By?o oko?o 6 rano, kiedy autobus wjecha? na du?y terminal autobusowy. Nie chcia?o nam si? wierzy?, ?e ju? osi?gn?li?my cel podró?y. W 12 godzin przejecha? 900 km! Wyl?dowali?my w Isfahanie - to najpi?kniejsze miasto w Iranie. Wszyscy, którzy chcieli dosta? si? do centrum, zatrzymywali samochody na ulicy. Nie widzieli?my ?adnych taksówek w europejskim rozumieniu tego s?owa. Autobusy miejskie, owszem, je?dzi?y, ale gdzie? Numery po arabsku, nazwy po arabsku - szok. Stali?my tak przy kraw??niku jak sieroty, a? zatrzyma? si? kierowca peugeota (rocznik - wczesne lata 70). Plecaki nie chcia?y zmie?ci? si? w baga?niku, wi?c jechali?my z otwartym. Ustalili?my tras? - do hotelu, adres kierowca odczyta? z wizytówki. Zap?acili?my za kurs po 0,5 USD (có?, nie mieli?my wówczas jeszcze wyczucia rynku - podczas powrotu za taksówki p?acili?my dziesi?ciokrotnie mniej...)
Po zakwaterowaniu w hotelu (3 USD - drogi jak na ira?skie ceny, ale czysty i przyjemny) i krótkim odpoczynku wyruszyli?my zobaczy? miasto. Odradzam robienie tego w po?udnie - ruch zamiera, kramy s? zamykane, a na otwartej przestrzeni trudno wytrzyma?. Po mie?cie najlepiej porusza? si? pieszo, a w przypadku wi?kszych odleg?o?ci - samochodami, trudno jednak rozró?ni? taxi (znak namalowany na przednich drzwiach) od prywatnych aut, jednak na widok turystów zatrzymuj? si? wszyscy. Nie nale?y rozpieszcza? kierowców wysokimi napiwkami, spotkali?my si? z cen? 2 USD za 2 km - to Ira?czyk, który nic nie rozumia? po angielsku, nie rozpozna? planu miasta z przewodnika i wywióz? nas w pole...
Nast?pnego dnia rano pierwszym autobusem udali?my si? do Shirazu (450 km, 1,4 USD). Podró? trwa 6-7 godzin, proponuj? nocny autobus - jedzie szybciej, a w nocy jest ch?odniej. Na ka?dym dworcu mo?na za symboliczn? op?at? (0,01 USD) skorzysta? z przechowalni baga?u, nale?y tylko mie? wykupiony bilet na autobus. Nie spotkali?my si? z pobieraniem dodatkowych op?at za przewo?ony baga?.
Do Shirazu przybyli?my po godzinie 14. W wi?kszo?ci ira?skich miast dworce autobusowe s? znacznie oddalone od centrum miasta. Uda?o nam si? zatrzyma? samochód i dotrze? do centrum (Plac Shahrdari przy fortecy). Po zakwaterowaniu si? w hotelu Kosar (2,5 USD) i obiedzie (1,2 USD) ruszyli?my do miasta. Jeden dzie? to zbyt ma?o, by zobaczy? wszystko. Mimo ?e bardziej podoba? nam si? Isfahan (dzi?ki swojej specyficznej atmosferze), to jednak wra?enia, jakie zostawi? Meczet Shohada - pono? najwi?kszy w Iranie - a przede wszystkim zachowanie modl?cych si? ludzi, by?y niezapomniane.
Wsz?dzie du?o automatów telefonicznych na karty magnetyczne, ale mo?na uzyska? tylko po??czenia krajowe, na darmo szuka? informacji turystycznej - liczne przewodniki podaj? ró?ne miejsca. Du?? popularno?ci? w?ród Ira?czyków ciesz? si? przeloty samolotami po kraju, g?ównie ze wzgl?du na du?e odleg?o?ci. Bilet z Shirazu do Zahedanu (niestety, przez Teheran) kosztowa? 50 USD (p?atne tward? walut?). Telefonicznie rozeznali?my si? w rozk?adzie jazdy poci?gu z Zahedanu (Iran) do Quetty (Pakistan). Wyrusza we wtorek o godzinie 8.30, a nam uda?o si? zarezerwowa? dwa "sleepery". Ze wzgl?du na poci?g przed?u?ali?my wiz? (?aden problem) - potrzebne s? 3 zdj?cia (mo?na zrobi? na miejscu, polaroidem - ciekawe efekty), koszt wizy 0,3 USD.
W niedziel? rano na godzin? 6.30 zamówili?my do hotelu taxi, by?o z tym troch? problemów (j?zykowych), ale w ko?cu znalaz? si? kto?, kto nas zrozumia? i pomóg? nam. Zwiedzili?my pobliskie Persepolis (50 km), do którego dojechali?my jeszcze przed otwarciem (otworzyli o 8.00, do?? drogie bilety dla obcokrajowców - 3 USD). Ma?o czasu na zwiedzanie - mieli?my ju? bilety autobusowe na godzin? 12.00 do Zahedanu (pierwszy bilet kupiony w kasie 2,5 USD za 1000 km).
Do hotelu wrócili?my na godz. 11, szybki prysznic i na dworzec. Dotarli?my tam z j?zykami na wierzchu o 11.30, a wyjechali?my dopiero o 13.30 - taka ira?ska mentalno??.
Do Zahedanu przyjechali?my przed ósm? rano. Nie mieli?my wiele czasu, na dworzec kolejowy jest oko?o 5 km. Zdecydowali?my si? z?apa? na ulicy cokolwiek, w ko?cu zabra? nas kierowca, który wióz? swoje dziecko do szko?y. Dotarli?my na dworzec po godzinie ósmej, poci?g ju? sta?. Nale?a?o odszuka? kasy, oczywi?cie kasa nie mog?a by? w budynku, jak wsz?dzie, tylko na zewn?trz, na dodatek nie obs?uguje podró?nych na 15 minut przed odjazdem poci?gu.
Po d?u?szym dobijaniu si? do ?rodka dowiedzieli?my si?, ?e brak wolnych miejsc. Tylko co z nasz? rezerwacj? (na pewno ju? komu? sprzedano nasze bilety, s?dz?c, ?e nie zg?osimy si? po nie)? Po kilku minutach ostrej wymiany zda?, wezwaniu naczelnika, znalaz? si? bilet i miejscówka i na dodatek dostali?my 2-osobowy przedzia? (jedyny minus polega? na tym, ?e przedzia? by? pierwszy od wc). Cena 0,3 USD do granicy pakista?skiej. Gdy zdenerwowanie opad?o, da? o sobie zna? g?ód. Przypomnieli?my sobie, ?e nie mamy nic do jedzenia, a do picia tylko 2 soki kupione jeszcze w Shirazie. Niestety, ani na dworcu, ani w jego okolicy nie mo?na kupi? nic do jedzenia.