Zwiedzanie zabytków doliny Kathmandu mo?e zaj?? wiele dni. Ja jednak mia?am ich tylko trzy. Ostatni dzie? pobytu w dolinie po?wi?cili?my na zwiedzanie Patanu, Bhaktapuru i Pashupatinath. S? to miejsca pe?ne wspania?ych religijnych i ?wieckich zabytków. Patan le?y bardzo blisko Kathmandu, tylko 5 km. G?ównym miejscem w Patanie jest Durbar Square i stoj?cy przy nim Pa?ac Królewski. Stoj?c na jego dziedzi?cu, czuje si? niepowtarzalny nastrój, przypominaj?cy czasy panowania dynastii Malów. Na dziedzi?cu tym, zwanym Mul Chowk, mo?na podziwia? niesamowity kunszt nepalskich rze?biarzy. Ich dzie?em s? pi?knie rze?bione drzwi i okna oraz rze?by przedstawiaj?ce Jamun? i Ganges.
Kolejnym niesamowitym miastem w dolinie Kathmandu jest Bhaktapur, zwany równie? miastem ry?u. Ry? spokojnie suszy si? tutaj na ulicach, w?ród zabytków pochodz?cych z XVII wieku.
Nast?pnym miejscem, którego nie mo?na pomin??, zwiedzaj?c dolin? Kathmandu, jest Pashupatinath nad rzek? Bagmati - kolejn? ?wi?t? rzek? hinduizmu. Bagmati jest rzek? ?wi?t?, poniewa? jest dop?ywem Gangesu. Odbywaj? si? tutaj, tak jak nad Gangesem, kremacje zw?ok. Pashupatinath jest dla hinduistów miejscem ?wi?tym równie? z innego powodu. Znajduje si? tutaj ?wi?tynia Sziwy. Do ?wi?tyni mog? wej?? tylko wyznawcy hinduizmu. My podziwiali?my z?oty dach ?wi?tyni, stoj?c po drugiej stronie rzeki, ale za to w towarzystwie ?wi?tych m??ów. ?wi?ci m??owie na po?egnanie, za niewielk? op?at?, pomachali nam r?k?.
Potem pojechali?my do Pokhary. Dopiero tam poczu?am, ?e jestem w Himalajach. Dopiero tam by?o wida? góry. Przywita?a nas bia?a sylwetka Machhapuchhare.
Nareszcie zbli?a si? moment d?ugo oczekiwany. Szykujemy si? do wyj?cia w góry. Czeka nas ma?y trekking pod Annapurn?. Zaopatrujemy si? wi?c w Trekking Permit, który na ten rejon Himalajów wydaje Immigration Office w Pokharze. Pakujemy plecaki i ruszamy.
Do miejscowo?ci Birethanti (1100 m) dojechali?my autobusem. By? pi?kny, s?oneczny dzie?. Wyruszyli?my oko?o godz. 10.00.
Naszym celem jest wioska Ulleri (2070 m). Tam mamy nocowa?. Droga prowadzi w gór?, przechodzimy przez pierwszy wisz?cy most. Most jest bardzo solidny. Z okazji trwaj?cego w?a?nie festiwalu przyozdobiono go kwiatami aksamitek. Jest bardzo gor?co. W po?udnie odpoczywamy, popijaj?c pierwsz? w czasie tej w?drówki fili?ank? hot lemon, czyli gor?c? wod? z cukrem i sokiem z limonek (12 rupii nepalskich). By?o to bardzo dobre. Na ka?dym postoju w czasie naszej w?drówki fundowali?my sobie fili?ank? hot lemon. Cena za jedn? fili?ank? ros?a, w miar? gdy podchodzili?my wy?ej.
Noclegi to osobny rozdzia? opowie?ci. Górskie hotele to przewa?nie kamienne domy z kuchni?, jadalni? i celami do spania, w których stoj? dwa lub trzy ?ó?ka. W nocy jest zimno, ale mo?na dosta? koc, pod którym ?pi ca?y ?wiat. Oczywi?cie trzeba mie? te? w?asny ?piwór. Nocleg w takim hotelu kosztuje 50 rupii nepalskich, czyli oko?o 1 dolara.
Nast?pnego dnia wstajemy rano. Dzi? czeka nas przej?cie do Ghorapani (2925 m). Oczywi?cie, ca?y ten odcinek z Birethanti do Ghorapani mo?na przej?? w ci?gu jednego dnia, jak podaje w swoim przewodniku po Nepalu Pan Janusz Kurczab, ale my wyrwani z mazowieckiej równiny troch? chyba za bardzo oszcz?dzali?my nasze si?y. Chcia?abym w tym miejscu poleci? wszystkim ten przewodnik (Janusz Kurczab "Nepal - przewodnik trekkingowy", wydawnictwo EXPLO 1993). W?a?nie on towarzyszy? mi na trasie w górach i korzystam z niego teraz, opisuj?c tras?, nazwy miejscowo?ci i wysoko?ci, na których si? znajduj?.
Trasa z Ulleri do Ghorapani prowadzi najpierw spokojn? ?cie?k? w?ród tarasowych pól. W oddali widok na bia?y masyw Annapurny Po?udniowej. Ale ten widok szybko si? ko?czy. Wchodzimy w rododendronow? d?ungl?. Wyobra?am sobie, jak tu jest pi?knie na wiosn?, gdy te ogromne drzewa zakwitn?.
Do Ghorapani dochodzimy w po?udnie. Meldujemy si? na posterunku policji. Wania jest pi?kny. Wania to wed?ug Grety ka?dy facet. Wania siedzi w ciemnej kamiennej celi i u?miecha si?. To jest pocieszaj?ce. Wania sprawdza, czy mamy Trekking Permit. Wpisujemy si? do wielkiej ksi?gi. Musimy to zrobi? sami, bo Wania nie ma d?ugopisu i chyba nie lubi tej pisaniny. Zreszt?, kto by tam chcia? pisa? takie trudne s?owa jak Warszawa lub nazwiska, takie jak Grzegorz Brz?czyszczykiewicz.