Dolina Todra
Miasteczko Tinerhir jest chyba najlepszym miejscem noclegowym dla tych, którzy chc? zobaczy? prze?om rzeki Todra. Rzeka ta stworzy?a w?sk? i g??bok? dolin? o stromych, miejscami pionowych ?cianach, które si?gaj? nawet 300 m wysoko?ci. W najw??szym miejscu dolina ma zaledwie 10 m szeroko?ci. ?ciany zbudowane s? z czerwonych, poszarpanych ska?. Jest to ciche i spokojne miejsce, idealne do odpoczynku od g?o?nych i, niestety, ?mierdz?cych miast. Z Tinerhir do wylotu doliny jest oko?o 15 km, które mo?na przejecha? taksówk? (6 dh za osob?) lub przej?? na piechot?. To drugie wcale nie jest takie ?atwe (przynajmniej dla nas nie by?o), gdy? oazy ci?gn?ce si? wzd?u? rzeki co jaki? czas przegrodzone s? p?otami i murami, a ?cie?ki lubi? ko?czy? si? po?rodku niczego. Miasto Tinerhir przypad?o nam do gustu tak?e z kilku innych powodów: jest ono znacznie spokojniejsze ni? inne, ze wzgl?du na niewielk? ilo?? turystów, jaka tam si? zatrzymuje na noc. Dzi?ki temu ceny s? bardziej przyst?pne, naganiacze nie s? a? tak uci??liwi, a ludzie sympatyczniejsi.
Ale najwa?niejsze to restauracja Cafe Central (znajduje si? przy centralnym placu w rz?dzie obok innych restauracji i hoteli). W?a?ciciel restauracji zaczepi? nas na ulicy i zaprosi? do siebie. Pocz?tkowo wzi?li?my go za kolejnego naganiacza i po prostu zignorowali?my (to jedyna skuteczna metoda). By? jednak bardzo wytrwa?y i nawet pokaza? nam dowód osobisty, aby udowodni?, ?e jest w?a?cicielem, a nie naganiaczem. Wtedy postanowili?my sprawdzi?, co to za restauracja. I to by?a bardzo w?a?ciwa decyzja. Serwuj? tam najsmaczniejsze jedzenie ze wszystkich miejsc, które dane nam by?o wypróbowa?! Ponadto ceny s? bardzo przyst?pne (a my dostali?my jeszcze zni?k?), a prowadz?cy j? ludzie s? bardzo sympatyczni i przyja?ni. Gdy nast?pnego dnia ponownie poszli?my do tej restauracji na obiad, w?a?ciciel przyj?? nas jak swoich przyjació? - od tego czasu nie p?acili?my za kaw?, herbat? i wyciskany ze ?wie?ych owoców sok pomara?czowy! Od niego dostali?my tak?e namiary na tani? wypo?yczalni? samochodów w Warzazat (co okaza?o si? kluczowe w nast?pnej cz??ci naszej podró?y).
Porannym autobusem wyruszyli?my w dalsz? drog?, jak si? okaza?o - z przygodami. Otó? na jednym z przystanków do luku baga?owego za?adowano owc?! I to dok?adnie tego, w którym by?y nasze plecaki! Oby?o si?, na szcz??cie, bez ?adnych szkód...
Warzazat i Dolina Draa
Do Warzazat pojechali?my jedynie po to, aby wypo?yczy? tam samochód. Potrzebny by? nam, aby zwiedzi? doliny Draa i Dades. Wylot tej drugiej co prawda znajduje si? na drodze pomi?dzy Tinerhir a Warzazat, ale znacznie wygodniej j? ogl?da? z w?asnego samochodu (ma ona ponad 60 km). Poszukiwania samochodu zacz?li?my od odwiedzenia wypo?yczalni opisanych w przewodniku (i mieszcz?cych si? w centrum miasta). Jednak ceny przez nie proponowane by?y dla nas nie do przyj?cia. Na pierwszy rzut oka wygl?daj? rozs?dnie, ale nie po doliczeniu ubezpieczenia i VAT-u (w sumie oko?o 400 dh za dzie?, czyli 40 USD, oprócz tego nale?a?o z?o?y? poka?n? kaucj?). Wtedy zadzwonili?my do wypo?yczalni wskazanej nam przez restauratora z Tinerhir. Po oko?o 20 minutach przyjecha? po nas samochód i zabra? do biura (znajduje si? ono 10 min jazdy od centrum) w celu za?atwienia formalno?ci. Cena wynosi?a 300 dh (30 USD) za dzie? za Fiata Uno z wliczonym pe?nym ubezpieczeniem. Kaucj? omin?li?my, zostawiaj?c jeden z naszych paszportów.
