Iran
Na przej?cie graniczne dotarli?my po godzinie 9.00. W Iranie obowi?zuj?cy strój dla m??czyzn to koszula z d?ugim r?kawem, d?ugie spodnie, pe?ne buty i skarpety, dla kobiet: d?ugi r?kaw, spódnice do kostek, pe?ne buty i zakryte w?osy. Kontrola po stronie tureckiej - brak, po ira?skiej jest do?? pobie?na, deklaruje si? obc? walut?, wypisuje si? ?ó?t? kartk? - wa?ne, by jej nie zgubi?! Nale?y j? odda? przy wyje?dzie. Mamy zabaw?, gdy urz?dnicy zapisuj? nasze dane w j?zyku szlaczków (farsi). Traktowani jeste?my wyj?tkowo mile - nie musimy oczekiwa? w d?ugiej kolejce do odprawy. Mimo to udaje nam si? opu?ci? budynek po godzinie 12 (czasu ira?skiego).
Jeste?my w Iranie - mamy 5 dni na przejechanie ca?ego kraju, chcemy jednak zobaczy? po drodze jak najwi?cej, decydujemy si? omin?? Teheran i podró?owa? przez Isfahan, Shiraz. Przygl?dam si? kobietom ubranym od czubka g?owy po stopy, cz?sto w czarne stroje (temperatura powy?ej 35 st. C) - jak mog? wytrzyma?? Trudno?ci w porozumiewaniu si? w j?zyku angielskim i ceny to jedyne utrudnienia. Ceny pisane w cyfrach arabskich mo?na szybko opanowa?, problem polega na tym, ?e cz??? ich podawana jest w rialach (obowi?zuj?ca waluta w Iranie), a cz??? w tomanach (toman tj. 0,1 riala). Gdy widzisz cen?, nigdy nie jeste? pewien, ile zap?acisz. Ogólnie kraj jest jednak bardzo tani. Komunikacja autobusowa bardzo dobra, czyste, wygodne autobusy. Kolej praktycznie nie istnieje, cz?stotliwo?? kursowania poci?gów to 1-2 poci?gi w ci?gu doby, du?ym problemem jest uzyskanie informacji o rozk?adach jazdy.
Aby dotrze? do wioski Bazargan, musimy przej?? 2 km odcinek drogi zamkni?tej dla ruchu publicznego. Kursuje tylko jeden samochód, który odgrywa rol? taksówki (0,05 USD/osob?), jednak ch?tnych jest tak wielu, ?e odpuszczamy sobie.
Droga wiedzie w dó?, krajobraz dooko?a warty jest podziwiania. Gdy tylko przeszli?my przez bram?, zostali?my otoczeni przez koników oferuj?cych miejscow? walut? i transport do Maku, gdzie znajduje si? dworzec autobusowy. Wed?ug informacji, jakie przywie?li?my ze sob?, handel walut? w tym kraju jest przest?pstwem i gro?? za to powa?ne konsekwencje. Jednak to, co zobaczyli?my, przypomina?o scenki pod Pewexami z lat komuny w Polsce. Sytuacja na rynku pieni??nym w Iranie zmienia si? do?? cz?sto i nigdy nie wiadomo, na jak? si? trafi.
W Bazargan taksówki s? jedynym ?rodkiem transportu. W tras? do Maku najlepiej wybra? si? pe?nym samochodem - cena dzielona jest przez liczb? pasa?erów, trasa liczy 22 km, nam uda?o si? wytargowa? 1 USD/osob?. Z dworca w Maku odje?d?aj? autobusy do Tabrizu (odjazdy o 13.00 i 16.00). Przybyli?my na dworzec (wybetonowany plac i jeden niepozorny budynek) po 13.00, na placu sta? jeden autobus pe?en ludzi. Kto? zaczepi? nas i wskaza? na osob? z obs?ugi autokaru. Kilka gestów w j?zyku migowym i okaza?o si?, ?e baga?niki s? ju? pe?ne. Pomy?la?em, ?e przez te garby b?dziemy czeka? 3 godziny na nast?pny kurs. Na szcz??cie pozwolono nam wej?? do ?rodka razem z plecakami. Wskazano siedzenia na ko?cu autokaru i skasowano po 1,2 USD. Z mapy wynika?o, ?e do przejechania mamy oko?o 300 km. Cena wydawa?a nam si? bardzo atrakcyjna. Autobus jecha? do?? szybko, w czasie podró?y kilkakrotnie zatrzymywa? si? przed barierkami, a kierowca wybiega? z dokumentami do pobliskich budynków. Wygl?da?o to na p?atn? drog?, jednak?e zaprzecza? temu widok uzbrojonych ?o?nierzy. Cz?stotliwo?? postojów wzrasta w miar? posuwania si? na wschód, dodatkowo zaczynaj? si? rewizje Ira?czyków (tylko m??czyzn).
Po kilku godzinach zaskoczy?a nas mi?a niespodzianka. Oko?o godziny 21 autobus zjecha? do przydro?nej lokanty. Wszyscy opu?cili autobus i udali si? do budynku. Weszli?my na du?? sal?, wsz?dzie stoliki z krzes?ami, lada do wydawania posi?ków, ale jak si? dogada?? Zauwa?yli?my, ?e przy wej?ciu siedzi m??czyzna, który ma kolorowe ?etony. Wszyscy robili to samo: podchodzili, co? mówili, dostawali kilka kolorowych kó?eczek, brali tac? i szli w stron? lady, gdzie wydawano posi?ki. Zrobili?my to samo, zacz?li?my od angielskiego, by dowiedzie? si?, co mog? nam zaproponowa?, jednak bez rezultatu. Zacz?li?my wymienia? tureckie nazwy potraw (mieli?my nadziej?, ?e skoro jeste?my blisko Turcji, to zrozumie), te? bez powodzenia. W ko?cu dostali?my po 3 kolorowe ?etony, zabrali?my tace i do lady. Tam znów si? pytaj? (po ira?sku), o co chodzi. Skoro mamy ?etony, to chyba jasne, co chcemy. Kto? nas zaczepi?, wskaza? stoliki, zabra? po 2 ?etony i znik?. Pojawi? si? po chwili z jedzeniem. By?o tego tyle, ?e nie mie?ci?o si? na stoliku - chyba wszystko, co mieli w karcie. Ry? z szasz?ykami, bardzo g?sta zupa, jogurt na s?ono, sa?atka, nan - tutejszy chleb, wspania?y! - coca-cola, a za dodatkowy ?eton dostali?my po szklance gor?cej herbaty. Uczta by?a niebia?ska, wspominam j? do dzi? jako najlepsz? w czasie podró?y po Iranie - a wszystko za 1,3 USD.