Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
Dziennik z podró?y do Indii
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

Znowu wysiadaj? jacy? ludzie. Okazuje si?, ?e zgin??a im gdzie? cz??? baga?u. Ja mój plecak mam ca?y czas na oku, ale Bartek prze?ywa chwil? niepokoju. Na szcz??cie jego rzeczy s? nadal na miejscu. Poszukiwania si? przeci?gaj?. W autobusie robi si? sauna. Musz? wysi???. Na dworze jest jeszcze gorzej. Na dodatek woda, któr? mamy do picia, prawie si? zagotowa?a.

Droga znów ci?gnie si? niemi?osiernie. W ko?cu - z ponad 24-godzinnym opó?nieniem - docieramy do Teheranu. Jest pierwsza w nocy. Ali pomaga nam znale?? hotel, ale ceny okazuj? si? zbyt wygórowane. Ali zabiera nas wi?c do swojego domu. Ca?a rodzina przyjmuje nas bardzo ?yczliwie, pomimo i? dom jest pe?en ludzi i nie za bardzo jest gdzie spa?. Dostajemy zimne owoce i lodowaty sok. Czuj?, jak ?ycie wraca do mojego cia?a. Jeszcze tylko prysznic i wreszcie mo?emy si? wyspa? w normalnych warunkach. Normalne warunki oznaczaj? tu pod?og?, na której ?pi ca?a rodzina. Mebli jest tu bardzo ma?o i wszystkie stoj? pod ?cianami. ?rodek pokoju pozostaje wolny. Tu skupia si? ca?e ?ycie. Z rana jemy na tej samej pod?odze ?niadanie. Nie mam poj?cia, co dostajemy - w ka?dym razie jest to bardzo smaczne. Z wolna rozpoczyna si? rozmowa. Tylko Ali mówi po angielsku (do?? s?abo). Reszta rodziny pos?uguje si? rozmówkami i s?ownikiem. Wygl?da to przekomicznie, ale zdaje egzamin. Rozmowa si? rozkr?ca. Bartek zaczyna si? niepokoi?, czy zd??ymy na autobus do Zahedanu. Wszyscy spokojnie opowiadaj? nam o obiedzie. Bartek próbuje si? wi?c dowiedzie?, jakim cudem mamy zd??y? na autobus o 14.00. Ali nie rozumie, o co chodzi. Bartek wyja?nia wszystko bardzo obrazowo, u?ywaj?c jab?ka jako autobusu i figi jako nas. Wtedy okazuje si?, ?e autobusy odchodz? co godzin?. Ju? spokojniejsi czekamy na obiad. Na dworze jest 37 stopni C. W Zahedanie jutro ma by? 48!!!

Dostajemy frytki. Jestem lekko zdziwiony, bo nie s?dzi?em, ?e po po?udniu jada si? tu tylko lekk? przek?sk?. Bardzo szybko zostaje jednak podana góra owoców (?wie?e figi s? wspania?e) - to optymalne rozwi?zanie w tym klimacie. Zaspokoiwszy g?ód gram z bratem Alego w karty. Bartek umila sobie czas partyjk? szachów. I wtedy w?a?nie prze?ywamy szok. Kobiety dopiero zaczynaj? nakrywa? pod?og?. Po chwili jest ca?a zastawiona jedzeniem. Siadamy do "sto?u". Nie bardzo wiem, za co si? zabra?, a matka Alego przeprasza, ?e obiad taki skromny! Wszystko jest bardzo smaczne, no mo?e z wyj?tkiem ma?ej zielonej papryczki, któr? udaje mi si? ugry?? tylko raz. Ten k?s wystarczy, by rozp?ta? w ustach piek?o.

Po obiedzie zbieramy si? do odjazdu. Wszyscy ?egnaj? nas serdecznie i zapraszaj?, by ich koniecznie odwiedzi? w drodze powrotnej. Zostajemy jeszcze zaopatrzeni w prowiant na dalsz? drog? i z ?alem opuszczamy naszych gospodarzy. Na terminalu ?apiemy autobus do Zahedanu. Znów jest to rozklekotany mercedes, ale tym razem by?o to od pocz?tku jasne (pa?stwowe linie dysponuj? tylko takim sprz?tem). Mogli?my co prawda polecie? samolotem za nieca?e 20 USD (!) od osoby, ale zale?y nam na przejechaniu przez pustyni?. Poza tym chcemy sprawdzi?, co Ali mia? na my?li mówi?c, ?e te tereny s? niebezpieczne.

27.08.1997

Podró? jest raczej monotonna. Jedyne urozmaicenie to bójka dwóch Ira?czyków z przodu autobusu. Upa? robi si? coraz wi?kszy, a krajobraz coraz bardziej niesamowity. Na ka?dym z nielicznych postojów wpadaj? do ?rodka ró?ni sprzedawcy i ha?a?liwie usi?uj? sprzeda? swe towary. Z przera?eniem stwierdzamy, ?e to ju? dziewi?ty dzie? podró?y.

W ca?ym Iranie nie widzia?em jak dot?d ani jednego nowego samochodu. Wi?kszo?? wygl?da tak, ?e w zasadzie nie powinny w ogóle je?dzi?. Ale je?d??! I to jak! W Teheranie dwa razy jechali?my taksówk?. To by?a doskona?a okazja do poznania mo?liwo?ci ira?skich kierowców. Przy ich wyczynach styl jazdy w Turcji wydaje si? szokuj?co poprawny. Europejczyk w Teheranie ustrzeg?by si? przed wypadkiem przez jakie? 20-30 minut. Ira?czyk w Europie rozbi?by samochód w 30 sekund. Tu obowi?zuj? tylko dwie zasady:
1. U?ywaj klaksonu.
2. U?ywaj klaksonu.
Rozp?dzony autobus jest niemal pojazdem uprzywilejowanym. Pierwsze?stwa ust?puje tylko rozp?dzonym ci??arówkom. To, ?e nie widzia?em ani jednego wypadku, przypisa? mo?na chyba tylko temu, i? ka?dy kierowca (wiedz?c, jak sam je?dzi) niesamowicie uwa?a na innych. Ja ba?bym si? tu prowadzi? nawet czo?g...

Po po?udniu zaczyna si? powoli pustynia. Temperatura ci?gle ro?nie. Wszystkie okna s? otwarte, ale efekt przypomina raczej prób? ch?odzenia si? suszark? do w?osów (powietrze jest tak rozgrzane). Krajobraz zmienia si? bardzo szybko. Ostatnie drzewa i krzewy znikaj? za nami. Dooko?a jest tylko piasek i troch? kamieni - wszystko otoczone górami. Innymi s?owy - PATELNIA. Ale wygl?da wspaniale.


Do początku

Poprzednia strona
 1 2 3 4 5 6 7 8 9... 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Vashisht - wioska niedaleko Manali Ladakh Autostrada do nieba, czyli Manali-Leh Highway   Pozostałe...

Tekst: Marcin Czapiewski
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 1998-08-10