Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
Surferzy na falach chaosu
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku


26.11.2001 - poniedzia?ek

Budzimy si? o ?wicie (ok. 6 rano), o 8.00 wyruszamy w drog? powrotn?. Nogi odmawiaj? pos?usze?stwa. Znowu ma?py oraz pyton (ok. 4 metrów d?ugo?ci). Mamy nie lada szcz??cie - Niemiec, który zbudowa? hotel i od 13 lat eksploruje las, widzia? go cztery razy.

Ok. 14.00 docieramy do granicy parku, gdzie padamy. Le?ymy ok. 2 godzin. Jeszcze 2 godziny marszu i docieramy do wioski (afryka?ski posi?ek - tym razem wyj?tkowo niesmaczny). Potem powrót na checkpoint. Wszystko ?mierdzi potem i b?otem. Nogi poobcierane i obola?e, ale na ca?e szcz??cie obok jest punkt, gdzie mo?na wypi? prawie zimne piwo. Teraz tylko trzeba wróci? do Abid?anu...

27.11.2001 - wtorek

Budzimy si? bardzo wcze?nie (7.00 rano), bo Kasi wydaje si?, ?e to pomo?e pr?dko st?d wyruszy?, ale to utopia. O 8.00 siedzimy na rogatce wraz z ?andarmami i czekamy na okazj?. Godzina 9.00 - jemy sma?one banany. Godzina 10.00 - chowamy si? przed s?o?cem. Godzina 11.00 - Kasia bliska p?aczu. Godzina 12.00 - ?andarmi proponuj?, ?e zawioz? nas do Neka za 5000 CFA (po targowaniu). Tam okazuje si?, ?e zaraz jest camio do Tabou. Po drodze przesiadamy si? w camio do San Pedro. G?owy nam odpadaj?, podobnie jak ty?ki. O godzinie 20.00 l?dujemy w San Pedro (banalne 270 km - 8 godzin samej jazdy). Udajemy si? do znanego ju? hotelu Bahia i znanego maquis na rybk?. Gdy czekamy na jedzenie, Pawe? zauwa?a naszych znajomych Niemców, pruj?cych przez miasto na swoich mobilettach (motorino). Odnajdujemy ich w pobliskim hotelu i mi?o gaw?dzimy a? do godziny 24.00.

Do Tabou przemycali?my jednego ch?opaka, który wysiada? przed ka?dym posterunkiem, a potem niespodziewanie pojawia? si? na drodze.

28.11.2001 - ?roda

Pobudka o 6.00, o 7.00 na dworcu, o 8.00 ruszamy do Abid?anu, o 14.00 przybywamy. Znamy ju? teren, od razu z plecakami trafiamy do ambasady Kamerunu, gdzie okazuje si?, ?e mo?e by? problem, bo nie mamy biletów na samolot, a poza tym godziny otwarcia to 8.00-12.00 - przyjd?cie jutro. Docieramy do naszego hotelu, od razu prowadz? nas do naszego pokoju, gdzie ca?y czas le?y ten stary, brudny grzebie?. Jeste?my w domu. Robimy wielkie pranie (cho? namawiaj? nas na pralni?!!!) i ruszamy kupi? Paw?owi spodenki, bo poprzednie si? rozpad?y.

Na marche trafiamy na kopalni? second-handów i markowe ciuchy (chyba z darów) za grosze. Kupujemy pi?kne spodnie za 3000 CFA (ok. 16 z?) i zadowoleni wracamy do hotelu. Kolacja w maquis na rogu i nowy znajomy (wymiana adresów), o 22.00 jak dzieci idziemy spa?.

29.11.2001 - czwartek

W nocy niesamowita ulewa. D?wi?k jakby tu? nad dachem lata?y helikoptery. Poza tym jak co noc bardzo intensywne sny. Rano jedziemy po wiz? do ambasady Kamerunu. Wita nas ten sam pan o wielkich d?oniach - jak u robotników z MDM-u. Bardzo ci??ko mu si? my?li. W ko?cu stwierdza, ?e bez rezerwacji biletu lotniczego nie ma szans. Idziemy wi?c do Cameroon Airlines. Bardzo mi?a pani rezerwuje nam bilety, a? tu nagle wysiada pr?d. Bogu dzi?ki, po chwili elektryczno?? zostaje w??czona. Mamy rezerwacj? (o dziwo, bez problemu). Wracamy do ambasady. Pan mówi, ?eby?my teraz poszli do punktu ksero zrobi? kopi? rezerwacji. Wracamy z powrotem do ambasady. Pan zadaje ró?ne pytania. Mi?dzy innymi, czy mamy CFA kameru?skie (waluta w Afryce ?rodkowej). Mówimy, ?e mamy kart? oraz czeki podró?nicze. Aha - mówi pan i przynosi nam pieni?dze kameru?skie. To mo?e chcemy wymieni?? Nie, dzi?kujemy i wychodzimy. Mamy nadziej?, ?e jutro b?d? wizy (w ko?cu kosztowa?y nas 60000 CFA).

Po tak udanym poranku jedziemy na Cocody - to dzielnica rezydencji. Tu znajduje si? równie? hotel Ivoire - najs?ynniejszy hotel Zachodniej Afryki. Bogactwo, bardzo du?o bia?ych, basen, etc. Wracamy do Plateau i szw?damy si? (ksi?garnia, marche, etc).

W knajpie czytamy, ?e miejsce, w którym mieli?my mi?dzyl?dowanie (Kano - Nigeria), to epicentrum epidemii cholery, która od pocz?tku listopada poch?on??a 700 ofiar.

Powrót do hotelu (przez nasze marche-marcory -> zakupy: papaja + 4 pomara?cze ok. 1,50 z?).

Wieczorem po niefortunnej rozgrywce w szachy udajemy si? do s?siaduj?cego z naszym hotelem maquis "El bassam" na piwo. Jest ok. 23. Siedzimy i rozmawiamy z dwoma pracownikami. Co za ulga: obydwaj mówi? po angielsku. Jeden z nich, Eboule Jean Aboghican, sp?dzi? 20 lat w Ghanie. Jako dziecko (na tyle ma?e, ?e tego nie pami?ta) zosta? oddany przez ojca jego przyjacielowi w Ghanie. Tam dorasta? w wiosce Nkroful - miejscu narodzin twórcy niepodleg?o?ci Ghany, Nkrumaha. Po 20 latach jego ojczym umar?, a on pozna? prawd?. Gdy wróci? na Wybrze?e Ko?ci S?oniowej, trudno mu by?o zwraca? si? do ojca i matki. Generalnie jest cz?owiekiem nieco osowia?ym, pracuje w maquis swojej ciotki, ale nie jest tu specjalnie powa?any. Musi wykonywa? polecenia dzieci. Marzy o wyje?dzie do Europy...

Kurs franków CFA - aby mo?na by?o lepiej zrozumie? ceny z dziennika: 100 CFA to 1 frank francuski, tak wi?c na przyk?ad 4 pomara?cze albo jeden ananas kosztuj? ok. 65 groszy.


Do początku

Poprzednia strona
 1 2 3 4 5 6 7 8 9... 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Przez Afryk? Zachodni? Spotkania z Afryk? Afryka - miejsca   Pozostałe...
Podobne: Chiny on-line Konkwista on-line!
Tych autorów: Afryka - miejsca Afryka - ludzie Sahara   Pozostałe...

Opracowanie: Katarzyna i Pawe? Paradowscy
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 2002-06-17