Czas trwania naszej wyprawy: 1 lipca - 1 sierpnia 2002.
Koszt - oko?o 1000-1300 USD
Trasa (miejsca noclegów): Katowice, Kraków-Stambu?-Goreme-Kayseri-Kahta-Wan-Trabzon-Batumi-Tbilisi-Erewan-Gori-Trabzon-Stambu?-Kraków, Katowice.
Nasza do?? silna ekipa, reprezentuj?ca ?l?sk, Ma?opolsk? i Wielkopolsk?, wyruszy?a na t? wypraw? wieczorem 1 lipca. Mieli?my wynaj?tego vana marki Iveco, którym kierowa? Bogdan - pó?niej nie raz okaza?o si?, jak wiele mu zawdzi?czamy. Ale po kolei. Najpierw przez S?owacj?, W?gry, Rumuni? i Bu?gari? dotarli?my do Stambu?u. Poniewa? wi?kszo?? z nas i tak ju? kiedy? tu by?a, zostali?my w Stambule tylko na jeden dzie?. Potem ruszyli?my do Kapadocji. Zobaczyli?my w?a?ciwie wszystko, co warte ujrzenia - dolin? Goreme, Urtahishar, skalane "grzyby" ko?o Nevshehir, podziemne miasto Kaymakli. Warto jeszcze wspomnie? o Cezarei Kapadockiej (Kayseri), gdzie spali?my. Obecnie jest to bardzo konserwatywne miasto (czytaj: brak alkoholu). My jednak, jak na prawdziwych Polaków przysta?o, nie za?amali?my si? pocz?tkowymi niepowodzeniami i po z gór? dwu godzinnej tu?aczce i przej?ciu prawie ca?ego miasta odnale?li?my supermarket z efesem... Nast?pnego dnia ruszyli?my podziwia? przecudne widoki gór Taurus, id?c na Nemrud Dag - na jego szczycie znajduj? si? pos?gi bo?ków staro?ytnego królestwa Arsamei. Wieczorem przez kr?te drogi wrócili?my na nocleg do Kahty. Tam okropny pech spotka? Piotrka - schodz?c ze schodów po?lizgn?? si? i nadzia? si? stop? na balustrad?. Efekt - osiem szwów. Obawiali?my si?, ?e zepsuje mu to ca?kiem wyjazd, ale okaza? si? twardym zawodnikiem i nic sobie z tej drobnej przypad?o?ci nie robi?.
Kolejnego dnia ruszyli?my do bardzo ciekawej krainy - Kurdystanu. Wbrew obiegowym opiniom nie jest tam a? tak niebezpiecznie. Byli?my co prawda przygotowani na najgorsze, bo Jarek z B?a?ejem zd??yli wytworzy? atmosfer? strachu, ale koniec ko?ców okaza?o si?, ?e nie taki diabe? straszny. Co prawda kontrole na drogach s? ?rednio co 15 minut, ale nas i tak zawsze puszczano. Nawiasem mówi?c, wszyscy byli mocno zaskoczeni, ?e kto? bia?y tutaj zawita?. W ogóle to w wi?kszo?ci wypadków tureccy ?o?nierze to czternasto-, pi?tnastoletni ch?opcy, mocno zreszt? przestraszeni samym faktem s?u?enia ojczy?nie w takim miejscu. Po przeprawieniu si? przez Eufrat ruszyli?my do stolicy Kurdystanu - Di'Arbaakir (po angielsku Diyarbakir). Jest to jedno z najcieplejszych, je?li nie najcieplejsze miejsce w Turcji. Miasto le?y w dolinie, któr? otaczaj? wy?yny (co? jak Florencja), skutkiem czego jest tam okropnie duszno. Gdy wysiedli?my z auta, od razu znale?li si? przewodnicy, gotowi nas oprowadzi? po mie?cie. Skorzystali?my, lecz tak na dobr? spraw? nie zobaczyli?my nic ciekawego. Wokó? pe?no policyjnych patroli - chodz? trójkami, ka?dy z ?o?nierzy ma ka?asza. Najpierw pokazali nam mury, z których pono? wida? rzeki Tygrys i Eufrat. Rzeczywi?cie by?y, ale tak strasznie daleko, ?e niewiele widzieli?my. Potem zobaczyli?my w miar? ciekawy wczesnochrze?cija?ski ko?ció?ek. Na koniec przewodnicy zgotowali nam nie lada gratk?, prowadz?c nas do dzielnicy n?dzy. (...)
Po opuszczeniu Di'Arbaakir udali?my si? do miasta Wan. Tutaj rozpoczyna si? w?a?ciwa opowie?? o Armenii, bo cho? Wan, podobnie jak ca?a Wy?yna Arme?ska, nale?? obecnie do Turcji, to jednak s? to ziemie rdzennie ormia?skie. Od zawsze nale?a?y do Armenii - na jeziorami Wan i Sewan powsta?a kolebka cywilizacji ormia?skiej, za? Ararat (na którym ukryta jest pono? Arka Noego) jest ?wi?t? gór?. Chocia? Armenia po okresie pot?gi we wczesnym ?redniowieczu straci?a niepodleg?o?? na wiele wieków (jej ziemie zajmowali m.in. Arabowie, Persowie, Mongo?owie), to jednak nie zatraci?a swej odr?bno?ci kulturowej. Zreszt? Ormianie do?? wyra?nie odró?niali si? od s?siadów swoja religi?. Byli mianowicie chrze?cijanami (ko?ció? autokefaliczny). Armenia by?a te? pierwszym krajem w ?wiecie, który uzna? chrze?cija?stwo za religi? pa?stwow?. Poza tym Ormianie to w przesz?o?ci przede wszystkim lud kupiecki, który dotar? równie? do wielu rejonów ?wiata. Do Rzeczpospolitej tak?e; jako ciekawostk? mog? poda?, ?e pono? dziadek Juliusza S?owackiego by? Ormianinem. Jako naród kupców nie byli jednak lubiani (ogl?dnie mówi?c), szczególnie przez Turków. Poniewa? w pierwszych latach I Wojny ?wiatowej Imperium Osma?skie ponosi?o kl?ski (co si? zreszt? nie zmieni?o do ko?ca wojny...), nale?a?o znale?? winnych. I znaleziono - Ormian (tym bardziej ?e pomagali Rosjanom), którym ju? par? lat wcze?niej urz?dzono kilka pogromów. By?o to o tyle proste, ?e dla Turka Ormianin by? symbolem wszelkiego z?a, tak jak dla niektórych Polaków diab?em wcielonym jest ?yd. Turcy postanowili unicestwi? ca?y naród i ochoczo zabrali si? do pracy - zabijali, gwa?cili, niszczyli, s?owem: szerzyli tureck? kultur? na tych ziemiach. Ostatecznie wymordowali prawie 1,5 miliona Ormian (1/3 ca?ej populacji) i by? to pierwszy w ?wiecie holocaust. Na szcz??cie nie unicestwili ca?ego narodu, cho? byli blisko. Obecnie ziemie, które Turcy zagrabili, wci?? nale?? do nich i zapewne tak ju? zostanie na d?ugo, bo ludno?? tam mieszkaj?ca jest ju? rdzennie turecka. Sporo tu równie? Kurdów. (...)