Park jest bardzo ?adny i warto zobaczy? to miejsce, chocia?by dla widoku pi?knych kwiatów i wkomponowanych w ca?o?? fontann. Pi?kne alejki wysadzane palmami, tropikalna ro?linno?? oraz pi?kne kolory kwiatów pozwalaj? oderwa? si? od zwyk?ych problemów i szarej rzeczywisto?ci.
Drugi dzie? postanawiam przeznaczy? na zwiedzanie mniej ekskluzywnych cz??ci Singapuru i zobaczy? dzielnice zamieszka?e przez ró?ne grupy etniczne. Osadnictwo chi?skie datuje si? tutaj ju? od XIV wieku, ale najwi?ksza liczba Chi?czyków dotar?a tu w XIX wieku. Dzi?ki trwa?ym wi?zom rodzinnym i klanowym stworzyli oni du??, dobrze zagospodarowan? dzielnic? - Chinatown.
Domy w Chinatown stoj? obok siebie tak, ?e stanowi? zwart? zabudow?. Spaceruj? wi?c po w?skich uliczkach, zagl?daj?c czasami do chi?skich sklepów. S? one pe?ne artyku?ów, których wi?kszo?? ma dla mnie nieznane pochodzenie lub przeznaczenie.
Natrafiam na du?y budynek, który jest skupiskiem chi?skich jad?odajni. Jest wczesne przedpo?udnie i wielu ludzi zatrzymuje si? tutaj, ?eby co? przek?si?. Mieszaj? si? ró?ne zapachy gotowanych i serwowanych tu potraw, tworz?c jeden wspólny, nieznany mojemu powonieniu zapach. Troch? zg?odnia?em, wi?c podchodz? do jednego z bufetów i na chybi? trafi? zamawiam nieznan? mi potraw?. W wygl?dzie i smaku przypomina polski rosó?, tylko wi?cej w nim warzyw i nieznanych mi przypraw. Tu? obok napotykam na du?? grup? ?wicz?cych ludzi, którzy wykonuj? ruchy przypominaj?ce troch? skrzy?owanie kung-fu i aerobiku. ?wicz?cymi komenderuje m?ody Chi?czyk, który przez mikrofon podaje komendy. Zabawa ta cieszy si? wida? du?? popularno?ci?, bo coraz to do??czaj? do grupy nowi ch?tni. Id?c dalej, natrafiam na spor? ?wi?tyni? hindusk?. Okazuje si?, ?e jest to najstarsza taka ?wi?tynia w Singapurze, zbudowana na pocz?tku XIX wieku. Prawdziwy rodzynek w ?rodku chi?skiej dzielnicy. Nie do wszystkich ?wi?ty? hinduskich mo?e wej?? bia?y, ale Singapur jest bardzo tolerancyjny, jedyny warunek to zdj?cie butów. Stawiam wi?c swoje sanda?y przed wej?ciem, obok setki par butów i sun? na bosaka po wy?o?onej p?ytkami pod?odze, która ci?gnie przyjemnym ch?odem. Wewn?trz jest du?o ludzi, od?wi?tnie ubranych m??czyzn i spowitych w sari, przybranych w z?ot? bi?uteri? kobiet. Jest to okres hinduskiego ?wi?ta Deepavali - ?wi?ta ?wiat?a i rado?ci. ?wi?tynia t?tni ?yciem, ka?dy wchodz?cy uderza w dzwonek przed wej?ciem.
Na ?cianach i suficie wida? obrazy bogów i bogi? hinduskiego panteonu, namalowane bardzo realistycznie, pe?ne kontrastowych kolorów. Przy g?ównej ?cianie stoj? ich wyrze?bione wizerunki, przy których wierni sk?adaj? ofiary z kwiatów i pal? kadzid?a. Dusz?cy zapach kadzide?, zawodzenie hinduskich mnichów oraz przesuwaj?ce si? kolorowe t?umy wytwarzaj? specyficzn? atmosfer? tego miejsca, która nawet mnie si? udziela.
Przy wyj?ciu bez problemów odnajduj? swoje buty i natykam si? na niemieck? wycieczk?. Przez moment staj? zaskoczony, bo fajnie wygl?da ich chi?ski przewodnik mówi?cy szybko i twardo po niemiecku.
Id?c dalej napotykam ma?e, chi?skie ?wi?tynie. Wi?kszo?? przechodniów mijaj?c je wpada tam na chwil?, ?eby zapali? kadzid?a i chocia? przez chwil? pomodli? si? do swoich bóstw.
Jad? dalej kilka przystanków autobusem i wysiadam w hinduskiej dzielnicy. Nazywa si? ona Little India i skupia osadników z po?udniowych Indii, g?ównie Tamilów. Ca?a dzielnica wygl?da od?wi?tnie w zwi?zku ze ?wi?tem Deepavali. Pe?no tu napisów i dekoracji na wystawach, a wydzielane ze sklepów wonie tworz? mieszanin? zapachów pe?n? hinduskich przypraw i korzeni. Na ulicach wi?kszo?? kobiet chodzi w sari. Id?c ulicami dzielnicy, mijam kilka ma?ych ?wi?ty?, z których jedna wydaje mi si? bardzo ciekawa ze wzgl?du na stoj?cy przed ni? i budz?cy respekt du?y pos?g wielor?kiej bogini z?a - Kali.
Kilka ulic dalej zaczyna si? dzielnica arabska. Skupia ona muzu?manów z ró?nych stron ?wiata. S? tu osadnicy z krajów arabskich, muzu?ma?scy Hindusi i Malajowie, których zdecydowana wi?kszo?? to wyznawcy religii Proroka. Docieram do najwi?kszego meczetu - Sultan Mosque, którego ?ó?t? kopu?? wida? ju? z daleka. Rano wychodz?c z hotelu nie pomy?la?em o zwiedzaniu meczetu i wybra?em si? w krótkich spodniach, teraz mog? by? problemy z wej?ciem do ?wi?tyni. Na dziedzi?cu kilku wyznawców obmywa nogi w rytualnej sadzawce. Pytam ich o pozwolenie wej?cia do ?rodka. Nie s? zdziwieni, tylko jeden z nich pyta, czy chc? si? pomodli?. Gdy s?yszy negatywn? odpowied?, wykonuje przyzwalaj?cy gest r?k?.