Gdy wyszli?my, by?o ju? ciemno. Z trudem odnale?li?my polecan? przez przewodnik restauracj?. Nazwa brzmia?a znajomo - Rex. Byli?my jedynymi klientami. Posi?ek to uczta dla podniebienia (baranina, wspaniale przyrz?dzony ry?, sa?atki), wszystko za 4 USD, naprawd? warto. W drog? powrotn? do hotelu wybrali?my si? ryksz?, gdy? pe?ne ?o??dki przeszkadza?y w sprawnym poruszaniu si?. Pod hotelem ucieszy? nas widok piwa na straganie. By?o z lodówki, wi?c nie marnuj?c czasu, wraz ze sch?odzonymi puszkami udali?my si? na zas?u?ony odpoczynek. Przed drzwiami natkn?li?my si? na znajomych Francuzów, czar piwa zaraz prysn??, okaza?o si?, ?e to bezalkoholowe. Nale?a?o si? tego domy?la?, Pakistan jest krajem muzu?ma?skim i alkohol jest zabroniony, cho? napisy na puszkach nie informowa?y o braku alkoholu, przypomina?y raczej dobre zachodnie browary. Wymienili?my nasze spostrze?enia. My jedziemy jutro autobusem, oni poci?giem, bilety ma im kupi? Pakista?czyk z hotelu. W pokoju wypili?my jeszcze zimne piwo, smakowa?o tylko dlatego, ?e by?o zimne...
Po godzinie pozby?em si? ca?ej kolacji, piwa, arbuza... By?a to odpowied? ?o??dka na pierwszy posi?ek po 45 godzinach przymusowej g?odówki. Dobrze, ?e pokój by? z ?azienk?, cho? tylko "stopy s?onia", ale blisko. Czu?em si? jak narciarz zje?d?aj?cy z najwy?szej góry ?wiata. Wiem, ?e g?odówki s? zdrowe i nie stanowi?o to dla mnie problemu. Jednak pierwszy posi?ek po po?cie powinien by? skromny i lekki. Zupe?nie inaczej by?o w moim przypadku, ale smak kolacji w Reksie wspominam do dzi?.
Rano udali?my si? na dworzec autobusowy, jedyny autobus do Multana by? o godzinie 13. Kupili?my bilety, zostawili?my plecaki w biurze i wyszli?my na miasto. By? to raczej spacer dla zabicia czasu. Atmosfera brudu nie zach?ca?a do robienia zdj??, czego dzisiaj ?a?uj?. Godzin? przed odjazdem zjawili?my si? ponownie na dworcu. Autobus ju? sta?, dziwi?o nas, dlaczego wszystkie baga?e s? ?adowane na dach i uk?adane w kilka pi?ter. Albo taki zwyczaj, albo baga?niki s? ju? pe?ne. Pasa?erowie byli ju? w komplecie. Siedz?c w ?rodku z niecierpliwo?ci? oczekiwali?my odjazdu, by?o jak w piekle. Ruszyli?my jak na azjatyckie warunki - punktualnie. Pó? godziny zaj??o nam wydostanie si? z miasta. Jednak tu? za miastem wyl?dowali?my na stacji benzynowej, nie tankowali?my jednak. Postój trwa? ponad godzin?, wszyscy pasa?erowie zachowywali spokój, chyba rozumieli przyczyn? postoju. Jakie? by?o nasze zdziwienie, gdy podjecha? samochód wy?adowany workami. Trzech osi?ków zacz??o wnosi? je do ?rodka, wyproszono "grzecznie" pasa?erów z trzech ostatnich rz?dów (siedzieli?my w czwartym od ko?ca), worki pouk?adano od pod?ogi do sufitu. Pasa?erom z tylnych siedze? poustawiano krzese?ka w przej?ciu - nikt nie protestowa?!
