Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
Sprawozdanie robocze z podró?y do Iranu
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

W autobusie do Teheranu
18. Na granicy turecko-ira?skiej

Do granicy tureckiej podje?d?amy razem z ci??arówkami i innymi autobusami, a - cho? buda do?? obskurna - odprawa idzie szybko i sprowadza si? do obejrzenia paszportów, wbicia piecz?tki i przej?cia do okienka z ira?skim urz?dnikiem, który te? nie robi problemów. Ja jednak mam k?opoty z moj? wiz?, na której nie ma piecz?tki "giris" (wjazd). Teoretycznie jestem w Turcji nielegalnie i - paradoksalnie - to Turcy nie chc? mnie wpu?ci? do Iranu. Autobus z baga?ami jest ju? po ira?skiej stronie. Kilkana?cie dolarów, za rad? ira?skich wspó?podró?nych, uspokaja sumienie celnika. Ira?czyk, widz?c wiz? swego kraju, mówi z u?miechem: Witam w Islamskiej Republice Iranu! i s?siednie drzwi staj? przede mn? otworem. A tam ju? ca?kiem inny ?wiat: du?a, przestronna sala z krzese?kami pod ?cianami, na których wisz? wielkie fotografie surowo patrz?cych imamów, jakie? has?a ira?skiej rewolucji, nie do odczytania, bo za tureckimi drzwiami pozosta? te? europejski alfabet. Kobiety jak za dotkni?ciem magicznej ró?d?ki pojawi?y si? ubrane w czarne sukmany do kostek i takie? chusty, zas?aniaj?ce w?osy. M??czy?ni mog? nosi? koszulki z krótkim r?kawem, o ile si?ga do ?okcia. Krótszy to pornografia, o czym przekona?em si? osobi?cie. Gdyby nie moi Ira?czycy z autobusu, czu?bym si? tu do?? zagubiony: j?zyk niepodobny do ?adnego innego, alfabet te?, po europejsku mówi si? niech?tnie, a moja jasna g?ba i w?osy z daleka rzucaj? si? w oczy.

Po przeciwnej stronie sali cztery stanowiska celne, do których ustawiamy si? w czterech potwornych kolejkach. Idzie bardzo powoli, bo cwani tubylcy rozstawiaj? w kolejkach cz?onków swoich licznych rodzin i potem znienacka - kiedy ju? wydaje ci si?, ?e dochodzisz - pi?tnastu facetów staje ci przed nosem z trzema tuzinami tobo?ów. Sta?bym tak chyba do Wielkanocy, gdyby nie kierowca autobusu, który wkurzony wielce, rykiem utorowa? mi drog? do celników, którzy z kolei bez ?adnej kontroli wbili mi piecz?tk?, pytaj?c tylko o: ta?my wideo, kamer? (wpisali aparat foto do deklaracji), ta?my magnetofonowe, pras? zagraniczn?. Uzyskawszy odpowied? negatywn?, pu?cili mnie, ale to nie by? koniec! To nie by? nawet pocz?tek! Trzeba by?o i?? do banku, potwierdzi? wwóz obcej waluty - w moim wypadku 1100 US$. Bank by? tu? za rogiem, ale trzeba to by?o wiedzie?, a niby sk?d? Wszyscy Ira?czycy ju? po odprawie siedzieli w autobusie, tylko ja b??ka?em si? po odprawach. Bank znalaz?em, ale kolejka wewn?trz pozwala?a na optymizm nie wcze?niej ni? w lutym. A jak tu si? jeszcze dogada? z bankierem?! I znów z pomoc? przyszed? mi kierowca, który rykiem poustawia? t?um po k?tach i w trymiga uzyska? dla mnie wpis w paszporcie. Wpis pe?en by? niezrozumia?ych robaczków i (podobno) g?osi?, ?e mam wystarczaj?co du?o pieni?dzy na prze?ycie. Istotnie, ile razy pokazywa?em to jakimkolwiek urz?dnikom, ich twarze natychmiast si? odpr??a?y. Aha, pytano mnie te? o drugs, nawet w celach medycznych, i do deklaracji celnej wpisano inhalator przeciwastmatyczny, który zreszt? wygl?da? jak ma?y pojemnik gazowy. Wola?em w ten sposób unikn?? nieporozumie? i dobrze zrobi?em. Odprawa zamiast trwa? 10-12 godzin (bo tyle zwykle trwa) trwa?a zaledwie 5.

