Kolejnego dnia wyruszamy w podró? do Varanasi, ?wi?tego miasta po?o?onego
nad ?wi?t? rzek? Ganges. Na dworcu jeste?my znacznie wcze?niej, a t?ok jest straszny. Ma si? wra?enie, ?e co najmniej po?owa mieszka?ców Indii wybra?a si? w podró?. Wida? ludzi w ró?nych strojach, z dzie?mi i mas? tobo?ów. Cz??? z nich koczuje tu chyba ju? od d?u?szego czasu, bo wida? roz?o?one na pod?odze skrawki materia?ów, s?u??ce za pos?anie. Z boku stoj? nawet nosze z zawini?tym w p?ótno nieboszczykiem, którego ostatni? wol? by?o pewnie spalenie cia?a w ?wi?tym mie?cie nad Gangesem.
W poci?gu mamy problemy ze znalezieniem swojego miejsca. Oczywi?cie, ca?y t?um rusza do wagonów trzeciej klasy. My wykupili?my drug? z miejscami sypialnymi. Ca?y poci?g przypomina troch? sk?ad wagonów bydl?cych, ale nie ma co narzeka?. Najwa?niejsze, ?e mamy miejsca do spania. Nie zwracamy te? uwagi na godzin? odjazdu, bo wida?, ?e wszystko porusza si? tu wed?ug innego zegara.
W czasie podró?y ledwo drzemiemy na twardych miejscach. Na której? ze stacji s?ycha? g?o?ne krzyki i ?omotanie do drzwi naszego wagonu. Kto? chce si? do nas dosta??! Kuba chce wsta?, ?eby otworzy? drzwi, ale zostaje powstrzymany przez le??cego obok Hindusa. Wstaj? ze swojego ?o?a, bo mam ju? dosy?. W tej samej chwili na miejscu, gdzie jeszcze przed chwil? le?a?a moja g?owa, l?duje poka?nych rozmiarów kamie?. Szk?o rozpryskuje si? dooko?a. Za chwil? przez wybit? szyb? wpada mniejszy kamie?, który lekko uderza Monik? w nog?.
Troch? przera?eni chowamy si? w g??b przedzia?u. Na szcz??cie poci?g rusza, a na najbli?szej stacji wchodzi patrol wojskowy. Ogl?daj? miejsce z wybit? szyb? i pytaj? o wydarzenia. Dowiadujemy si?, ?e to "bezrobotni studenci" usi?owali obrabowa? poci?g. Dobrze, ?e w ka?dym oknie s? kraty, bo pewnie ci "studenci" dostaliby si? do ?rodka, mimo zamkni?tych drzwi.
Do Varanasi docieramy rano i tu? po wyj?ciu dopada nas t?um taksówkarzy. Po d?ugich targach z jednym z nich ustalamy cen?. Samochód jest bardzo stary i po drodze zatrzymuje si? kilka razy, kierowca wówczas wysiada z niego, grzebie w silniku i? ruszamy dalej. Przez ca?? drog? kierowca usi?uje podnie?? cen?, próbuj?c nam wmówi?, ?e ustalili?my na pocz?tku znacznie wy?sz?. K?ócimy si? z nim ostro, w ko?cu nawet chcemy wysiada?. Po wielu perypetiach doje?d?amy do miejsca, w którym postanawiamy przenocowa?.
Schodzimy jedn? z gath nad brzeg Gangesu. Jest wcze?nie rano, wi?c jest to g?ównie czas ablucji w rzece. Ludzie wchodz? do wody, zanurzaj? si? odmawiaj?c w tym czasie formu?ki modlitw.
Miejsca do rytualnych k?pieli s? oddzielne dla m??czyzn i dla kobiet, istnieje tak?e podzia? kastowy, nie zawsze dla nas dostrzegalny. Ludzie przybywaj? tu z najdalszych stron Indii, ?eby dokona? religijnej k?pieli, a marzeniem ka?dego Hindusa jest to, ?eby po ?mierci jego cia?o zosta?o spalone w?a?nie tu, a prochy wrzucone do Gangesu.
Ca?y brzeg zabudowany jest hinduskimi ?wi?tyniami z ró?nych okresów, ale zarówno starsze, jak i m?odsze jednakowo obsuwaj? si? do rzeki. Kilka z nich zanurzona jest nawet do po?owy w wodzie. Wida? na powstrzymanie tego procesu nie ma pieni?dzy.
Samo Varanasi nie okazuje si? jednak tak ciekawe, jak nam opisywano. Jest strasznie brudne. Szczególnie przeszkadzaj? nam odchody, które spotyka si? na ka?dym kroku, na ka?dej ulicy i chodniku.
Wynajmujemy ?ód? z wio?larzem, ?eby pop?ywa? po Gangesie i zobaczy? ?wi?te miejsca od strony rzeki. Podp?ywamy powoli pod miejsca, gdzie palone s? zw?oki zmar?ych. Robi to na nas niesamowite wra?enie, a zw?aszcza rozlu?niona atmosfera, która niczym nie przypomina naszego pogrzebu. Kolorowe ubrania, g?o?ne rozmowy, muzyka i psy wyjadaj?ce resztki. Kto wie, mo?e nawet ludzkie?! T?um gapiów patrzy na to wszystko, kto? w tym czasie sika, inny g?o?no krzyczy, a dzieci biegaj? i bawi? si? weso?o, dlatego te? le??ce czy p?on?ce dziesi?tki zw?ok nie robi? na nas przygn?biaj?cego wra?enia.
Jedziemy ryksz? do fortu. Kierowca to prawdziwy wariat. Lawiruje pomi?dzy ogromn? mas? samochodów, rowerów, ryksz, ludzi i zwierz?t z ogromn? wpraw?. Serca mamy w prze?yku! Ciekawy jest przejazd przez most pontonowy, po bardzo nierównej, drewnianej nawierzchni z du?? pr?dko?ci?. Fort jest bardzo zniszczony i zaniedbany. Zwiedzamy mieszcz?ce si? w nim muzeum. Ju? dawno si? tak nie ubawili?my. Po wej?ciu do pierwszej sali my?limy, ?e to jakie? z?omowisko. Stoi w nim kilka brudnych, zniszczonych samochodów nale??cych kiedy? do maharad?y. Widok jest tragikomiczny. Pomieszczenia wygl?daj? jak zagrzybione piwnice.