja dla ?wi?tego spokoju zap?aci?em. Reszta wycieczki by?a ju? zbyt zm?czona.

Klimat jest taki, ?e w zasadzie mo?na sobie pozwoli? na jedn? czynno?? dziennie. Na drug? nie ma ju? si?y. Wracaj?c do Bangui, zajechali?my jeszcze nad Jezioro Krokodyli. Po pokonaniu kilku szlabanów i zap?aceniu kilku haraczy kupili?my kur? i miejscowy ch?opak zdumiewaj?co szybko przywabi? ni? dwa krokodyle. Troch? przykro si? nam zrobi?o, gdy okaza?o si?, ?e jeden krokodyl ma na imi? Jean-Pierre, a drugi Jean-Paul. No, ale có?, z czego? ta okolica te? musi ?y?. Przynajmniej nie morduj? tych krokodyli. Nie wygl?da?o najlepiej, gdy ch?opak rzuca? w stron? Jean-Pierre'a kur? przywi?zan? za nog?. A jeszcze gorzej wygl?da?o, gdy krokodyl capn?? kur? tak, ?e na sznurku zosta?a tylko urwana noga.

Jad?c od jeziora do g?ównej drogi, spotkali?my my?liwego z ?ukiem. Ale nie mia? ?adnego upolowanego zwierz?cia.


Do początku

Poprzednia strona
 1 2 3 4 5 6 7 8 9 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku


Tekst: Micha? Koz?owski
Zdj?cia: Andrzej Wojciechowski, Krzysztof Niczyporuk, Micha? Koz?owski
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 2003-03-02