Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
Ostatnie wielkie safari XX wieku
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

Pierwszymi napotkanymi mieszka?cami sawanny s? s?onie. Poruszaj? si? bezszelestnie, na pocz?tku te wi?ksze, pó?niej mniejsze i jeszcze mniejsze, z matkami, a na ko?cu najwi?ksze - to przewodnicy stada, którzy os?aniaj? swoj? rodzin?. Ma?e s?oni?tka s? beztroskie, wygl?daj? jak gumowe maskotki, poruszaj? si? jak pijane. Pl?cz? im si? nogi i zwisaj?ce bezw?adnie tr?bki. Stoimy i obserwujemy t? rodzink? z odleg?o?ci 10 metrów, gdy panuje idealny spokój, s?onie zbli?aj? si? na odleg?o?? 3 metrów, ale przy tej odleg?o?ci to one zachowuj? szczególn? ostro?no??, podnosz?c wysoko tr?b? i wachluj? wielkimi uszami. To znak, ?e nie ma ?artów, teraz nie wolno wykonywa? nieprzewidzianych ruchów - wbrew pozorom s?onie poruszaj? si? bardzo szybko i atakuj? zdecydowanie. Ale je?li nie wejdzie si? im w drog?, nie próbuj? atakowa?, mog? jednak przestraszy? na przyk?ad nag?ym rykni?ciem, które w rzeczy samej przypomina gr? na tr?bce. Czasem dla ?artu, a tak?e postraszenia intruza sypn? piachem z tr?by. Gdyby s?o? chcia? naprawd? zaatakowa?, biada temu, kto stanie na jego drodze - stratuje, zadepcze, a wszystko ze strachu.

Dalej po drodze napotykamy straszny widok. To cia?o m?odego s?onika, do po?owy zjedzone, które otoczy?a rodzina hien. Trudno znale?? wyt?umaczenie tego widoku, znaj?c zwyczaje s?oni, ich si?? i opieku?czo?? wobec m?odych. Dlaczego matka tego ma?ego nie uratowa?a go przed ?mierci? w tak m?odym wieku? To zdarzenie zasmuci?o nas bardzo, jednocze?nie pozostawiaj?c pytanie bez odpowiedzi.

Wracamy do obozu, na sto?ach czeka angielskie ?niadanie: jajka na bekonie, fasolka, tosty i d?em. Zaczyna si? niemi?osierny upa?, poranne ptaki cichn?, tylko gdzie niegdzie rozbrzmiewa jakby ciche gruchanie. Teraz czas na poranny prysznic. Jak?e jest cudownie, kiedy czujemy, jak z nieba leje si? ?ar, a my polewamy si? zimn? wod?, goli pod afryka?skim niebem w sercu afryka?skiej "puszczy".

Nast?pnym nieobowi?zkowym punktem naszego programu jest wyjazd do Bawolego ?ród?a. Zabieramy kostiumy i jedziemy. Upa? daje si? coraz bardziej we znaki, tylko p?d powietrza podczas jazdy och?adza nas. W oddali, jak fatamorgan? widzimy malutkie oczko wodne - to w?a?nie Bawole ?ród?o. Powsta?o ono podczas II wojny ?wiatowej, kiedy pocisk zrzucony z samolotu rozerwa? ziemi? i nagle spod niej trysn??a woda.

Zrzucamy z siebie ubrania, Alois jest pierwszy. Z okrzykiem hurra! jak dzieci wskakujemy do wody. Dooko?a toczy si? spokojne ?ycie afryka?skiej sawanny. Nieopodal przechadzaj? si? zebry... Woda jest krystalicznie czysta i zimna...

Po powrocie do obozu czeka nas zas?u?ony wypoczynek - lunch i sjesta. Rozmowy z kucharzem i rangersami. To stra?nicy, którzy dzie? i noc w ukryciu strzeg? naszego obozu przed niepowo?anymi go??mi - odwiedzinami zwierz?t. Oczywi?cie, nie b?d? do nich strzela?, ale w razie zbli?aj?cych lub przechadzaj?cych si? obok zwierz?t, dbaj? oni, aby nikt nie sp?oszy? ich lub przypadkiem nie wpad? w panik?, staj?c ze? oko w oko.

Ale prawdziwe wielkie safari rozpocz?? si? mia?o dopiero w Masai Mara. Zbli?a? si? koniec wieku. Nikt si? nie spodziewa?, ?e na prze?omie grudnia i stycznia, w pe?ni afryka?skiego lata, b?d? pada?y tak ulewne deszcze, ?e ?aden samochód nie b?dzie móg? przemierzy? tego parku. ?aden - oprócz naszego trucka. Woda la?a si? z nieba jakby urwa?y si? chmury, zalewa?a drog?, która zamienia?a si? w rw?c? rzek?. Nie wiadomo by?o, w któr? stron? jecha?, gdzie ko?czy si? droga, a zaczyna ??ka. Gdy zwalniali?my cho? na chwil?, pr?d wody spycha? nasz kilkutonowy pojazd z drogi i wówczas czuli?my, jak zapadamy si? w grz?ski grunt. Gdy zje?d?ali?my na b?otniste pobocze, ko?a kr?ci?y si? w miejscu. I to by?o najgorsze. Wysiadanie, zdejmujemy buty, podci?gamy spodnie jak tylko si? da wysoko i skok do wody. Na szcz??cie by?a ciep?a jak zupa. Alois dyryguje akcj?, podk?ada kratownice, m??czy?ni ?api? za ?opaty i odkopuj? ko?a. Alois le??c pod samochodem wygrzebuje co? spod kó?. Lekko wypychamy samochód z miejsca. B?oto chlapie na wszystko dooko?a, jeste?my kompletnie mokrzy, ub?oceni, ale wyje?d?amy. Wskakujemy, ruszamy i zaraz p?dzimy przez wod? i b?oto. Znów stajemy. I tak kilka razy. Po drodze mijamy samochody, które od kilku godzin nie mog? ruszy? z miejsca, zastyg?e w wodzie i b?ocie. Mijaj?c je s?yszymy okrzyki "brawo" i "the best driver in Africa". Przeje?d?amy przez najgorsze tereny zalane wod?, cho? deszcz nie przestaje pada?, doje?d?amy do obozu w Masai Mara. Jest szaro, ponuro i niewiele wida?. Przed wjazdem do obozu oczekuj? nas Masajowie z parasolkami. Troch? to komiczne, my kompletnie mokrzy i brudni, a tu Masajowie i te parasolki.


Do początku

Poprzednia strona
 1 2 3 4 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Droga przez malari? Afryka Wschodnia W kolebce ludzko?ci - Etiopia i Kenia   Pozostałe...
Tej autorki: Zanzibar - zapachy Afryki Kilimand?aro - spe?nione marzenie

Tekst: Dorota Katende
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 2004-04-19