Natychmiast wyruszyli?my w kierunku Zagory. Droga wiedzie przez skaliste, powulkaniczne pustkowia, miejscami wdrapuje si? serpentynami na prze??cze, a? w ko?cu prowadzi wzd?u? koryta rzeki Draa obro?ni?tego po obu jej brzegach gajami palmowymi. Zagora nie jest specjalnie ciekawym miastem, bo w?a?ciwie nie ma w nim nic atrakcyjnego. Mo?na jednak tu ?atwo zorganizowa? wypraw? (nawet wielodniow?) wielb??dem lub samochodem terenowym na pustyni?.
Najwi?ksz? i chyba jedyn? atrakcj? Zagory jest drogowskaz znajduj?cy si? na ko?cu miasta i wskazuj?cy drog? do Tombouctu - oazy w Mali. Wed?ug tego znaku jest to 52 dni wielb??dem.
Naszym nast?pnym celem by?a Dolina Dades. Aby tam dotrze?, musieli?my wróci? do Warzazat t? sam? drog?, któr? przyjechali?my i przejecha? kolejne kilkadziesi?t kilometrów. Chyba ?e... pojedziemy na skróty! Prostota tego planu by?a genialna! Co prawda droga na skróty by?a pist? (czyli drog? gruntow?), ale samochodem da si? j? przejecha?. A skoro samochodem si? da, to i Fiatem Uno z ?adunkiem czterech osób z plecakami tak?e. Wi?c wyruszyli?my. Pocz?tkowo droga by?a asfaltowa, woko?o wspania?e widoki skalistych wzniesie? i zupe?na cisza. Po drodze dwa razy pytali?my si? o kierunek, za ka?dym razem wywo?uj?c lekkie zdziwienie, ?e zamierzamy przedrze? si? uno przez pist?. Ale co to dla nas. W pewnym momencie asfalt si? sko?czy?. Pocz?tkowo droga by?a zupe?nie przyzwoita - ot, zwyk?a piaszczysto-kamienista droga. Pi?kne widoki woko?o, ?licznie ?wiec?ce s?o?ce. Pó?niej tych kamieni by?o coraz wi?cej i wi?cej. Pr?dko??, z jaka jechali?my, spada?a. S?o?ce cholernie ?wieci?o, silnik zaczyna? si? grza?. Ale nie poddawali?my si?. Zachwyceni widokami woko?o napierali?my dalej. Tymczasem woda w ch?odnicy zagotowa?a si? (na szcz??cie mieli?my zapas wody, cho? nie w tym celu j? zabrali?my), a nasza pr?dko?? spad?a do poni?ej 20 km/h. Troszk? nas to niepokoi?o, gdy? do przejechania mieli?my ponad 80 km! Pó?niej by?o ju? coraz gorzej... Nie raz trzeba by?o wysiada?, gdy? podwoziem zahaczali?my o kamienie. Posuwali?my si? w ?ó?wim tempie, ledwie kilka kilometrów na godzin?. Zaczyna?o nam tak?e brakowa? wody do ch?odnicy - nasz samochód zu?ywa? jej zdecydowanie wi?cej ni? benzyny. Na szcz??cie po drodze w jednej z wioseczek (je?eli tak nazwa? mo?na kilka rozrzuconych domów) znale?li?my studni?. Kamieni jednak na drodze przybywa?o i przybywa?o. Gdy stracili?my jedn? z opon, postanowili?my zawróci?. Bilans: przejechali?my ledwie oko?o 20 km, a zaj??o nam to ponad 2 godziny, uszkodzili?my chyba uk?ad wydechowy, bo samochód sta? si? nieco g?o?niejszy i wlali?my do ch?odnicy oko?o 10 litrów wody. Ostatecznie tego dnia, ju? po ciemku, dojechali?my do Warzazat. Jazda, mimo i? po normalnej drodze, te? by?a atrakcj? sam? w sobie, gdy? ?wiat?a naszego samochodu ?wieci?y gdzie? po palmach, a pomi?dzy d?ugimi a mijania nie wida? by? specjalnej ró?nicy.
Postanowili?my tam zanocowa? i do Doliny Dades pojecha? nast?pnego dnia rano. Nocowali?my w hotelu obok supermarketu (jeden z niewielu sklepów, gdzie mo?na kupi? piwo!) za 35 dh (3,5 USD) za osob?. Zgodnie z planem wyjechali?my rano, aby mie? jak najwi?cej czasu na miejscu. Po drodze jeszcze natkn?li?my si? chyba na fa?szywych autostopowiczów - stali obok samochodu z podniesion? mask? i pokazywali, ?e potrzebuj? wody do ch?odnicy. Czytali?my o takich sytuacjach w przewodniku i nie chcieli?my si? zatrzyma?, bo ko?czy si? to zwykle namoln? sprzeda?? dywanów. Go?cie jednak byli bardzo zdeterminowani, bo wyszli dok?adnie przed mask? i ma?o brakowa?o, a by?my jednego z nich rozjechali. Gdy dali?my im jedn? butelk? z wod?, zmienili wersj? i teraz samochód by? ju? zupe?nie popsuty i wymaga? pomocy mechanika. Jako? nie dali?my im wiary...