Na stacji w Stryju wpadamy w r?ce z?odziejskiej policji. Odbieraj? mi nó?, ?e to niby bia?a bro? i "?e na to s? paragrafy" i ?e pójd? do "obozu pracy" itd. Sytuacja jest nerwowa, ale ostatecznie niby to daj? ten nó? policjantom. Przecie? o to im ca?y czas chodzi?o. Jestem, delikatnie mówi?c, w?ciek?y. Gdybym by? sam, poszed?bym na ca?o??, niech wzywaj? tych swoich "ekspertów". Jestem z Marcinem i daj? sobie spokój. Niestety, kolejny raz wygrali faszy?ci.
Ze Stryja mamy autobus prosto do Przemy?la. Du?o dro?ej ni? ze Lwowa, ale jeste?my wystarczaj?co zm?czeni, by przep?aci?. We Lwowie okazuje si?, ?e to nie mój dzie?. Nie mam przy sobie ju? ani kopinki, wi?c na "awtowagzale" id? za potrzeb? w krzaczki. Tam czeka ju? na takich jak ja szanowny pan policjant i odzyskanie mojego paszportu kosztuje mnie ...10 dolarów!!! Mam szczerze dosy? tego dnia.
Do granicy docieramy bez problemów. Sp?dzamy na niej 5 godzin - wystarczaj?co d?ugo, by zauwa?y?, jak polska stra? traktuje ukrai?skich kierowców. No, chyba ?e jest to bardzo czarny mercedes lub BMW. Wtedy na twarzy stra?nika pojawia si? promienisty u?miech, "co?" tam przechodzi z r?k do r?k i auto ?egnane tym samym u?miechem odje?d?a. Czy ja jestem uprzedzony? Mo?e po prostu podejrzliwy. Ale tutaj to chyba normalne. Nawet nasz kierowca, gdy zbiera? po 10$ na ?apówki od "swoich", to prosi? nas, by?my wyszli "zapali?".
W Przemy?lu, w dworcowej toalecie, robimy wielkie mycie i golenie. Po kilkunastu godzinach sp?dzonych w poci?gu jeste?my w domu. Cho? to nie takie pewne, gdzie on tak naprawd? jest.