Ostatecznie o 17 znale?li?my si? w Tarudant. Tam szybko uda?o si? nam wymieni? pieni?dze (banki o tej godzinie s? ju? zamkni?te, ale w centrum miasta znajduje si? biuro podró?y) i ruszyli?my w dalsz? drog?. Musieli?my dosta? si? do Inezgane, a stamt?d do Tiznit i ostatecznie do Sidi Ifni. Nie liczyli?my, ?e dostaniemy si? do Sidi tego dnia, bo zrobi?o si? ju? ciemno, a droga przed nami d?uga. Oko?o 19.30 wyl?dowali?my w Inezgane.
Inezgane
Jest to mie?cina kilkana?cie kilometrów od Agadiru, b?d?ca g?ównym w?z?em komunikacyjnym w okolicy. Jej jedyn? zalet? jest du?y dworzec autobusowy. Poza tym jest nieciekawa, brudna i ha?a?liwa. A na wyra?ne ?yczenie pewnej osoby zamieszczam dobr? rad? - nie zatrzymujcie si? tam :-) My, niestety, musieli?my tam zanocowa?, gdy? autobus, który odje?d?a? "za chwil?", jak nam powiedziano, odje?d?a? naprawd? za 1,5 godziny. Wypada?o to o 21.30, wi?c czekanie mija?o si? z celem, gdy? w Tiznit wyl?dowaliby?my oko?o 23.00, czyli zbyt pó?no, aby szuka? dobrego noclegu. Pierwszy hotel w Inezgane, do którego trafili?my, to Hotel Paris. Jest fajny, tani (25 dh - 2,5 USD), pokoje maj? okna z romantycznym widokiem na korytarz i pewn? ilo?? karaluchów. Nast?pny hotel, w którym ostatecznie zanocowali?my, znajdowa? si? na tej samej ulicy oko?o 50 m dalej (wej?cie jest jednak od uliczki prostopad?ej). Cena identyczna.
Nast?pnego dnia wyruszyli?my do Tiznit autobusem o 10.30 (20 dh - 1,5 USD). Tam przesiadka na taksówk?, aby po godzinie jazdy za 25 dh od osoby (2,5 USD) znale?? si? w Sidi Ifni.
Sidi Ifni
Jest to miasteczko le??ce nad oceanem, na wysoko?ci mniej wi?cej Wysp Kanaryjskich. Posiada spory kawa?ek pla?y i skaliste klify na pó?noc i po?udnie. Do roku 1969 by?o hiszpa?skie, co od razu wida? po architekturze. Jest ciche, spokojne, lekko u?pione. Niewielu turystów tutaj dociera, a baza hotelowa jest uboga. Najlepszy jest hotel Suerte Loca, ale nie jest specjalnie tani i nie zawsze s? w nim miejsca - dla nas zabrak?o. Hotele znajduj?ce si? w centrum miasteczka (Wejan i Ere Nouvelle) zrobi?y na nas z?e wra?enie. Ostatecznie zatrzymali?my si? w domku na kempingu. Cena by?a przyzwoita - 40 dh od osoby (4 USD), a mieli?my do dyspozycji pokój z kuchni? i ?azienk? na dole, a na pi?trze kolejny pokój, ?azienk? i taras. Dodatkowo ciep?a woda i kuchenka gazowa. No i lokalizacja - mieszkali?my na samej pla?y! Posiadanie w?asnej kuchni pozwoli?o nam poszale? kulinarnie - nareszcie co? swojskiego - jajecznica! B?d?c nad oceanem, nie mo?na nie zje?? ryby. Dobrym miejscem jest restauracja w hotelu Suerte Loca. Ale uwaga! Nie jeste?my pewni, czy tak jest tylko poza, sezonem czy przez ca?y rok, ale gdy my tam byli?my, obiady serwowano od godziny 19 i danego dnia by?o tylko jedno danie. Niekoniecznie ryba. Je?eli kto? jednak bardzo chcia? ryb?, musia? j? zamówi? dzie? wcze?niej. W naszym przypadku zaserwowane jedzonko warte by?o zachodu! W Sidi znajdzie si? te? co? dla mi?o?ników kurczaków i frytek. W samym centrum w rz?dzie sklepików znajduje si? niepozorny bar, gdzie za 20 dh (2 USD) serwuj? porcj? kurczaka z ro?na z frytkami i surówkami.
