Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
Trzy dni w Singapurze
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

Jad? na pewniaka, bo znacznie wcze?niej znalaz?em w przewodniku (nieocenionym "Lonely Planet") tani hotel, zadzwoni?em jeszcze z Brisbane i zarezerwowa?em sobie miejsce za 20 $S za noc. Zaje?d?amy na miejsce, kierowca kasuje ode mnie 21 $S za kurs, czyli tyle, ile podano w przewodniku. Zaczynam nabiera? szacunku dla islamu!

Mimo pó?nej pory na ulicy mo?na spotka? grupki ludzi. Z wielkim trudem znajduj? mój hotel. Jest troch? obskurny, ale za takie pieni?dze trudno wymaga? wi?cej, bo Singapur uchodzi za jedno z dro?szych miast na ?wiecie.

W pomieszczeniu, które s?u?y za recepcj?, panuje du?y ruch. Za ogromn? lad? stoi gruby Chi?czyk. Na moje stwierdzenie, ?e mam tu rezerwacj?, odpowiada tylko: "No room, no room!". Podejrzewam, ?e s? to jedyne s?owa, jakimi porozumiewa si? z turystami. Moje t?umaczenia i pro?by nic nie pomagaj?. Jestem za?amany, plecak staje si? jaki? dziwnie ci??ki, a na zegarze dochodzi 2 w nocy, gdy podchodzi do mnie starszy Chi?czyk, który proponuje mi znalezienie hotelu. Wiem, ?e to naganiacz, ale godz? si? bez wahania. Idziemy na dó?, tam te? jest ma?y hotelik, ale miejsc brak. Chi?czyk prowadzi mnie na nast?pn? ulic?. Wlok? si? za nim z plecakiem, ca?kiem zrezygnowany. Dochodzimy do hostelu o dumnej nazwie "Waterloo". W recepcji m?ody Hindus mówi, ?e maj? wolne miejsca, ale po 49 $S za noc i musz? zap?aci? od razu za dwie noce. Recepcjonista widzi, w jakiej jestem sytuacji, wiec wykorzystuje moment mojego za?amania. Godz? si? na takie warunki, ale czuj? si? jak Napoleon przed wyjazdem na ?w. Helen?. Na os?od? pozostaje fakt, ?e pokój jest z ?azienk?, a w cen? wliczone jest ?niadanie.

Budz? si? rano nast?pnego dnia. Singapur po?o?ony jest dosy? blisko równika, wi?c pory dnia i nocy s? w?a?ciwie wyrównane i jasno zaczyna si? robi? oko?o godziny siódmej. Wychodz? na korytarz hotelu, gdzie serwowane jest ?niadanie. Typowe ?niadanie kontynentalne, z d?emem, kaw?, herbat? i tostami. Na koniec kelner Chi?czyk zach?ca mnie, ?eby wzi?? sobie troch? jedzenia do pokoju, na pó?niej. Mile zaskoczony, korzystam z okazji.

Z przewodnika i informacji moich znajomych wynika, ?e na poznanie Singapuru powinno wystarczy? mi w zupe?no?ci te trzy dni, które mam do wykorzystania. Pierwszego dnia postanawiam zobaczy? centrum miasta. W recepcji pytam si?, jak tam dojecha? i dowiaduj? si?, ?e po mie?cie najlepiej porusza? si? autobusem.

Merlion - herb Singapuru
Id? na przystanek autobusowy, gdzie wisi przejrzysta informacja o trasach i godzinach kursowania pojazdów. Okazuje si?, ?e autobusy s? dosy? tanie, a za bilet na najd?u?szej, blisko godzinnej trasie p?ac? 1,50 $A. Na pocz?tku pope?niam jednak b??d. Podchodz? do kierowcy, podaj? nazw? dzielnicy i wr?czam mu banknot pi?ciodolarowy. Facet przecz?co kiwa g?ow? i wyja?nia mi, ?e musz? mie? wyliczone pieni?dze o warto?ci 50 centów. Robi? bardzo g?upi? min?, wi?c kierowca wyci?ga z kieszeni drobne i rozmienia mi banknot. Ze zrozumieniem dla niewiedzy zagranicznego turysty przestrzega mnie, ?e nast?pnym razem mo?e mi si? nie uda?. Rzucam okiem na wn?trze autobusu wyklejonego ostrze?eniami o kosztach jazdy bez wa?nego biletu - "tylko" 300 $S. Przez ca?y czas pobytu spotykam si? z ?yczliwo?ci? ludzi. Ka?dy kierowca autobusu bardzo ch?tnie udziela mi informacji, gdzie jest mój przystanek i pilnuje, ?ebym wysiad? we w?a?ciwym miejscu. To samo jest na ulicy. Nie ma problemu z porozumieniem si? w j?zyku angielskim, zw?aszcza m?odzi ludzie pos?uguj? si? tym j?zykiem bez wi?kszych trudno?ci.

Wysiadam blisko centrum i przechadzam si? ulicami, przy których wi?kszo?? budowli to budynki znanych firm, banków i drogich hoteli. Troch? boli mnie szyja od ci?g?ego patrzenia w gór?. Id?c dalej, wychodz? na nadbrze?e Singapore River, gdzie znajduj? si? ju? starsze budynki z okresu panowania brytyjskiego. Teren ten jest wysadzony drzewami i poprowadzono tu wiele ?cie?ek spacerowych. Stoi tu te? wiele pomników upami?tniaj?cych histori? miasta. Podchodz? do pierwszego i czytam, ?e na cokole stoi pos?g Sir Thomasa Stamforda Rafflesa, który w 1819 roku "odkry?" Singapur dla Imperium Brytyjskiego. To jego imieniem nazwany jest jeden z najbardziej znanych i eleganckich hoteli miasta.


Do początku

Poprzednia strona
 1 2 3 4 5 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

Tego autora: Wietnam - podró? do lat m?odo?ci Moje Indie Lourdes - wizyta w mie?cie pielgrzymów   Pozostałe...

Opracowanie: Waldemar Rakoczy
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 2000-10-15