Przy pozbawionych asfaltu bocznych uliczkach stoj? pokryte czerwon? dachówk? parterowe domki. Od reszty ?wiata odgrodzone s?, wschodnim zwyczajem, wysokimi murami. To stara, cz?sto jeszcze przedwojenna Tirana. Gwoli sprawiedliwo?ci nale?y doda?, ?e miasto szybko si? zmienia. Jest ogromnym placem budowy. Wsz?dzie powstaj? nowe domy. Za szybkimi zmianami nie nad??aj? sprzedawane w mie?cie pocztówki, prezentuj?ce widoki Tirany z lat 80., z ulicami pozbawionymi samochodów. Ci??ko jest dosta? aktualny plan miasta. W prywatnych kioskach mo?na kupi? wygl?daj?ce na u?ywane plany sprzed 10-20 lat w cenie ok. 2000 leków! Poczta funkcjonuje sprawnie (znaczek na list do Polski - 70 leków), w mie?cie bez problemu mo?na znale?? automaty telefoniczne. Lokaln? ciekawostk? stanowi fakt, ?e od kr?c?cych si? w pobli?u ludzi mo?na kupi? zarówno ca?? kart? telefoniczn?, jak i kilka impulsów. Dysponuj? oni równie? telefonami komórkowymi, bardzo popularnymi w Albanii.
Wbrew temu, co wida? na starych zdj?ciach, ruch samochodowy w Tiranie jest du?y. Sklepy zaopatrzone s? dobrze. Przewa?aj? towary importowane bezpo?rednio z W?och i Grecji. Ceny nie odbiegaj? od polskich. Du?a butelka coli kosztuje 150 leków, ba?ka?ski pieróg z serem (byrek) - 60. Liczne kawiarnie, restauracje i bary maj? ?adnie wyposa?one wn?trza i s? czyste. Wybór potraw jest du?y, dominuje lokalna kuchnia ?ródziemnomorska. Piwo w barku lub kawiarni to wydatek rz?du 100 leków, sok - 150. Na ulicy mo?na kupi? kukurydz?, ciastka (ok. 60 leków), lody i napoje - cz?sto z przeno?nych lodówek. Po mie?cie kr??? ch?opcy z pud?ami pe?nymi papierosów. Mimo ?e 70% ludno?ci kraju to muzu?manie, nie ma problemu z kupnem alkoholu. W mie?cie nie ma te? problemów ze znalezieniem noclegu. W Tiranie s? hotele o wysokim standardzie: np. Europapark (230 USD za pokój dwuosobowy) i Tirana (190 USD), jak równie? dwugwiazdkowe, za ok. 20 USD (np. Liljana, Relax).
Stolica wydaje si? by? miastem bezpiecznym, oczywi?cie pod warunkiem, ?e b?dziemy przestrzegali ogólnie znanych zasad. Nale?y uwa?a? przy fotografowaniu budynków pa?stwowych. Turystów jest niewielu, ale widok cudzoziemca nie budzi na ulicy takiego zainteresowania, jak jeszcze 10 lat temu. Alba?czycy s? uprzejmi i sk?onni do pomocy. Wielu z nich mówi, albo przynajmniej rozumie w?oski - to wp?yw powszechnie ogl?danej telewizji. M?ode pokolenie uczy si? angielskiego. Wielu Alba?czyków ma za sob? kilkuletni zarobkowy pobyt w którym? z europejskich krajów i p?ynnie pos?uguje si? jego j?zykiem. Powodem nieporozumie? mo?e by? ba?ka?ski sposób przeczenia przez potakiwanie g?ow?. Wystarczy jednak pami?ta?, ?e "po" znaczy "tak", a "jo" - "nie", a nie powinno by? problemów. Przydatne te? b?dzie s?ówko "faleminderit" - "dzi?kuj?".
Z Tirany wybra?am si? dwupasmow? "autostrad?" do odleg?ego o 40 km nadmorskiego Durres. Pierwsze podej?cie okaza?o si? jednak nieudane z powodu ulewy, która zala?a drog? i spowodowa?a gigantyczny korek. Nast?pnego dnia uda?o si?. W tym najwi?kszym alba?skim porcie zachowa?o si? sporo zabytków, a nadmorski bulwar, z palmami i t?umem spacerowiczów, przypomina atmosfer? z innych krajów ?ródziemnomorskich.