Sidi Ifni to ?wietne miejsce do odpoczynku po m?cz?cej podró?y. Wspania?a pla?a i skalisty klif zach?caj? do d?ugich i cz?stych spacerów. Z drugiej strony s?o?ce zach?ca do b?ogiego lenistwa. Prawie ca?y rok utrzymuje si? tutaj mgie?ka, daj?ca przyjemny ch?odek (ch?odek jak na warunki tamtejszego klimatu, w Polsce pewnie nazwano by to przyjemnym upa?em). Mieszka?cy miasta s? mili, przyja?ni, nie nawo?uj? do odwiedzenia ich sklepu. Woko?o unosi si? lekko senna atmosfera. Sp?dzili?my tam cztery przyjemnie i spokojne dni, odpoczywaj?c po ci??kich 2 tygodniach podró?owania. Naszym g?ównym zaj?ciem by?o zbieranie muszli, które wyrzuca?o morze. Zm?czeni spacerami po pla?y ?apali?my opalenizn? i wygrzewali?my ko?ci na naszym tarasie (ju? czuli?my ten polski, pó?no-pa?dziernikowy ch?ód). Kilka dni min??o nam niezwykle szybko i nieub?aganie zbli?a? si? czas powrotu.
Nadszed? dzie?, gdy musieli?my wyruszy? do Agadiru, sk?d mieli?my samolot. Drog? t? pokonali?my taksówk?, p?ac?c za 4 osoby 300 dh (30 USD), cho? cena urz?dowa (wyra?nie wypisana na szybie) to 258 dh. Nie by?o szans na negocjacje - us?yszeli?my wyra?nie, ?e je?eli nam si? nie podoba, to mo?emy jecha? autobusem.
Agadir jeszcze raz
Po dwóch godzinach jazdy dotarli?my do Agadiru. Problemem jednak okaza?o si? znalezienie hotelu. Kierowca nie zna? miasta i chyba nie umia? pos?ugiwa? si? map?. Ostatecznie kieruj?c si? map? i dzi?ki pomocy fryzjera (który w?a?nie farbowa? klientce w?osy) dotarli?my do celu. Wybrali?my jeden z hoteli przy stacji autobusowej (jest to niepozorna, w?ska uliczka). Hotel by? bardzo zaludniony, g?ównie przez karaluchy. By?y ich takie ilo?ci, ?e dziw, ?e w nocy nie wynios?y nas z ?ó?kami na ulic?. Ka?de przej?cie korytarzem powodowa?o pop?och tych milu?kich lokatorów. Teraz to jest zabawne, ale gdy wtedy biega?y po stole i ?ó?ku, zarz?dzili?my dezynsekcj?. Nie na wiele si? jednak zda?a, nadal w pokoju gania?y ich ca?e tuziny. Na szcz??cie nie sp?dzili?my w tym hotelu zbyt du?o czasu, o 7 rano mieli?my samolot, wi?c o 5.30 wyruszyli?my taksówk? na lotnisko. S?ono nas to kosztowa?o, gdy? za?apali?my si? na taryf? nocn? i za te 30 km zap?acili?my 200 dh (20 USD). W dzie? cena wynosi "jedyne" 150 dh. O tej porze dnia jednak woleli?my nie kombinowa? z transportem publicznym, gdy? po??czenia z lotniskiem s? bardzo liche. W ten oto sposób zako?czy?a si? nasza przygoda z Marokiem. Szkoda, ?e tak szybko...