Ruszyli?my z dwugodzinnym opó?nieniem, jednak nie to by?o naszym utrapieniem, tylko brak asfaltu. Py? czuli?my w ustach, oczach - wsz?dzie, na szcz??cie nie trwa?o to d?ugo. Konstrukcja tego autobusu o nazwie "de luxe" jest na sztywnej ramie, efekt jest taki, ?e na ka?dej dziurze (jest ich mnóstwo) wylatuje si? z siedzenia jak z procy. Obszar wzd?u? Induszu nale?y do rejonów o najwy?szej temperaturze i wilgotno?ci powietrza - podró? trwa ponad 20 godzin i wymaga du?o samozaparcia i odporno?ci. Trudno?ci rekompensuj? widoki, pi?knie prezentowa?y si? góry, atrakcj? by?o przeje?d?anie pod mostami (ze wzgl?du na wysoko?? baga?y) - pami?tam, ?e pod jednym nie zmie?cili?my si? i obje?d?ali?my most wyschni?tym korytem rzeki. Droga by?a w?ska i kr?ta, dwa samochody obok siebie nie mie?ci?y si?, kierowca si? tym jednak nie przejmowa?, nadrabia? stracony czas. Po kilku godzinach, kolejny transport worków, tym razem uk?adano je pod siedzeniami i w przej?ciu, z wierzchu by? widoczny materia?, jednak wysi?ek, z jakim by?y wnoszone, ?wiadczy? o tym, ?e w ?rodku by?o co? ci??szego. Có? albo narkotyki, albo bro?. Przez kilka punktów kontrolnych przeje?d?ali?my bez kontroli - ?apówki znaj? wsz?dzie.
Rankiem, gdy mieli?my ju? by? na miejscu, kolejny przymusowy postój - tym razem roz?adowanie towaru. Do miejscowo?ci Multan przybyli?my przed 12. Od razu przesiedli?my si? na autobus do Lahore. Kursuj? wahad?owo o równych godzinach i - o dziwo - maj? klimatyzacj? (3 USD). Klima okaza?a si? zbawieniem, jednak po paru godzinach sta?a si? przekle?stwem, brak mo?liwo?ci regulacji nap?ywu powietrza, spowodowa?, ?e u kresu podró?y trz??li?my si? z zimna.
Po drodze zatrzymali?my si? na posi?ek w klimatyzowanej restauracji, pod tak? sam? nazw? jak firma przewozowa. Cho? drogi by?y coraz lepsze, zdarzy?a si? nawet dwupasmówka, to podró? trwa?a 9 godzin, w tym godzina przeciskania si? przez korki w mie?cie.
By?o po godz. 21, kiedy w Lahore wysiedli?my z autobusu. W mie?cie du?o hoteli, ale wszystkie powy?ej 10 USD. Zatrzymali?my ryksz? motorow?, ale nie uda?o nam si? dogada?, kierowca zawióz? nas pod ambasad? ameryka?sk?, tam stra?nik wyt?umaczy? mu, gdzie chcemy si? uda?. Celem by? YMCA, niestety, okaza?o si?, ?e by? nieczynny, dwa inne by?y pe?ne. Zdecydowali?my si? na YWCA, gdzie "weso?y" W?och zaprowadzi? nas do obs?ugi. Pocz?tkowo nie chciano nas przyj??, schronisko p?ka?o w szwach, ale ?e by?o ju? pó?no, to pokazano nam kawa?ek pod?ogi w pokoju, gdzie by?y 4 ?ó?ka, a nocowa?o ju? 8 osób, za prysznic s?u?y?a umywalka, a zas?ona z podartego koca stanowi?a drzwi. Zdezerterowali?my, przy bramie spotkali?my znajomych Francuzów, wracali ze spaceru. Byli w Lahore ju? od kilku godzin, znale?li miejsca w YWCA. Podró? min??a im przyjemnie. Kupili bilet na "economy class", w trakcie podró?y okaza?o si?, ?e s? wolne miejsca w "sleeperach", dop?acili i przenie?li si?. Przybyli wypocz?ci 8 godzin wcze?niej od nas. Wymienili?my par? uwag i zacz?li?my szuka? hotelu od nowa. Po pó?nocy wyl?dowali?my w hotelu za 7 USD, ale z wc (styl europejski), czyste bia?e r?czniki, ?wie?a po?ciel, telewizor - CNN. W nast?pnym dniu dowiedzieli?my si? z telewizji o pod?o?onych 4 bombach w mie?cie i zamachu na rodzin? premiera w Lahore. Sami przebywali?my ca?y dzie? poza hotelem i nie odczuli?my zagro?enia. Wniosek jest jeden - nie nale?y nocowa? w hotelach z telewizorami.