We W?odawie warto zatrzyma? si?, by zobaczy? odremontowan? synagog? z 1764 r. Obecnie w ?rodku mie?ci si? muzeum z wystaw? po?wi?con? w?odawskim ?ydom. Dobrze tam zajrze?, tym bardziej ?e z miasta ju? niedaleko do Sobiboru, by?ego hitlerowskiego obozu zag?ady. Le?n? drog? przez Sobiborski Park Krajobrazowy dojechali?my do stacji kolejowej Sobibór, przy której w latach 1942-43 dzia?a? obóz. Przesta? on istnie? po s?ynnym buncie wi??niów. Podczas walki zgin??o ok. 300 wi??niów, a dwa razy tyle zbieg?o do pobliskich lasów. Po?owa z nich przedosta?a si? na wolno??. Dzi? z obozu zachowa?a si? jedynie imponuj?ca samotna wie?a stra?nicza i zarastaj?ca powoli polana. Trudno mi by?o uwierzy?, gdy przechadza?em si? po tym miejscu, ?e w?a?nie tu zamordowano ok. 250 tys. ?ydów i 1000 Polaków. O zbrodni przypominaj? pomniki i ma?e muzeum, które jednak podczas naszej wizyty by?o zamkni?te.
W Dorohusku Matthias znów próbowa? przekracza? granic?, tym razem ukrai?sk?. Oczywi?cie nie mia? wizy, ale wspólnie próbowali?my niemo?liwego. Znowu okaza?o si?, ?e rowerami nie mo?na przeje?d?a?, ale chyba dlatego, ?e rowerzy?ci byli tu tak rzadkim widokiem, jako? nas bokiem przepuszczano przez kolejne posterunki. Polscy celnicy i ?o?nierze okazywali zreszt? du?o sympatii. Uda?o si? przej?? polsk? stron?, przejechali?my Bug i byli?my ju? na Ukrainie, z tym ?e tu znowu kolejne posterunki. O dziwo, znów nam si? udawa?o, a? w ostatnim okienku trafili?my na spostrzegawczego urz?dnika, który zauwa?y? brak wizy we francuskim paszporcie (Polacy mog?, oczywi?cie, przejecha?). Po jeszcze kilku rozmowach, m.in. z naczelnikiem, zostali?my cofni?ci do Polski. Trudno. Matthias tragedii z tego nie robi?, skorygowa? tylko nieco plany i do Turcji postanowi? pojecha? przez S?owacj?, W?gry, Rumuni? i Bu?gari?.
Zreszt?, jak sam stwierdzi?, polski klimat wschodni bardzo mu odpowiada? i bardzo mu si? podoba?o wszystko co widzia?. Sam te? by? niesamowit? atrakcj? dla miejscowej ludno?ci, gdziekolwiek by?my si? nie zatrzymali. Szczególnie sympatyczne by?y nasze liczne spotkania z miejscowymi wszechobecnymi mi?o?nikami wina, zawsze ?yczliwymi i weso?ymi.
Hrubieszów, nasz nast?pny d?u?szy przystanek, zapami?tamy g?ównie z pi?knej cerkwi i noclegu w gara?u. Cerkiew prawos?awna z 1873 r. ma niezwykle pi?kn? bry??, któr? wie?czy trzyna?cie cebulastych kopu?. Po?o?ona w centrum miasta, jest jedn? z najpi?kniejszych cerkwi w naszym kraju. Wspomnie? te? mo?na, ?e w budynku miejscowej plebanii urodzi? si? Boles?aw Prus. Nale?y te? pami?ta?, ?e Hrubieszów i okolice by?y w latach 1943-44 miejscem najokrutniejszych w historii zmaga? polsko-ukrai?skich, czyli walk Polaków i bojowników UPA.
Jad?c dalej na po?udnie, mo?na na moment zatrzyma? si? w Kry?owie, przy ruinach zamku ton?cego w zielonych chaszczach, malowniczo po?o?onego na wyspie na Bugu. Polecam te? nieco zapomnian? cerkiew w Do?hobyczowie z 1910 r. Stoi na obrze?ach wsi i wyró?nia si? egzotyczn?, bizantyjsk? urod?. Jest zniszczona, ale za to mo?na do niej wej?? i podziwia? pogr??one w cieniach wn?trze z ciekawymi freskami i napisami.
Nast?pny przystanek (nie licz?c spotkania ze stra?? graniczn? i przymusowego przeczekiwania wielkiej, cho? niezbyt d?ugiej burzy) wypad? w Ch?opiatynie, gdzie trafili?my na ?liczn? drewnian? cerkiew z XIX w., która akurat na nasze szcz??cie by?a otwarta. Wn?trze jest przepi?kne, z pozosta?o?ciami elementów prawos?awnych, cho? od ostatniej wojny cerkiew u?ywana jest przez katolików. Przy ko?ció?ku spotkali?my jak?e rzadkich na tych terenach turystów, a w?a?ciwie pielgrzymów. Grupa studentów sz?a w?a?nie pieszo z Hory?ca do Kodnia szlakiem ko?cio?ów (ok. 300 km).
Obszar, na który wjechali?my, coraz cz??ciej znaczy?y wybudowane po?rodku pó? i ??k socjalistyczne bloki i opustosza?e budynki, pami?tka po licznych na tym terenie PGR-ach. Niewiele dobrego pozostawi?y po sobie te polskie sowchozy - straszn? ran? w krajobrazie i mas? bezrobotnych. Przeje?d?aj?c przez te popegeerowskie wioski, zawsze widzieli?my ludzi przy drodze, których jedynym zaj?ciem zdawa?o si? by? wpatrywanie si? w szos? albo poci?ganie wina z flaszki. Mieli?my zreszt? dobrze pozna? jedn? z tych osób. We wsi Machnów Nowy zostali?my zaproszeni przez sympatycznego pana Staszka na nocleg. Pan Staszek to typowy mieszkaniec takiej popegeerowskiej wsi - mieszka w?a?nie w bloku, pracowa? przez lata w PGR, dzi? jest na skromnej rencie, zabija czas ogl?daniem telewizji i piciem wina. Ma jednak jeszcze jedn? typow? cech? dla tutejszych mieszka?ców - nie straci? pogody ducha i nie porzuci? go?cinno?ci.