Granica z Pakistanem. Jestem tu jakie? 4 godziny i piasek mam ju? wsz?dzie. W nosie, w z?bach, w obiektywie. Od kilkudniowego siedzenia (ok. 80 godzin) spuch?y mi stopy, kostki mam ?licznie okr?g?e. Od tych?e 4 godzin nic nie pi?em. Wargi mam prawie sklejone. My?l? tylko o wodzie! Mimo ?e przed budynkiem stoi beczkowóz, boj? si? pi? z niego. Jaki? Pakista?czyk obiecuje mi, ?e za granic? kupi mi wod? i pomo?e wymieni? pieni?dze. W?a?nie wtedy wchodzi do budynku m?ody Japo?czyk i... popija wod? ze wspomnianego beczkowozu!!! O nie! Je?eli on mo?e, to ja te?. Mam wszystko gdzie?. Musz? si? napi?!
Jestem ju? w Pakistanie. Woda mi nie zaszkodzi?a! Taftan to wie? zbudowana z namiotów i budynków z suszonych cegie?. Jest tu wszystko: haszysz, karabiny i... puszki z PEPSI. Ju? czekaj? na nas bileterzy. Stoj? tu dwa autobusy, które bardziej przypominaj? choinki ni? pojazdy do przewozu ludzi. Nigdy nie widzia?em tylu ?wiecide?ek w jednym miejscu, co na tych autobusach. Dzi? wypada termin pierwszego szczepienia przeciw ?ó?taczce. Mój pierwszy w ?yciu zastrzyk robi? sobie w?a?nie na pustyni. Druga szczepionka le?y w termosie. Zarzuc? j? za dwa tygodnie.
Je?eli kto? chce przejecha? si? kiedy? autobusem o kwadratowych ko?ach, zapraszam do autobusu relacji Granica - Quetta. Przejazd przez pustyni? jest na razie najci??szym momentem podró?y. Do tego wszystkiego autobus jest pe?en ludzi, baga?y i wszyscy pal?. Jest im wszystkim za zimno, ?ebym otworzy? okno. NA PUSTYNI ZA ZIMNO!!! Go?? przede mn? ma popsute oparcie i musz? blokowa? je termosem. Na ka?dym wyboju wypada i go?? l?duje na moich kolanach. Rozkosz. Nie ma mowy, ?ebym zasn?? - musz? trzyma? termos. Czwarta noc z rz?du nieprzespana.
Lahore. To miasto pokaza?o mi oblicze, które nie jest godne, by o nim pisa?. Sp?dzam tu okropn? noc i rano jad? do granicy z Indiami.
3.10.97 Dzi? dopad?o mnie zniech?cenie. Dosta? si? do poci?gu to wielka sztuka. 10 tys. biur, urz?dników, ale... znalaz? si? jeden, który za?atwi? mi miejsce bez ?adnych "dodatkowych op?at". Po prostu go poprosi?em. Da? mi swoje namiary i "ostrzeg?", ?e zawsze mog? liczy? na jego pomoc, gdy b?d? wraca?! Ogólnie, moje pierwsze wra?enia z Pakistanu s? bardzo pozytywne. Pakistan to bardzo g?o?ny, powolny, lecz interesuj?cy kraj. Nigdzie do tej pory nie spotka?em si? z tak? samorzutn? ?yczliwo?ci?. Teraz siedz? ju? w poci?gu i mam oczy dooko?a g?owy: na suficie wentylatory, w oknach KRATY.
Okaza?o si?, ?e wcale nie jestem takim chojrakiem. Zdejmuj? moje india?skie korale i musz? t?umaczy?, ?e to tylko talizman. Ju? w Iranie zdarza?o si?, ?e niektórzy robili do mnie "s?odkie" miny, ale teraz mam ju? tego dosy?. Oni teraz rozumiej?, a ja w skryto?ci p?acz?. Wszystko jest pi?knie, ale jestem tak zm?czony, tak niewyspany. Ze wszystkim musz? radzi? sobie sam. Tak oto wygl?da za?amanie. Po raz pierwszy w tej podró?y chc? obudzi? si? w domu.
By?bym zapomnia?. Pakistan jest krajem wybitnie mundurowym. W poci?gu co jaki? czas przechadzaj? si? policjanci i macaj? baga?e. Podobnie by?o w autobusie z granicy, który napotyka? co kilkadziesi?t kilometrów posterunki. Raz zdarzy?o si?, ?e policjanci zrzucili kilka toreb z dachu "do kontroli". To si? nazywa "permanentna inwigilacja", nie wytrzymam...
Na granicy z Indiami mój plecak przechodzi kontrol?, która z daleka wygl?da jak kontrola jako?ci. Sprawdzane s? nawet szwy. Nawet butelka z wod?. Tylko ja wiem, gdzie ukry?em te wszystkie diamenty i haszysz - nigdzie. Ale we? im to wyt?umacz. Potem moje dane zostaj? wpisane do ok. 8 zeszytów. Kiedy ostatecznie mam t? granic? za sob?, jestem padni?ty. Za pó? godziny mam poci?g i musz? jecha? taksówk? za 12 USD (wg oficjalnego cennika!). Czy ju? pisa?em, ?e to z?odziejstwo? Jestem w Amritsar na 15 minut przed odjazdem. Kupuj? bilet, ?are?ko na drog? i ?aduj? si? do ?rodka. Za jakie? 12 godzin powinienem by? w New Delhi.