Uszcz??liwieni podjechali?my pod bram? wyjazdow? ju? po ira?skiej stronie i wtedy opad?a nas brygada policji ira?skiego UB. Uprzejmie - nie powiem - ale przesadnie dok?adnie sprawdzali wszystko. Wszystko! Szukali nielegalnych artyku?ów, lewej prasy, zachodniej muzyki, ale te? i pod?o?onych bomb. W Iranie nie brakuje przeciwników Rewolucji. Zagl?dali do baga?u, wyrywkowo wybierali pasa?erów na kontrol? osobist?, chodzili po dachu, kazali zdejmowa? poszczególne baga?e, w?azili pod autobus, zagl?dali do kanistrów z benzyn?, do worków z ?arciem, nawet do moich wafelków czekoladowych na drog?. Wygl?dali jakby mieli nie wypu?ci? autobusu, dopóki czego? nie znajd?. Trzymali nas tak kilka godzin. Siedzia?em z kamienn? twarz? i czyta?em ksi??k?. Hehehe... no, tak... udawa?em tylko, ale co mia?em robi?? Zdenerwowani Ira?czycy wybebeszali swoje klamoty. Pó? biedy, gdy by?y to tylko sprz?ty gospodarstwa domowego, ale jedni wie?li komputer i stali?my przez nich dodatkowo godzin?. Kto? inny wwióz? wielki obraz Jezusa Ukrzy?owanego (!), inny znów - pomimo tej kontroli - ma?? anten? satelitarn?, ale jakby tak z?apali... Kiedy nas wreszcie puszczono, zatrzymali?my si? tu? za bram? graniczn?, w miejscowo?ci Bazargan - mi?ej i zadbanej, zaskakuj?co schludnej i wspó?czesnej. Wszyscy poszli odetchn?? i zje?? co? w pobliskich restauracjach (warto za?apa? si? z podró?nymi i spróbowa? pierwszego na ich ziemi tubylczego posi?ku). Restauracje s? bardzo czyste i tanie. Dobry, naprawd? dobry i du?y obiad kosztuje ok. 2-3 $. W Bazargan opadaj? nas te? koniki, oferuj?cy riale na sprzeda? i u nich nale?y te riale kupi?. S? - o dziwo - uczciwi. Ja tego nie zrobi?em i potem, w Teheranie musia?em wymieni? ca?e 100 $, bo mniej nie przyjmowali, u pewnego handlarza, który w dodatku skubn?? sobie niema?? prowizj?.

Z Bazargan droga daleka. Kilkana?cie godzin do Teheranu. Jeste?my zatrzymywani jeszcze wiele razy przez policj?, sprawdzaj? nasze paszporty i wyrywkowo baga? podró?ny. Znów natykaj? si? na ten nieszcz?sny komputer i podró?ni robi? ?ciep? na ?apówk?, bo by?my nigdy nie wyjechali. Kontrole s? bardzo cz?ste w ca?ej prowincji. Mnie nie ruszaj?, s? uprzejmi, z zadziwieniem ogl?daj? kanadyjski paszport, z jeszcze wi?kszym zdumieniem ira?sk? wiz? (w tym w?a?nie czasie trwa? konflikt pomi?dzy Europ? i USA a Iranem; ambasadorzy wycofani, wizy wstrzymane).

W Tabriz jeden z podró?nych, Ira?czyk z holenderskim paszportem, namawia mnie na podró? samolotem do Teheranu. Wysiadamy w Tabriz, Rajmund (po ichniemu Rahmid, ale on jest chrze?cijaninem) ?apie przeje?d?aj?cy samochód i za kilka minut jeste?my na lotnisku. Bilet do Teheranu kosztuje 10 US$. S? i dro?sze bilety, ale my chcemy ten za dych?! Lotnisko na wskro? nowoczesne, budowane przez Niemców w niemieckim stylu - czuj? si? jak, powiedzmy, w Dusseldorfie. Czysto, schludnie, przestronnie.


Do początku

Poprzednia strona
 ...15 16 17 18 19 20 21 22 23... 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Odyseja - 3200 lat pó?niej, czyli rowerem do Troi Przewodnik Tarnów-Przemy?l-Suczawa-Bukareszt-Stambu?-Tbilisi Z Teheranu do Afganistanu   Pozostałe...
Tego autora: Alaska '98 Opowie?ci o Meksyku

Opracowanie: Adam Ma?kowiak
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 1999-07-11